Roman

Roman

sobota, 31 sierpnia 2013

[6] Aktywność pozaziemskich istot (ciąg dalszy)

Wracając do tematu promieniowania - Dani Jakobi, sąsiad pani Karmel, stwierdził ze zdziwieniem, że chroniczna artroza, z powodu której cierpiał od lat ustąpiła. Nie musiał już podpierać się laską. Avi Greif, który cierpiał od kilku lat na podagrę, po prowadzeniu badań w gminie Kadima stwierdził również ze zdziwieniem, że objawy jego choroby zniknęły. Jeśli tego typu reakcje pozwolimy sobie nazwać pozytywnymi, to reakcja Ciporet, może być nazwana negatywną, jednak pamiętajmy, że nie zawsze pojęcia, którymi posługujemy się wręcz automatycznie, muszą być właściwe i odpowiadać rzeczywistemu stanowi rzeczy. Reakcje fizycznego ciała na elektromagnetyczne impulsy z zewnątrz są tu interpretowane subiektywnie. Jako holoterapeuta (od lat praktykuję - jeśli można to zajęcie tak nazwać - medycynę holopatyczną) - wiem co mówię... Zanik symptomów nie musi oznaczać uzdrowienia. Leczenie a uzdrowienie to nie ten sam proces.


    To niebezpieczne myśleć tego typu ludzkimi kategoriami:
    Pozbyliśmy się objawu = powrót do zdrowia.
    Naturopatom i homeopatom znane jest zjawisko nagłego pogorszenia się stanu zdrowia po pierwszych zabiegach lub z początkiem leczenia,; często nie obywa się też bez psychoterapii zanim pacjent poczuje się lepiej. Często też droga prowadzi przez chorobę do zdrowia. Ważnym czynnikiem w procesie leczenia są motywy terapeuty. Czy kieruje się egocentrycznymi przesłankami lub też innymi, z których nie zdaje sobie sprawy?
    Kto nie nauczył się jeszcze stawiać znaku zapytania za każdym pewnikiem, za każdą diagnozą - lepiej żeby się do tego przyzwyczaił już teraz. Nie znam innej drogi wiodącej do wolności ducha i myśli. Nie można całkowicie wyzdrowieć bez uprzedniego wyzwolenia się od wierzeń, pojęć, mniemania, uprzedzeń, idei, aksjomatów i dogmatów. Zdrowy człowiek to ten, kto wyzwolił się od samego siebie. O tym wiedzą też m.in. giganci studiujący nasze profile psychologiczne i ludzkie słabości.

    Wróćmy jednak do tematu:



    Minęło kilka miesięcy i Barry ponownie odwiedził panią Karmel i raz jeszcze przebadał piktogram za jej domem. Okazało się, że krąg nie uległ zmianie. Zdrowo sceptyczny Barry opisuje swoją wizytę u Ciporet następująco:
    Zbliżyłem się kręgu piaszczystej gleby. Prawie nic tu nie rosło. Ciporet uprzedziła mnie, że nie należy przebywać zbyt długo w tym miejscu. Nie mogłem się jednak powstrzymać, bo zamierzałem dokładnie przeszukać teren w celu znalezienia ewentualnych dodatkowych śladów pozostawionych na miejscu lądowania, które może przeoczyli badacze przede mną. Kopałem przez dwadzieścia minut w różnych miejscach. Wykopywałem kawałki drzewa i plastiku, które tkwiły pomiędzy korzeniami spalonych roślin, ale niczego nie znalazłem.
    W pewnej chwili poczułem się bardzo, bardzo niedobrze... To tak, jak czuje się człowiek, gdy zachoruje na grypę. Powiedziałem pani Karmel, że chyba zasugerowała mi, że poczuję się w tym miejscu niedobrze, ale Ciporet wyjaśniła mi, że to nie prawda. Każdy z badaczy, który pozostawał zbyt długo na obszarze piktogramu lub w jego bliskości czuł się jakby zachorował nagle na grypę".

    Z pomocą specyficznej techniki, te latające obiekty mogą być widoczne ludzkim okiem, bądź też podnieść częstotliwość własną do poziomu, na którym stają się dla ludzkiego oka niewidoczne. Ten proces nazywany jest pospolicie materializacją i dematerializacją. (Szwajcaria i Japonia pracują już nad tym projektem). Tak sobie myślę, że aktywność niektórych cywilizacji w naszym świecie, aktywność elektromagnetycznej natury, z której my nie zdajemy sobie w pełni sprawy, może wywoływać w naszych ludzkich ciałach objawy, które interpretujemy jako atak wirusa powodującego grypę lub ... jakąś odmianę raka, np. leukemię...
    Dla pozbawionych skrupułów producentów szczepionek pojawia się tu jedyna w swoim rodzaju okazja do robienia dużych pieniędzy, ale i do odpokutowania. Koncerny te powinny pomyśleć o wyprodukowaniu szczepionki uodporniającej ludzkie ciało na elektromagnetyczne promieniowanie pozaziemskich statków kosmicznych.

    Istnieje jeszcze jeden aspekt tego zjawiska. Wszyscy żyjemy dziś w świecie, w którym setki milionów ludzi używa piecyków mikrofalowych, miliardy ludzi posiada komputery i laptopy, wszędzie roi się od masztów i anten, w rękach nieodpowiedzialnych ludzi (a może kolaborantów) znajduje się technologia HAARP i jej podobne. Nasze naturalne środowisko zostaje na naszych szeroko zamkniętych oczach (jak to trafnie ujął Stanley Kubrick... modulowane. Dla nas nowe warunki elektromagnetyczne mogą oznaczać wyginięcie zjawiska w czasie zwanego przez pewne cywilizacje - hybrydą homo sapiens. Dla tych, którzy przygotowują dla siebie planetę Ziemię, tworzenie wokół niej atmosfery o specyficznej częstotliwości elektromagnetycznej oznacza - PRZYSZŁOŚĆ. W obliczu tego typu zagrożenia nie można już liczyć na obronę ze strony armii, rządów, a w szczególności nie liderów instytucji religijnych. Ich świat jest bezradny i bezbronny. Tu nie pomoże broń jądrowa ani czarna magia. W tej sytuacji pomoże tylko indywidualne wprowadzenie się w jeszcze wyższą częstotliwość, a to oznacza poszerzenie zdolności percepcyjnych i horyzontu świadomości. 

    • Z końcem lutego 1993 roku, późnym wieczorem wyszła z domu w Tel Avivie, pani Ginat Aharoni i pojechała na północ w kierunku Natanii, aby odebrać ze stacji kolejowej w Tel Ichak, swoją matkę. W pewnej chwili przeleciało nad jej autem na wysokości zaledwie kilku metrów bardzo intensywne światło. Gdy przyjrzała się uważnie, zauważyła, że był to okrągły obiekt  o średnicy 12-13 metrów..., którego obręcz stanowiło ponad dwadzieścia błyskających pomarańczowym światłem "reflektorów". Światła te pulsując, jakby krążyły wokół kulistego obiektu w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegaraOd czasu do czasu jedno z tych świateł gasło, co jej zdaniem powodowało złudzenie ruchuCałe to wydarzenie trwało chyba kilka sekund. Wystarczyło jej jednak, aby zrozumieć na co patrzyła: - "To, co wówczas widziałam..., myślę..., nie ma konwencjonalnego wytłumaczenia...".

    Być może pani Aharoni widziała ten sam obiekt, który wylądował obok szosy Tulkarem - Natania, tego samego wieczoru kilka godzin wcześniej, około godziny 20.00; - te same parametry, te same pomarańczowe pulsujące światła... Taki sam obiekt kilka minut wcześniej widziany był tuż nad ziemią w miejscowości Kfar Jona. Tak przynajmniej opisywali go kierowcy wielu samochodów, którzy  zatrzymali się wzdłuż szosy, aby przyjrzeć się czemuś, co tam nie powinno być, a co z pewnością nie było ani nasze, ani - dzięki Bogu - wyprodukowane w jednym z krajów arabskich...
    W pewnej chwili obiekt uniósł się powoli w górę i odleciał na północ.
  • 30 marca 1994 roku wczesnych godzinach porannych na podwórku Ciporet Karmel znów wylądowali giganci i znów pozostawili piktogram wysuszonych, odwodnionych roślin. Tym razem Anakim - jak nazywali te istoty Sumerowie i dzisiejsi Izraelczycy - pozostawili jako ślad po sobie tłustą, czerwoną ciecz w miejscu lądowania. Ciecz tak okazała się szkodliwa dla ludzkiego ciała jeszcze bardziej niż po ich pierwszym lądowaniu.



    Jako pierwsza doświadczyła tego badaczka zjawisk paranormalnych Rachel Hendel: "Zebrałam tę ciecz i wypełniłam nią fiolkę. Gdy wróciłam do domu przyszło mi do głowy, że przecież materiał ten może być radioaktywny lub w inny sposób szkodliwy dla zdrowia.
    Nagle spanikowałam! Pozbyłam się fiolki, umyłam ręce, ale ta ciecz pozostała na skórze. Wyszorowałam obie dłonie jeszcze raz... i jeszcze raz, ale dopiero po upływie kilku dni udało mi się pozbyć tej magnetycznej substancji... Ciekawe, że choć nie była ona kleista i z łatwością mogłam ją sprać z mojego ubrania, to jednak ze skóry dłoni nie chciała zejść. Na szczęście nie spowodowało to u mnie jak dotąd żadnych zdrowotnych komplikacji".

    31 marca, za domem pani Ciporet Karmel pojawił się trzeci już trzeci z rzędu wypalony krąg. Badacze, którzy przybyli do gminy Kadima znów zebrali sporą ilość świecących kawałków i opiłków materiału, który znaleźli w miejscu lądowania. Jak to przeważnie bywa z ludźmi, którzy przeżyli spotkania trzeciego stopnia z istotami lub inteligentnymi humanoidami z innych światów, tak też Ciporet zaczęła nagle widzieć aurę wokół twarzy ludzkich, co doprowadziło ją do wniosku, że zbudziła się w niej moc uzdrawiania ludzi. (To samo opowiedział Ami Achraj).
    Na tych opłaconych przez "pewne kręgi" i na naturalnych sceptyków czekała jeszcze jedna, niewygodna niespodzianka. Do grupy składającej się z pani Karmeli, jej sąsiadów i kilku badaczy UFO - uznawanych przez "domyślnych" sceptyków za tajnych agentów służb specjalnych, dołączyła pani Szoszana Jehud, skarbniczka gminy Kadima. Skarbnicy i księgowi specjalnie nie poświęcają swego czasu na studia parapsychologiczne i paranormalne.  Pani Jehud zjawisko UFO po prostu do tej pory nie interesowało...,  przynajmniej do dnia 31 maja 1993 roku.


    O godzinie w pół do trzeciej nad ranem jakiś hałas wytrącił ją ze snu.
    Coś musiało spaść na podłogę - pomyślała. Dźwięk ten podobny był do tego, jaki powoduje spadający na podłogę ze ściany obraz. Gdy otworzyła oczy zauważyła, że koło jej łóżka stoi niezwykle wysoki humanoid. Po prostu stał w bezruchu... Stał i patrzył się na mnie.
    Szoszana przestraszyła się, bowiem nie była pewna, czy wciąż jeszcze śni, czy też już się zbudziła.
    (Tymi samymi słowami tysiące ludzi na całym świecie którzy się między sobą nie znają opisuje identyczną scenę niezależnie od wyglądu zewnętrznego istoty; może to być niskiego wzrostu szarak, smagły Indianin o złotych oczach lub wysoki blondyn o niezwykle niebieskich oczach).

    W pewnej chwili ta niebywale rosła postać zwróciła się do niej telepatycznie:
    - Nie bój się, nie zrobię ci nic złego. - Po tych słowach obszedł dookoła jej łóżko rozglądając się wokoło. W sypialni świeciła się lampka i było wystarczająco jasno, abym mogła mu się przyjrzeć; był doprawdy wysokiego wzrostu, co najmniej 2,5 metra wysokości, szczupły i łysy.
    (To ciekawe, że w ostatnich latach na wszystkich kontynentach wielu, młodych nawet, mężczyzn goli sobie głowy. Łyse pały stały się nagle modne. Ciekawe co stanowi źródło tego trendu? Nie zapominajmy, że jak długo człowiek nie żyje świadomie, tak długo wierzy, że to, co robi, robi z własne nieprzymuszonej woli).

    Szoszana: "Jego oczy były okrągłe. Miał przenikliwy wzrok. Jego twarz była również okrągła. Gdy się poruszał, wyglądało to tak, jakby chodził w powietrzu, a nie po podłodze. O ile dobrze pamiętam, to wizyta ta ... tak mi się wydaje...trwała kilka minut, a potem gigant odwrócił się i wyszedł z mojej sypialni... przez ścianę".

    Szoszana nie mogła już teraz zasnąć.
    Swędziało mnie strasznie całe ciało... drapałam się i drapałam... a przecież do tej pory nigdy się nie drapałam. To wygląda mi na jakąś reakcję... nietypową dla mnie... to bardzo dziwne... Po upływie chyba dwóch godzin wstałam z łóżka i wyszłam na balkon. Wtedy zauważyłam te dwa kręgi, które pojawiły się na trawie przed moim domem.
    (Można wyczuć, że Szoszana - tak jak inni ludzie na całym świecie opowiadając o tego rodzaju prze życiach - mają trudność z określeniem upływu ziemskiego czasu).

    W pewnej chwili poczułam się tak śpiąca, że musiałam wrócić do sypialni i położyć się. Gdy się zbudziłam wydawało mi się, że spałam twardo przez całą noc.

    (Przypominam sobie jak to z początkiem lat 80-tych minionego wieku przebywając na maleńkiej wysepce należącej do polinezyjskiego archipelagu Tuamotu, siedziałem z moją partnerką i parą przyjaciół przed namiotem obserwując niebywale niski, gwieździsty pułap południowego nieba. Czuliśmy się jak w ogromnym planetarium. Na wysepce nie było oczywiście świateł elektrycznych. W pewnej chwili zauważyliśmy gwiazdę, która zaczęła się poszerzać i pulsować jakby kolorami tęczy. W chwilę później gwiazda ta była już całkiem blisko nas i zmieniła swój kształt na wielką kolorową, mydlaną bańkę o średnicy około 4 metrów. Ta bańka mydlana unosiła się przez jakiś czas nad wyspą, po czym kolebiąc się opadła jeszcze niżej, jakby lądując na wyspie. Szacuję, że była od nas oddalona o niecałe 200 metrów. Widząc to mój przyjaciel Bodo przyniósł z namiotu dużą lornetę przez którą wszyscy staraliśmy się zidentyfikować ten tęczowo pulsujący obiekt. Jednak nadal widzieliśmy tylko kolorową bańkę mydlaną, pulsującą kolorowymi światłami. Co ciekawe nie zerwaliśmy się na równe nogi i nie pobiegliśmy w tym kierunku spontanicznie, lecz nie zastanawiając się w ogóle dlaczego, rozeszliśmy się bez słów do naszych namiotów i od razu usnęliśmy!).

    Wracamy z Polinezji Francuskiej do gminy Kadima w Izraelu:
    Pani Jehud opowiedziała sąsiadowi, co stało się jej ubiegłej nocy i ze zdziwieniem usłyszała, że sąsiad rozmawiał już z kilkom mieszkańcami osiedla, którzy opowiadali, że widzieli w nocy UFO. Razem z sąsiadem udali się na miejsce za jej domem, aby obejrzeć powstałe tam podczas nocy dwa kręgi o średnicy cztery i pół metra każdy. Trawa rosnąca w kręgu wygląda tak , jakby  zamieszana ogromnym wiosłem z ruchem zgodnym ze wskazówkami zegara. Jej drugi sąsiad, pan Josef Ichak przyniósł z domu magnetometr, z pomocą którego przebadał kręgi i ich otoczenie. Szczególną uwagę poświęcił na przebadanie sypialni Szoszany jak i stwierdził, że promieniowanie magnetyczne w tych miejscach jest ekstremalnie wysokie.
    Przybyli na miejsce badacze zebrali z kręgów - tak jak przed domem pani Karmeli - czerwoną substancję, którą przesłali do zbadania w izraelskim Instytucie Biologii. 

    Szoszana, tak jak Ciporet przez kilka następnych dni cierpiała z powodu dreszczy, nudności, biegunki i silnych bólów głowy. Gdy już wróciła o siebie, udała się raz jeszcze na miejsce, w którym znajdowały się oba kręgi i wtedy wszystkie dolegliwości wróciły. W tej sytuacji pani Jehud postanowiła nie używać drzwi od podwórza i wchodzić do domu tylko przez drzwi frontowe.

    W owym czasie Ciporet Karmel  mieszkała sama, Szoszana Jehud jest mężatką. Jej mąż nic nie słyszał i - co znane jest ufologom na całym świecie - w trakcie złożonej jego żonie wizyty spał głębokim snem. (Nic nowego pod słońcem. Jeżeli dzieją się rzeczy nowe, to tylko nad słońcem). Gdy pan Jehud obudził się o poranku, jak zwykle włączona była klimatyzacja, wszystkie okna i drzwi w ich domu były zamknięte i nie było nigdzie żadnego znaku włamania, co potwierdziła lokalna policja.
    Jak wiadomo materia składa się z atomów i posługując się pewna technologią, może być przez technicznie rozwinięte kosmiczne rasy traktowana jako przestrzeń przeźroczysta.
    (Koniec z pojęciem prywatności. W rzeczywistości nigdy nie jesteśmy sami!).

    Wszyscy badacze wracając z osiedla Kadima do swych domów  tworzyli przeróżne "scenariusze", starając się zrozumieć dlaczego grupa gigantów, Anakim, wybrała sobie właśnie Moszaw Kadima. [...a może tu udało im się otworzyć z jakichś energetycznych względów portal...?]. Odpowiedzi na to pytanie nie zna nikt...,oprócz samych gigantów oczywiście).

    *świecić przykładem innym narodom - hebr.: or le'goyim; dosł.: światło narodom, przy czym słowo goyim nie ma znaczenia pejoratywnego jak to odbierają niektórzy nadwrażliwi antysemici. Goyim to po hebrajsku po prostu - narody. Np.: o Abramie, który został potem nazywany Abrahamem napisano ...we haja abraham goy gadol - ...a był Abraham wielkim narodem, z czego wynika, że patriarcha - jak go chcą nazywać co-poniektórzy - był Sumerem ("obywatelem") państwa sumeryjskiego, a nie Żydem w narodowościowym tego słowa znaczeniu.

    http://ufos.about.com/od/visualproofphotosvideo/p/israelcrash.htm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz