Jasne jest:
- że
spotkania z ludźmi w czerni przebiegają w wirtualnie zmienionych realiach oraz
- że
użyte tu zostają technologie, z pomocą których można wpłynąć na ludzką
zdolność postrzegania, a także naginać struktury przestrzeni i czasu, np. w
celu umożliwienia tym postaciom nagłego pojawiania się i znikania.
Podobne prawa opisaliśmy w naszej książce pt. „Vernetzte
Intelligenz” (Sieć Inteligencji) w powiązaniu z występującymi doświadczeniami
ludzi z UFO. Przy okazji wyjaśniliśmy model czasu sporządzony przez Stephena
Hawkinga, dzięki któremu rozumiemy możliwość istnienia równoległych światów.
Nie należy z tego wszystkiego wyciągać pochopnego wniosku,
że „ludzie w czerni” i „UFO” są tym samym. Oba zjawiska bazują jedynie na
podobnych podstawach.
Do tego dochodzi jeszcze jeden czynnik. Otóż w ciągu
ostatnich 50 lat temat UFO wzbudzała w większości populacji zarówno
zainteresowanie, jak również strach i obawy. Obie te reakcje starają się
wywoływać ludzie w czerni.
Inicjatorem i sprawcą tych „błędów w Matriksie" -
kimkolwiek jest – stara się więc dopasować do panujących u nas trendów czasu i
silniej zwrócić na nie naszą uwagę.
Po tym wszystkim, co opisaliśmy w poprzednich rozdziałach,
ludzie w czerni stanowią prawie że scholastyczny przykład inteligentnych
programów (w tym przypadku „agentów Matrixa”, których zaprogramowano w pewnym
określonym celu.
W ciągu ostatnich lat zjawisko UFO zaczęło rozwijać się
nowymi torami. Dlatego należało oczekiwać, że także model Men in Black zmuszony
będzie doświadczyć, czym jest kosmiczny proces przemiany.
I oto – patrzcie i dziwcie się!
– tak się faktycznie stało! Ludzie w czerni zostali usunięci stopniowo ze
swoich stanowisk, a zaczął się nowy typ doświadczeń, który budzi nowe lęki i
obawy. To „elegancko ubrana kobieta”.
Z całą pewnością i wy już nie raz spotkaliście na ulicy
elegancko ubraną, atrakcyjną, młodą kobietę. Przede wszystkim jest w tym coś
miłego, coś, co nikogo nie przestraszy, ani nie prowokuje do poproszenia jej,
żeby się wylegitymowała. Panowie chcą z pewnością poprosić ją o jej numer
telefonu!...
I jeszcze jeden aspekt tego zjawiska, który nie od razu rzuca
się w oczy, a zmusza nas do zadanie pytania: Ile z tych elegancko ubranych pań jest naprawdę prawdziwymi
kobietami?
To jasne, że takie pytanie brzmi nienormalnie, nierealnie, ale to, co
dzieje się już od ponad 15 lat m.in. w USA i w Wielkiej Brytanii
jest wręcz niepokojące i wielu ludzi tam żyjących życzyłoby dziś sobie nigdy
więcej nie spotykać się z „elegancko ubraną kobietą” (ang.: well-dressed
woman).*
Maj 2000.
18-letnia Candy Shepherd nie przeczuwała niczego
złego, gdy pewnego dnia zadźwięczał dzwonek w jej domu w Swindon, w hrabstwie
Wiltshire, w Anglii. Otwarła drzwi i zobaczyła przed sobą dobrze ubraną kobietę w wieku około
lat 30. Kobieta powiedziała, że reprezentuje miejscowy Urząd Socjalny i
że chce zobaczyć jej 17-to miesięcznego syna, Jake'a. Candy
Shepherd poczuła się nieswojo i poprosiła tę kobietę, żeby wylegitymowała się.
Ta ostatnia odwróciła się i wyszła na ulicę bez słowa. Nikt jej więcej nie widział.
Chociaż policja później pochwaliła młodą matkę za jej
właściwą postawę, Candy od tamtej pory żyje w ciągłym strachu. Jak to jest
możliwe, żeby zwykła oszustka znała jej imię oraz imię jej syna? Dochodzenie policyjne w tej sprawie nie
wyjaśniło skąd ta młoda, elegancko ubrana kobieta zdobyła te informacje. Nikt z
sąsiadów Candy jej nie widział i nikt z nich nie przekazywał jej żadnych informacji na
temat rodziny Candy Shepherd.
Candy opisała tę kobietę jako rasy kaukaskiej (białoskórą), bardzo szczupłą,
elegancko ubraną. Nosiła prochowiec maxi i miała ostre rysy twarzy. Dziwnie
wyglądały jej cienkie brwi oraz niebywale mocny makijaż.
Ten przypadek reprezentuje bardzo niepokojący fenomen, który
od początku lat 90-tych XX wieku nawiedza przede wszystkim Wielką Brytanię,
Stany Zjednoczone oraz inne kraje anglosaskie. Rodzice małych dzieci są
znienacka odwiedzani przez rzekome pracownice lokalnych urzędów socjalnych,
które z reguły życzą sobie zobaczyć dziecko, zbadać je albo warunki, w których
dziecko żyje, a nawet zabrać je ze sobą. Przeważnie są to elegancko ubrane kobiety,
których wygląd zewnętrzny i sposób bycia budzi respekt i zaufanie. Gdy tylko
jednak prosi się je o okazanie jakiegoś dokumentu tożsamości, natychmiast
schodzą ze sceny i znikają bez śladu.
Kim są te elegancko ubrane panie, nazywane już w żargonie
policyjnym BSW od „Bogus Social Workers” (nieprawdziwe pracownice socjalne)?
[Także: PSW od „Phantom Social Workers” – upiorne pracownice socjalne. Dop.
tłum].**
W ciągu ostatnich lat rodzice na całym świecie zaniepokoili
się wzrostem liczby przestępstw seksualnych popełnianych na dzieciach. Czy owe
elegancko ubrane kobiety są także pedofilkami, seksualnymi przestępczyniami,
które tą droga starają się dotrzeć do swoich niedoszłych ofiar?
Te słusznie na pozór wyglądające podejrzenia napotykają
jednak na energiczne zaprzeczenia ze strony policji. Eksperci twierdzą, że taka
strategia jest dla zbyt ryzykowna, jeśli w ogóle nie zakrawałaby na absurd,
żeby pedofil zadzwonił do drzwi i w biały dzień zażądał od rodziców wydania mu
dziecka. Także motywy tych akcji są wciąż jeszcze nie jasne, bowiem - jak dotąd - jeszcze
nigdy nie powiodły się. Tu i ówdzie zaskoczone, (przeważnie same w
domu) matki pozwalały elegancko ubranej
kobiecie na zbadanie dziecka, lecz nigdy żadna z nich dziecka matce nie
odebrała. Gdy tylko stawia im się jakieś pytania, natychmiast wychodzą i
znikają.
Niestety ta ostatnia wypowiedź policji nie może zostać
potwierdzona.
11-go lipca 2000. Elegancko ubrana kobieta pojawiła się w
Township Kwanobuhle, niedaleko Port Elizabeth w Republice Południowej Afryki i
odwiedziła starszą panią, która opiekowała się nowo narodzoną wnuczką. 16-to
letnia matka dziecka znajdowała się w tym czasie w mieście Humansdorp, 120
kilometrów zdala od domu. Elegancko ubrana kobieta przedstawiła się jako
pracownica socjalna i powiedziała, że chodzi o rutynową kontrolę warunków, w
których znajduje się niemowlę. Po chwili zażądała od babci dziecka, aby jej
przekazała niemowlaka, „ponieważ chce mu dać mleko i zmienić mu pieluszkę”.
Starsza pani zaskoczona sposobem bycia i wyglądem tej elegancko ubranej kobiety
zrobiła to, co od niej wymagano. Elegancko ubrana kobieta zabrała ze sobą
dziecko i już ich nikt nigdy nie widział. ***
Inspektor policji, Marianette Oliviere, która prowadziła
dochodzenie w tej sprawie potwierdza, iż takie odwiedziny pracownic socjalnych,
specjalnie w południowo afrykańskich slumsach są dosyć częste. Elegancko ubrana
kobieta, jak ją opisano, nie była pracownicą lokalnego urzędu d/s socjalnych,
ani też urząd nigdy nie planował takich inspekcji w domu tego dziecka.
Policja wychodzi z założenia, że zjawisko elegancko ubranej
kobiety nie ma nic wspólnego z kidnaperstwem w celu wymuszenia okupu, ani też
nie z przestępstwami natury seksualnej. Motywy działania tych eleganckich pań
nie są znane; – policja nadal szuka ich po omacku. Wyrażano przypuszczenia, że
chodzi tu o fanatyczne członkinie jakiejś sekty, albo o obywatelki walczące o
prawa człowieka, które z sobie tylko znanych względów postanowiły wziąć prawo w
swoje ręce. Nie istnieją jednak żadne punkty oparcia, które wspierałyby te
domysły. Zaś to zależne jest od godnego naszej uwagi faktu, iż nigdzie jak
dotąd nie udało się zatrzymać takiej elegancko ubranej kobiety, ani
zidentyfikować. Po złożeniu komuś wizyty – znikają bez śladu. Przeważnie
skręcają za róg ulicy i znikają, jakby je ziemia połknęła.
Oczywiście policja jest w prawie wszystkich krajach świata
przeciążona liczbą popełnianych przestępstw, lecz w przypadku zjawiska
BSW - nieprawdziwych pracownic socjalnych, nie chodzi o kilka sporadycznych, opisanych
tu powyżej przypadków.
W sierpniu 1990 na przykład, tylko w rejonie przemysłowego
miasta Sheffield, zanotowano aż 250 takich przypadków. W obliczu tak wielkiej
fali tego typu wydarzeń, lokalna prasa ogłosiła nagrodę w wysokości 10 000
funtów szterlingów za zatrzymanie jednej z tych elegancko ubranych kobiet.
Policja ogłosiła wielki pościg i ... nic. Żadnych rezultatów. Takie
stuprocentowe niepowodzenie wszelkich środków dochodzenia jest niecodziennym
zjawiskiem.
Większość spotkań z elegancko ubranymi paniami przebiega
według następującego scenariusza:
- zawsze
chodzi o dobrze ubrane (przeważnie w garsonkach), młode, białej rasy pewne siebie w swych poczynaniach kobiety, które są
- bardzo szczupłe, o małych twarzach i ostrych rysach i często są zbyt mocno
umalowane
- często
ich strój nie harmonizuje ze stanem pogody, np. chodzą w deszczu bez
płaszcza i parasola
- dysponują zadziwiająco szczegółowymi informacjami o odwiedzanych przez
siebie rodzinach; znają np. imiona nowo narodzonych dzieci oraz innych członków
rodziny; informacje, których nie mogły przeczytać na tabliczce na drzwiach
- nigdy
nie były widziane przez sąsiadów, pojawiają się znikąd i znikają; śledztwa
prowadzone przez policję utknęły w martwym punkcie
- przeważnie odwiedzają matki, gdy te są same w domu z dzieckiem
(względnie z dziećmi); rzadko kontaktują się z ojcami, jak to
miało miejsce w poniżej opisanym
przypadku:
18-go lutego1997 roku, po południu, około godziny 17.00
Patrick Leonard otworzył drzwi swego domu przy Glen Street w Colne, w hrabstwie
Lancashire w Anglii. Przed nim stała młoda, około 20-letnia kobieta, która
przedstawiła się jako pracownica socjalna i zażądała, żeby zaprowadził ją do
swojego dziecka. Patrick poprosił ją, żeby pokazała mu swoją służbową
legitymację, na co młoda dama odpowiedziała, że ma ją w samochodzie, który zaparkowała
za rogiem i że zaraz tam pójdzie i ją przyniesie. Patrick Leonard patrzał za
nią, jak dziwnie drobnymi kroczkami oddalała się. Nie czuło się bynajmniej,
żeby była zaniepokojona jego żądaniem okazania mu legitymacji. Gdy po 15
minutach nie wróciła, młody ojciec zatelefonował na policję.
Patrick Leonard opisał tę kobietę jako młodą, 160 cm
wzrostu, szczupłą, o długich aż na plecy spadających włosach piaskowego koloru,
związane z tyłu w koński ogon. Była ubrana w czarny żakiet, białą bluzkę i
czarną spódniczkę. Co go zdziwiło, to fakt, iż mimo zimnej, deszczowej pogody,
nie miała na sobie płaszcza. Jej ubranie
było „aż nazbyt przemoczone”, a to, że zaparkowała samochód za rogiem
wydawało się być niewiarygodne.
Tej kobiety nigdy już nie widziano, lecz Patrick i jego żona
Catherine cierpią od tego dnia z powodu ataków lękowych i zaburzeń snu.
14 grudnia 1998 roku, 22-letnia matka
sześciomiesięcznej córki, w londyńskiej dzielnicy South Harrow, zagadnięta
została na ulicy przez nieznajomą kobietę, gdy wracała z zakupami do domu. Nieznajoma przedstawiła się jako pracownica socjalna i oskarżyła młodą matkę o
znęcanie się nad dzieckiem. Oto powód dlaczego musi jej odebrać dziecko i
zabrać je ze sobą.
Młoda matka była jednak nie dawno w kontakcie w pewną
pracownicą socjalną, dlatego było to dla niej podejrzane, że zjawia się u niej
inna pracownica socjalna bez uprzedzenia. Poprosiła więc ową dobrze ubraną kobietę o wylegitymowanie
się. Gdy ta natychmiast tego nie zrobiła, uciekła do swojego mieszkania i
zamknęła za sobą drzwi. Wówczas jej rozmówczyni odeszła i nikt jej już nie
widział.
Pracownica socjalna opisana została jako kobieta lat około 37, o długich,
brązowych włosach ubrana w beżowy płaszcz.
Czasem taka elegancko ubrana kobieta pojawia się w
towarzystwie elegancko ubranego mężczyzny, jak to miało miejsce w londyńskiej
dzielnicy Edgware; przypadek do którego doszło około trzy lata wcześniej. Ta
dziwna para zażądała pozwolenia na zbadanie niemowlęcia i w tym przypadku matka
dziecka uległa i pozwoliła im wejść do mieszkania. Para ta poddała dziecko
dokładnemu badaniu i w końcu opuściła ten dom, nie wyrządzając krzywdy nikomu.
Jednak matka dziecko jest nadal wstrząśnięta.
Być może to nie przypadek, że elegancko ubrane kobiety
stanowią taką zagadkę dla policji. Analizując dokładnie opublikowane dotąd
przypadki, napotykamy mianowicie na zadziwiające równoległe z nie mniej
zagadkowym tematem – ludzi w czerni. Odfiltrowując bowiem z poszczególnych
relacji nie istotne szczegóły, pozostają istotne części składowe, pasujące
zarówno do zjawiska elegancko ubranych kobiet jak i ludzi w czerni:
- pojawiają się znikąd i znikają nagle bez śladu
- zawsze
widywani/widywane są przez jedną tylko osobę, a tylko w bardzo niewielu przypadkach
przez jeszcze kogoś postronnego
- nigdy nie można ich zidentyfikować ani ująć
- są to
osobowości pewne siebie i zastraszają grożąc ludziom których odwiedzają, jednak nigdy nie
spełniają swoich gróźb
- dysponują przy tym niebywałą znajomością danych osobistych oraz warunków
panujących w danej rodzinie.
Z wyżej wymienionych przyczyn – przynajmniej w kręgach
badaczy, którzy otwarci są także na niekonwencjonalne możliwości wyjaśnienia
obu zjawisk – przypuszcza się, że owe elegancko ubrane kobiety to nowy wariant
ludzi w czerni.
Istnieje dla takiego rozwoju wydarzeń przekonywujący powód.
Otóż wyjawiliśmy tu hipotezę, iż ludzie w czerni nie mogą być postrzegani jako
realni agencji rządowi albo agenci służb wojskowych, lecz raczej jako „błąd w
Matriksie”, czyli jako wynik celowej manipulacji dokonanej na naszej rzeczywistości;
są to inteligentne programy wyzwalające w ludziach strach. Podczas trwającej
dziesiątki lat zimnej wojny, chodziło zawsze o strach przed wybuchem wojny
wywołanej inwazją wroga, co przeniosło się w owym czasie na rozwijający się
właśnie fenomen zwany „UFO”, który także uznany został za jedno z poważnych
zagrożeń ludzkości.
Pomijając na chwilę temat międzynarodowego terroryzmu,
główne lęki i obawy ludności wyraźnie przemieściły się od tychże globalnych
problemów, w kierunku prywatnego i rodzinnego sektora, gdzie najczęściej
spotykane są przestępstwa popełniane na dzieciach – zjawisko, którego obawia
się coraz więcej ludzi.
To właśnie odpowiada dokładnie różnicom między zjawiskiem
ludzi w czerni, a zjawiskiem elegancko ubranej kobiety. Podczas gdy ci pierwsi
ukazywali się jako godne respektu osoby pochodzące ze sfer
rządowo-wojskowych, druga grupa (eleganckie panie, pseudo pracownice socjalne)
pasuje właśnie do socjalnych i społecznych tematów oraz do
zagrożeń na tych płaszczyznach egzystencji. Nie powinno więc już nikogo dziwić, dlaczego relacje o zjawisku
elegancko ubranej kobiety pojawiły się z początkiem lat 90-tych ubiegłego
stulecia, gdy w tym samym czasie liczba spotkań z ludźmi w czerni
zaczęła gwałtownie maleć, co nie oznacza bynajmniej, że te przeżycia nie były i nie są
realne. Jest to co więcej znakiem tego, że nasza zewnętrzna rzeczywistość, ta
którą przeżywamy, dopasowuje się do stanu świadomości oraz emocjonalnego
ludzkości.
Jasnym jest, że pierwotna wersja osobliwych agentów w Matriksie,
a więc pierwsza generacja „ludzi w czerni” powstała w wyniku celowej
manipulacji Matriksem. Czy jednak dalszy rozwój tego fenomenu
stanowi tylko następstwo możliwości procesu autokorekty Matrixa zgodnie z
zasadami genetycznego programowania, czy też sprawca i twórca tych programów
(ludzi w czerni) osobiście manipuluje tymi programami w tym procesie – to
pozostaje chwilowo w sferze niejasności.
M.in.:
Ostatnio zaobserwowano nowe programy w Matriksie: BIK - ang.: black-eyed-kids; także BIC - ang.: black-ayed-children - dzieci o czarnych oczach, ale o tym już w innym artykule. (RN)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz