Z moich notatek z lat 80-tych ubiegłego stulecia
Na temat najbardziej strzeżonej tajemnicy
ośrodka NASA wygadali się ostatnio... uczeni radzieccy. Tłem tak niepospolitej w
Związku Sowieckim gadatliwości jest niezwykłej wagi odkrycie rosyjskiego
astrofizyka, Siergieja Bożicza. Sprawę tę nagłośnił pułkownik armii radzieckiej, prof. Borys Sokołow
z Uniwersytetu Moskiewskiego.
- Jeszcze w latach 1950-ch Bożicz zauważył dwie lecące blisko siebie satelity krążące wokół Ziemi po dzień dzisiejszy.
Każdy z tych obiektów posiada średnicę około 30 m.
W owym czasie loty kosmiczne tkwiły
jeszcze w powijakach i dlatego Rosjanie podejrzewali, że udało im się zauważyć
jakąś tajną, amerykańską broń umieszczoną na ziemskiej orbicie. Podczas dokładniejszych obserwacji zauważono
obok tych obiektów także mniejsze fragmenty.
Płk. Borys Sokołow
Już wówczas pułkownik Boris Sokołow wypowiedział swoje niesłychanie dla żyjącej w niewiedzy stwierdzenie: Jak widać eksplodował tam pozaziemski statek
kosmiczny, którego fragmenty okrążają Ziemię. Mimo to także prof. Sokołow nie był jeszcze stuprocentowo przekonany. Prowadząc dalsze badania
poprosił o wsparcie kilku poważanych (w owych latach) ekspertów m.in. znanego też na Zachodzie, pułkownika, dra Aleksandra Kazańcewa.
Dr. Aleksander Kazańcew
Uczeni ci zajmowali się przez kilka
następnych lat dalszymi obserwacjami, pomiarami i analizami, na temat których
wypowiedział się w końcu sam prof. Kazancew: Nie podlega to już dziś najmniejszej wątpliwości, że statek należący do
jakiejś pozaziemskiej cywilizacji okrążał planetę Ziemię i być może załoga
miała nawet zamiar lądować. Z nieznanych przyczyn pojazd ten został rozerwany, a jego fragmenty
okrążają od tego czasu na globus. Załoga tego statku nie uszła z pewnością z życiem. Według naszych badań, statek ten miał średnicę około 60 metrów; wysokość 30
metrów. Wnętrze tego statku zostało podzielone na 5 etaży. Z powodu eksplozji
pojazd ten został rozerwany na minimum 10 różnej wielkości kawałków. Dwa
z nich mają średnicę około 30 m.
Pogłębiając dalsze obserwacje, wszyscy biorący w tym projekcie udział chronili wyniku swoich badań jako
tajemnicę państwową. Zarazem zespół ten rozważał ewentualne możliwości
techniczne, pozwalające na ukrycie resztek
wraku tajemniczego statku kosmicznego. Rosjanie liczyli na
uzyskanie rozwiązań technicznych, o ile uda im się przebadać te fragmenty,
a to pozwolił by im na poważne wyprzedzenie - nie tylko amerykańskich - ale też własnych planów.
Wprawdzie w owych latach dwojono się i trojono tak, że loty kosmiczne poczyniły
błyskawiczne postępy, przy czym w ramach tego rozwoju pentagon zarządził zainstalowanie głęboko w skałach Rocky Mountains mało znaną wówczas opinii publicznej
stację śledzenia obiektów latających w atmosferze. Były to oczy USA w
postaci instrumentów pomiarowych i obserwacyjnych monitorujących i rejestrujących nawet
najmniejsze krążące wokół Ziemi satelity. Stacja ta dysponowała już wówczas gigantycznymi komputerami przetwarzającymi wszystkie
dane techniczne, jak tory lotu,
szybkość poruszających się obiektów latających itp. Cokolwiek porusza się
po niebie, wszystko zostaje zauważone przez oczy
z Rocky Mountains. Stacja ta należy do najważniejszych baz amerykańskiego
lotnictwa i zaopatrzona jest w czerwone
telefony, łączące ją z Pentagonem i Białym Domem. Sowieci zdawali sobie
oczywiście sprawę z faktu, że fragmenty rozerwanego statku kosmicznego
zauważone zostały już także przez stację Rocky Mountains oraz z faktu, że nie uda im się ukryć fragmentów pozaziemskiego wraku dla swoich własnych
badań.
[Zastanawiam się, dlaczego istoty poza ziemskie nie usunęły śladów swojej obecności na orbicie ziemskiej w czasach, gdy Ziemianie nie prowadzili lotów kosmicznych. Czyżby pozostawiono je tam celowo? RN]
Do tego myśl o być może przygotowywanej już przez NASA akcji
ściągnięcia szczątków kosmicznego pojazdu na Ziemię spędzała im sen z powiek.
[Ludzie wzdragają się na myśl o współpracy jak długo nie są do niej zmuszeni, o czym świadczy zjawisko zwane konkurencją. To jeden z defektów psychologicznych ludzkości tej Ziemi. Związek Rad obawiał się, że wieńce laurowe dostałby się
Amerykanom. Cóż za strata! RN]
Rozmyślając nad tymi trudnościami, Sowieci przypomnieli sobie o
planowanym na 1963 rok a rok później zrealizowanym projekcie współpracy w
Kosmosie z Amerykanami. Potajemnie urządzono w Moskwie tajne spotkanie na
najwyższym szczeblu z kilkoma delegatami z NASA i zaproponowano im przeprowadzenie
tajnej akcji mającej na celu ukrycie resztek odkrytego wraku statku kosmicznego.m.in. powiedział, że w
większych częściach tego pojazdu muszą znajdować się ciała członków załogi, czyli że po ich przebadaniu badacze będą być może w stanie określić, skąd istoty te
przybyły.
Po dokładnym przestudiowaniu przez
delegatów NASA obszernej dokumentacji sporządzonej przez sowieckich naukowców
zgodzono się, że naszą planetę okrążają fragmenty rozsadzonego statku
kosmicznego, jaki przybył do nas z głębin Kosmosu i uległ wypadkowi z
nieznanych nam przyczyn. Podczas tego tajnego spotkania omówiono także kwestę
sfinansowania jako to ujęto największego kosmicznego przedsięwzięcia naszych czasów.
Eksperci z NASA powiedzieli, że związane z tą akcją koszta nie będą mogły zostać
pokryte z bieżącego budżetu, jaki wynosi chwilowo ponad 5 miliardów dolarów, jednak żywią nadzieję, iż otrzymają wsparcie finansowe w ciągu
najbliższych kilku lat.
Wprawdzie w związku z tym tajnym spotkaniem doszło do „przecieków”, lecz ze względu na nieznaczną ilość szczegółów zawartych w tych "niedyskrecjach", uznano je za kaczkę dziennikarską.
Rosjanom nadal zależy na wieńcach laurowych w związku z odkryciem szczątków wraku, pomimo że bez pomocy ze strony NASA (czytaj: Pentagonu) nie
będą w stanie pokonać tej finansowej natury przeszkody. Skoro już zdecydowali się na
uniesienie kurtyny i przyznali się do posiadanych wiadomości, to jedyną tego
przyczyną jest chęć utrzymania swojego prestiżu w oczach opinii publicznej. Tajne projekty tego
przedsięwzięcia leżą już na biurkach w Baikonur w Kazachstanie, jak i na biurkach placówek technicznych NASA.
Bajkonur - założony w 1955 r. kosmodrom ulokowany na terenie Kazachstanu
Cape Canaveral, w latach 1963-1973; dziś Cape Kennedy.
Tu znajduje się amerykański oficjalny ośrodek lotów kosmicznych
Strach tykać takie obce obiekty. Ciekawą teorię na ten temat ma: http://uleszka.uprowadzenia.cba.pl/webacja/atomwoj/bogatom06.htm
OdpowiedzUsuńCiekawe czy nadal lata ten stary wokół biegunowy: http://innemedium.pl/wiadomosc/satelita-black-knight-tajemniczy-obiekt-orbicie-polarnej-ziemi
Może to takie, podwieszone miny, które zasyfiają ziemię i trują ludność w interwałach czasowych, ewentualnie monitorują liczbę ludności czy inne zjawiska i "spływa z nich łaska" -pomoru? Przestępca zazwyczaj po sobie sprząta swoje narzędzia, a więc to co zostało nie należało do napastnika? Piramidy, różne niemożliwe do podrobienia artefakty?
Z tym UFO to Illuminacka ściema. już dawno prezydenci Amerykańscy kombinowali jak koń pod górę jakby tu zjednoczyć ludzi pod pozorem niebezpieczeństwa z kosmosu. Papież tez jest gotów ochrzcić kosmitów. Pieprzą trzy po trzy para piętnaście, aby zainscenizować Blue Beam.
OdpowiedzUsuńKTO NIE DOSWIADCZYL TEN NIE MA POJECIA ........ JA TAK .
OdpowiedzUsuńCi, którzy doświadczyli tzw UFO, to jest albo ukryta technologia, o której się nie mówi maluczkim, a która już dawno jest w posiadaniu władców świata, albo są to tzw znaki i cuda, czyli demoniczne manifestacje. Gdyby w średniowieczu jeden czy kilku ludzi gadali do małego urządzenia jakim jest komórka, to z pewnością wzięliby go za kosmitę.
OdpowiedzUsuńWysilacie się w komentarzach ale potraficie tylko kierować się wiarą . Nie posiadacie wiedzy.Zapamiętajcie sobie raz na zawsze -nikt Wam nie ujawni żadnych faktów. Jesteście od wieków okłamywani przez rządzących i do czasu kiedy powstanie prawdziwa cywilizacja będziecie zawsze okłamywani i niczego nieświadomi. Pozostaje Wam tylko wierzyć albo nie wierzyć.
OdpowiedzUsuń