Roman

Roman

środa, 6 lipca 2016

DEMOKRACJA - PODATNIK PŁACI ZA KONTRDEMONSTRANTÓW

   Demonstracja kojarzy się nam demokracją, z wolnością wypowiedzi, z wolną wolą, ze swobodą uzewnętrznienia swoich intencji. Systemy ujęte w języku ludowym pod parasolem "zamordyzmu" nie zezwalają na spontaniczne demonstracje. Demonstrować wolno prawnie tylko te uczucia, które zezwalane są przez władzę. Pamiętam, jak bodajże jako 8-letni chłopczyk stoję na ulicy trzymając w dłoni biało-czerwoną chorągiewkę. Wokół mnie dzieci z takimi samymi chorągiewkami w dłoniach. Biorę udział w demonstracji. Ulicami Katowic przejedzie (ach!) Walter Ulbricht, przywódca bratniej NRD. [Nota bene to ten, który oficjalnie ogłosił: Mur? Jaki mur? Nie mamy zamiaru wznosić żadnego muru. Po czym poszedł na spotkanie z budowniczymi berlińskiego muru, za którym siedziałem jako więzień z początkiem lat 70-ch minionego stulecia]. Mamy machać chorągiewkami i wołać NIECH ŻYJE! NIECH ŻYJE! Wokoło powiewają na wietrze flagi bratnich narodów. Ludzie niosą transparenty
z pięknie brzmiącymi hasłami...


   Demonstrujemy jedność z tym szlachetnym człowiekiem i jedynie słusznym systemem władzy wiodącej do dobrobytu. Nie rozumiem jeszcze tego wszystkiego. Wymachuję bezwolnie chorągiewką wraz z innymi dziećmi - małymi hipnotyzowanymi biorobocikami. Mnie interesuje tylko jedno - limuzyna. Ten wyraz wywołuje we mnie rezonans. Limuzyna... Cóż za wspaniała wibracja!... Innym razem machając chorągiewką podziwiałem limuzynę, w której jechał brązowo skóry człowiek - Jawaharlal Nehru. To był też pierwszy raz kiedy zobaczyłem na własne oczy kolorowego człowieka ubranego inaczej niż mój tata.

   Z jakich wibracji składa się wyraz (bowiem wyraża uczucia) - demonstracja?
Demon i monstrum. Demonstracje są organizowane przez manipulatorów ludzkimi uczuciami. To monstrualne narzędzie służące każdej władzy - szczególnie tej w cieniu. Brać udział w demonstracji = brać stronę, czyli służyć bezwiednie tym, którzy niszczą kosmiczne prawo jedności - skłócają i panują.
- Więc co? Nie demonstrować? Trzymać gębę na kłódkę?
- Nie. Żyć swoim życiem i jednoczyć się z tymi, którzy też dorośli już do tego rozpoznania. 


   
   W demokratycznych Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej
i w demokratycznej Unii Europejskiej (która może lada dzień zmienić szyld na Stany Zjednoczone Europy) podatnicy opłacają usankcjonowane demokratycznie przez prawo demonstracje i kontrdemonstracje.
Oczywiście kontrdemonstranci nie otrzymują stawki płatnej od godziny jak to ostatnio wyszło na jaw w Dreźnie, gdzie biuro pośrednictwa pracy oferuje stawki:


To nic nowego. Demonstranci kijowscy (Euro-Majdan) też byli opłacani przez Sorosa: http://www.prisonplanet.pl/polityka/soros_przyznal_sie,p672012007

   Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, kontrolowane massmedia doniosły, że to znowu plotki. Nikt nikomu nie płaci za udział w demonstracjach ani €10 ani €25. Taka jest prawda i już. Ludzie, którzy wierzą w takie teorie spiskowe są wręcz śmieszni. Okazuje się jednak, że znowu mamy tu do czynienia z realizowaniem spisku, a nie z teorią. Podprogowo zachęcać do wzięcia udziału w demonstracji można podstawiając jakiegoś "gwiazdora", np.: https://www.youtube.com/watch?v=Lq1SSQ2ob30

W Niemczech zapraszają np. popularnego piosenkarza i aktora Herberta Grönemeyera do wzięcia udziału w demonstracji, a wówczas władze miejskie nie szczędzą nawet setek tysięcy €uro z pieniedzy podatników. Na przykład w Dreznie oferowano €20 000 (słownie dwadzieścia tysięcy Euro) dla kontrdemonstrantów. Nawet dojazd na miejsce demonstracji opłacany jest przez podatników ...

http://www.parldok.thueringen.de/ParlDok/dokument/55730/zusch%C3%BCsse-aus-dem-landesprogramm-f%C3%BCr-demokratie-toleranz-und-weltoffenheit-f%C3%BCr-fahrten-zu-gegendemonstrationen-bei-rechtsextremistischen-aufm%C3%A4rschen.pdf

Głównym źródłem dochodów i motywacji kontrdemonstrantów jest podatkowe stowarzyszenie promowania zrzeszonych - rzekomo - pożytecznych związków. Małe związki działające jako non profit organizations, rzekomo pro publico bono z 20 zatrudnionymi na pół etatu pracownikami mogą być wspierane nawet nieopodatkowaną sumą wynoszącą ponad 1 milion €uro rocznie, która niemal całkowicie znika w kieszeniach owych związkowców [to opracowana od lat metoda Made in USA]:

Źródło:

Nie jest łatwo śledzić finanse tych nieczerpiących zysku dobroczynnych związków i tylko czasem to i owo wymknie się na światło dzienne (tak jak to się stało w Dreznie). I co? I nic. Ustawodawcy nie są jakoś zainteresowani skorygowaniem tej sytuacji... - mimo że owe związki rzekomo nie działające dla zysku otrzymują te miliony z kasy podatników! Kolidowałoby to oczywiście
z interesami członków owych związków i interesami różnych partii "chrześcijańskich". Kasa daje wolność i możliwość manipulowania masami. Masy są zainteresowane zyskami, bo władza daje przykład jak można żyć wygodnie jeśli ma się głowę na karku i jest się zaradnym. Nieudaczników zawsze można kupić. Niektóre z tych związków od czasu do czasu obiecują "przejrzystość"
i na tej obietnicy się kończy. Kręgi kontrolujące je na to nie zezwolą. W Unii Europejskiej na taki proceder nie byłoby przecież miejsca. Opłacanie kontrdemonstrantów z pieniędzy podatników? Jeszcze jedna absurdalna teoria spiskowa.

   Ta mafia składająca się z sieci licznych związków karmi kontrdemonstrantów przeciwko jakiejkolwiek demonstracji opozycji, która może potencjalnie zagrozić mafijnemu systemowi finansowania, zaś motywacja zwolenników tego sposobu na życie jest jasna. Swoje nazwisko i imię chcą umieścić na liście oczekujących na "pracę" najwyżej jak to możliwe. Są gotowi za pieniądze demonstrować gdziekolwiek a im częściej tym lepiej. Także rady studenckie są odpowiedzialne za podżeganie i mobilizowanie do kontrdemonstracji studentów - oczywiście bezinteresownie, non profit. Tak jest np. przykład w Wuppertalu.

   Student filozofii (gender), Dennis Pirdzuns jest przewodniczącym  studentów w Wuppertalu. Wprawdzie do AStA (Allgemeine Studentenausschuss - Powszechny Komitet Studencki) wybrano tylko 1468 z 20 147 studentów, niemniej jednak komitet dysponuje rocznym budżetem w wysokości około
€700 000 (z tego €289 500 przeznacza na pensje, a €37 000 na sport i ryczałtową opłatę za bilety teatralne), jednak karmi się z pieniędzy wpłacanych przez wszystkich studentów. Jak widać można nieźle żyć jako zawodowy kontrdemonstrant. Wprawdzie  Frankfurter Allgemeine Zeitung pisze, że jest inaczej, to zorientowanym w obecnej sytuacji wiadomo, że jest to jedna z "brudnych redakcjI" dogorywającej powoli zakłamanej prasy.

Wniosek: Pieniędzmi podatników (także studentów) nigdy nie dysponują ludzie, którzy na nie musieli zapracować.

Pieniędzmi podatników dysponują polityczni i związkowi przestęcy,
którzy tych pieniędzy nie zarobili. Finansowanie związków opłacających kontrdemonstrantów to okradanie zmuszonych do płacenia podatków obywateli. W Niemczech i w USA mówi się sumach opiewających na miliardy rocznie. Za tworzenie iluzorycznego obrazu zwanego demokracją płacą naiwni podatnicy.

1 komentarz:

  1. Ja też witałem Waltera Ulbrichta ale jako uczeń 1 klasy Technikum Elektronicznego(EZN) we Wrocławiu. Mieliśmy chorągiewki, wznosiliśmy okrzyki i przemieszczaliśmy się co jakiś czas z ulicy na ulicę aby pokazać przyjaźń narodów i kochające przywódców innych Demoludów polskie społeczeństwo Nie było wtedy kontrdemonstrantów , a szkoda. Niestety nie dane mi było zobaczyć W. U. bo jechał zamkniętym samochodem na głębokim siedzeniu. Pewnie też myślał o tym jakby tu odebrać nam Wrocław. Niemcy Wschodnie też miały roszczenia do Ziem Odzyskanych przez Polskę.

    OdpowiedzUsuń