Roman

Roman

wtorek, 22 listopada 2016

ODWRÓĆMY SIĘ OD ZEWNĘTRZNEGO ŚWIATA...

... bo nasz prawdziwy świat, nasz wymiar świadomości, nasza realność, nasza rzeczywistość jest w nas; w nas JEST nasza Jedyna Ojczyzna. Tę niegdyś - każdy w swoim czasie - opuściliśmy i do niej każda dusza, każdy z nas kiedyś wróci...
- K i e d y ?!
- To zależy od podjętej decyzji każdego człowieka indywidualnie. Wystarczy tylko odwrócić wzrok od wydarzeń zewnętrznego świata; innymi słowy od obrazów przeszłości, które składają się jak fraktale na większy holograficzny obraz zwany przez nas "światem zewnętrznym", albo też "światem doczesnym".
Pamiętajmy też, że żywy organizm, planeta Ziemia (niezależnie od jej kształtu, bowiem w każdym przypadku posiada duszę) nie jest światem. "Świat" istnieje na planecie i odzwierciedla myśli jego mieszkańców.
Gdyby nie nie istnieli mieszkańcy tego świata - świat by nie zaistniał.

- Ten materialny świat można zmienić tylko w jeden sposób - o ile ktoś jest zainteresowany aby się tym zająć - a mianowicie kierując się bezinteresowną, bezwarunkową miłością do upadłych, kosmicznych istot, miłosierdziem odczuwanym na widok oszalałych braci i sióstr - i ćwiczyć się w Boskiej cierpliwości. Ten ruchomy obraz można stopniowo zmieniać zmieniając swoje własne nastawienie do świata materii w ogóle i ucząc tego samego nadchodzące pokolenie biorąc tym samym udział w procesie dematerializacji tego świata zaczynając od samego siebie.

- Oto jeden z przykładów czym jest obraz tego materialistycznego obrazu zwanego "światem". Naszym światem? Na pewno naszym?

Shawan Jabarin

- Np. dlaczego pięciu amerykańskich prawodawców spotkało się 29 maja b.r.
z Shawanem Jabarinem, długoletnim działaczem organizacji terrorystycznej
o nazwie Popular Front for the Liberation of Palestine (Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny)?
Członkowie tej organizacji mają krew na rękach tak, jak ich żywe lustro - powstałe w 1948 roku państwo o nazwie Izrael. Obie strony tego podsycanego od lat przez międzynarodowych "prawodawców", a niechcianego przez licznych, żyjących na terenie Bliskiego Wschodu zwanym "Palestyną" Arabów
i Izraelczyków* konfliktu, biorą udział w krwawym warsztacie, który zakończy się dopiero wtedy, gdy obie strony zrozumieją, że narzucone im przed tysiącami lat przez demoniczne istoty kolonizujące planetę Ziemię szatańskie prawo "oko za oko, ząb za ząb" im nie służy, o czym świadczy nieustannie rosnąca liczba kalek i trupów po obu stronach sztucznie zwaśnionych grup zwanych poprawnie narodami - "narodem żydowskim" i "narodem palestyńskim". W rzeczywistości są to tylko nazwy; nazwy których używamy ze względu na narzuconą ludziom żyjącym w stanie niewiedzy poprawność polityczną, nazwy które nie odpowiadają rzeczywistości. Dzisiejsza "Palestyna" to dawniejsza południowa Syria. Wie o tym każdy mieszkaniec Bliskiego Wschodu.


Bezmyślni, skłóceni przez prawodawców uczestnicy krwawych warsztatów


Rezultaty warsztatów


Obie strony służąc śmierci a nie życiu poświęcają
swoje dzieci i wnuki, a więc swoją przyszłość
w której sie odrodzą...

Jak długo jeszcze to potrwa?
...aż obie strony nie zrozumieją,
że "kto po miecz sięga - od miecza ginie",
że "należy czynić dobro tym, którzy zawinili"
i już "nie wiedzą  c o  czynią".
Temu stanowi rzeczy są winni prawodawcy.

Czy to nie my ludzie powinniśmy być prawodawcami w myśl starożytnej zasady vox populi - vox Dei; głos ludu jest głosem Boga?
O jakim prawie tu mowa?
O Uniwersalnym, Boskim Prawie czy o szatańskim, stworzonym przez kosmicznych degeneratów?

- Prawodawców różnej maści w tym świecie dostatek, ale dobre wieści są takie, że i oni zmuszeni będą - każdy z tych ludzi we właściwym dla niego czasie - zaakceptować gorzką prawdę (gorycz jest zdrowa), a mianowicie, że nie są prawodawcami, bowiem ich świat przeminął. [W języku ludowym takie gorzkie, wyzwalające od stanu autohipnozy doświadczenie nazywa się "zbudzeniem się
z ręką w nocniku"w nocniku (symbol podświadomości) pełnym "nieczystości", aby posłużyć się w tym miejscu symboliką z ich rzekomo świętych ksiąg].

- Grupa prawodawców reprezentująca amerykańską partię rzekomych demokratów spotkała się z członkiem arabskiej grupy terrorystycznej podczas podróży finansowanej przez muzułmańską non-profit organisation. Takie organizacje ściągają haracz także od swoich.
Organizacja non-profit to organizacja założona na prawdę lub rzekomo pro publico bono, która prowadząc swoją działalność skupia się na wspieraniu dobra i nie kieruje się osiągnięciem zysku. Wyżej wspomniana organizacja jest skrajnie anty izraelska, w odróżnieniu od organizacji zwanych non-profit sponsorowanych przez nie muzułmanów. Mowa tu o multimilionowych (w $ i €) interesach, z których czerpią zyski przed szeroko zamkniętymi oczami opinii publicznej przeróżni, liczni "prawodawcy". Tych pięciu dżentelmenów-kongresmanów-demokratów- amerykańskich patriotów (to takie modne w USA) udało się w 100% opłaconą i opłacającą się im podróż do Jerozolimy i Ramallah.... (Ich nazwiska to: Luis Gutierrez reprezentant stanu IL, Dan Kildee rep. stanu MI, Mark Pocan, rep. stanu WI, Matt Cartwright rep. stanu PN oraz Hank Johnson, rep. stanu GA. Tu dane te są drugorzędne). 

Ci prawodawcy spotkali się z przedstawicielem organizacji terrorystycznej, która od lat organizuje ataki ogłupionych  samobójców, zabójstwa, morderstwa i porwania samolotów.


- Jabarin służy również jako dyrektor palestyńskiej organizacji praw człowieka Al-Haq, która opłaca prawodawców na rzecz bojkotowania Izraela i de-legitymizacji tego państwa tak, jak to czynią pro-izraelskie non-profit organizacje. Tego nauczył świat brytyjski rząd Jej królewskiej Mości: w każdej sytuacji - busines as usual (interesy są niezmienne). Dla ludzi tego pokroju - rzekomych obrońców praw człowieka oraz rzekomych prawodawców - pokój stanowi zagrożenie i koniec intratnych zarobków. Pan Jabarin nie cierpi z powodu rozdwojenia jaźni, ponieważ obie jaźnie mu służą, zarówno dr. Jekyll jak i Mr. Hyde. Jedna twarz to przewodniczący organizacji praw człowieka, a druga to aktywista organizacji terrorystycznej, która ciągnie za sobą jak kometa krwawy ogon morderstw i zabójstw. Zabijani są muzułmanie, żydzi i chrześcijanie. Z obrony praw czlowieka można nieźle żyć**. Jabarin nie ma prawa wjazdu na teren Izraela i królestwa Jordanii, zaś amerykańscy kongresmani nie chcą komentować celu podróży do Jerozolimy i Ramalli oraz tematu rozmów z reprezentantem partii demokratów, która nie dostała się tym razem do Białego Domu (co bynajmniej nie oznacza, że straciła swoje wpływy). Show must go on... (przedstawienie musi być kontynuowane)...


- Jonathan Schanzer, wiceprezes oddziału badań Foundation for Defense of Democracies  (Fundacja Obrony Demokracji) stwierdził,  że: "W najlepszym razie, postępowanie (w/w kongresmenów) świadczy o nieprzemyślanej, pochopnej decyzji, która nie może być w pełni zrozumiana, zaś "w najgorszym wypadku, panowie ci świadomie angażują się w konszachty z (jadowitą figurą),
z człowiekiem znanym ze swojego antyizraelskiego nastawienia i jego niepokojących więzi ze znaną organizacją terrorystyczną".

- Palestinian Initiative for the Promotion of Global Dialogue & Democracy (Palestyńska Inicjatywa Promocji Globalnego Dialogu i Demokracji - MIFTAH), która opłaciła podróż owych amerykańskich demokratów, portretuje siebie również jako organizację praw człowieka, a zarazem często angażuje się
w retorykę wspierającą terroryzm. Tego nauczyli się od białych ludzi "przemawiających słodko, a równocześnie myślących kwaśno" parafrazując słowa Jezusa sprzed 2000 lat. MIFTAH jest organizacją, która idealizuje
i pozytywnie odnosi się do zamachów samobójczych i tego rodzaju bohaterskiej aktywności w imieniu Allaha. Jeden z zaproszonych do Jerozolimy przez MIFTAH Amerykanów, Hank Johnson, po powrocie z podróży nazwał Izraelczyków mieszkających w Judei i Samarii "termitami". Tego typu wypowiedzi można kupić jak widać nawet u kościelnych chrześcijan, których projekcje mózgowe świadczą o tym, że chrześcijanami są tylko na pokaz.
Z drugiej strony barykady działają prawodawcy gotowi sprzedawać swoje wypowiedzi dla ukierunkowanych inaczej non profit organizacji.
 - Wracając do meritum artykułu: czas odwrócić się od zewnetrznego świata
i nastawić nasze anteny na wewnętrzną stacje nadawczą z ktorej płynie poprzez oczyszczone już z nienawiści dusze miłość, harmonia i życzliwość. Bliźni zdrowy czy chory nie jest termitem ani szczurem, lecz kosmicznym bratem lub siostrą - nie więcej i nie mniej.





Już się budzą

6 komentarzy:

  1. Mein Liebe Nacht, bardzo to było potrzebne co napisałeś. Wielkie dzięki w imieniu wszystkich, którzy są tego samego zdania co ja.Przecież człowiek to zawsze człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. bravo P E L A G I O !!! pozdrawiam - bogdan

    OdpowiedzUsuń
  3. ...nie da się tak zupełnie odwrocić od świata,trzebaby bylo porzucić cywilizację, zaszyć się w buszu itp ,ale to niebywale trudne , wymaga odwagi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję rację praca np mnie tak wykańcza że mało zostaje na rozwój duchowy . Ma sie rodzinne i trzeba chociaz człowiek wraca z pracy i pada na twarz. Nie znam rozwiązania jak sprawić by odrobine było lżej liczę jednak ze ludzkość obudzi sie i wszyscy beda mieli czas i sile dla siebie i kosmicznych braci i sióstr :)

    OdpowiedzUsuń
  5. panie Romanie co pan sądzi o książce pani Barbary Marciniak ,czy ta bitwa na bliskim wschodzie toczy się o owe gniazda gadzie i o kilkuset tysiączne status quo o jego utrzymanie ?
    http://rs.maszyna.pl/~boberov/Kippin/128-Zwiastuni%20%c5%9bwitu/128-04.htm

    OdpowiedzUsuń
  6. M.in. tak oraz o portal nad Jerozolimą. Allah walczy przeciwko Jehowie, więc ludzie zwalczają się wzajemnie na Ziemi.

    OdpowiedzUsuń