Roman

Roman

piątek, 24 marca 2017

Z MOJEGO BIURKA

Ze względu na ruchliwy tryb życia (bo życie jest ruchem) jaki wciąż prowadzę nie zawsze jestem w stanie odpowiedzieć na każdy list skierowany na mój adres.
Poniżej pozwalam sobie zamieścić jeden z nich i opublikować wierząc, że w przekazanej tu formie tekst ten może wyjaśnić wiele, jeśli chodzi o współżycie skłócanych przez demoniczne charaktery płci na Ziemi. Także i tę sferę powinniśmy wnieść światło zrozumienia, harmonię, bezinteresowną miłość i uniwersalne poczucie jedności. Tak uważam i takoż czynię.

Szanowny Panie Romanie!
- Nazywam się Jarek, mieszkam w Warszawie, mam 49 lat. Z wielkim zaciekawieniem oglądam Pana filmy, gdyż zawierają mnóstwo informacji o świecie i nas samych, a których sam bym nie odkrył. Postanowiłem do Pana napisać prośbę o wyjaśnienie kilku wątpliwości, niespójności logicznych. Nikt z mentorów, którzy publikują swoje wypowiedzi, tak do końca nie tłumaczy w pełni aspektów duszy ani miłości między mężczyzną i kobietą na ziemi, które to szczególnie mnie interesują.
Żywię nadzieję, że 
być może zechce Pan poświęcić mi chwilę i wytłumaczyć te zawiłości lub chociaż odesłać do jakiegoś filmu/treści, którą przeoczyłem.Jeśli chodzi o mnie, myślę że jestem osobą świadomą i obudzoną, podążającą swoją drogą uduchawiania. Choć czasem mam wrażenie, że to bardziej trening wyobraźni i bajki, które dziwnie bardzo mi się podobają i mi odpowiadają, gdyż kiedyś poczułem że życie w takiej formie jakie tu jest (system zła) nie odpowiada mi i przestało mi na nim zależeć. Wtedy na szczęście zaczęły płynąć powoli do mnie treści pozytywne z różnych źródeł.
Dużo się mówi o różnych etapach rozwoju duchowego, możliwościach, 
zdolnościach, zmianach i zasadach. Po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że tak naprawdę wszystko co wiem, jest wiedzą od innych, takich jak Pan, osób świadomych i pewnych swej wiedzy na tyle, że przekazują ją innym. 

- Witam Pana i dziękuję za obdarzenie mnie zaufaniem piszą do mnie! Pozwoli Pan że w tym miejscu wtrącę tylko, że gdyby nie powstał rezonans między falami informacji transmitowanymi przez owe "osoby świadome i pewne swej wiedzy" a polami informacji, które niesie Pan w sobie, czyli w głębi duszy, to nie doszłoby do komunikacji między tymi dwoma polami energii. Wszyscy bierzemy tu na Ziemi udział w Szkole Życia, która proponuje nam - zainteresowanym rozwojem duchowym - specyficzne warsztaty. Wszyscy uczymy się tego samego, ale każdy w swoim czasie. Dusza - jako kosmiczny, Boski twór niesie w sobie tę samą wiedzę, którą niosą owe "osoby świadome i pewne swej wiedzy".

Ja nie wiele doświadczyłem, medytacje mi nie wychodzą i nie zaznaję żadnego kontaktu z kimś z wymiaru duchowego, dlatego kieruję się intuicją wybierając źródło wiedzy dostępnej w necie. Ufam Panu i będę wdzięczny za odpowiedzi. Pytań dużo, i jak zwykle jedno rodzi następne, ale krążą one wokół kluczowego obszaru, więc może podjęcie tych tematów, okaże się nie tylko dla mnie pomocne.

- Wygląda na to, że nie trafił Pan na właściwą medytację i dlatego impulsy zawarte w jej tekście nie wzbudziły w Panu rezonansu. Proszę napisać do mnie ponownie w tej sprawie. 

PYTANIA I WĄTPLIWOŚCI

Jeśli miłość jest najwyższą wartością to dlaczego dwie kochające się osoby w życiu na ziemi, nie mogące bez siebie żyć, muszą się rozstawać po śmierci jednej z nich?
- Proces zwany "śmiercią" nie oznacza końca stanu świadomości jakim jest bezinteresowna, bezwarunkowa miłość i przy-jaźń. Bio-energetyczno-elektryczno-magnetyczne, organiczne skafandry naziemne zwane ludzkimi ciałami są podporządkowane prawom (przemiany) materii. Użytkownicy tych genetycznych tworów po opuszczeniu tych skafandrów żyją nadal w tym stanie świadomości, w jakim żyli jako "ludzie" na i w materii. Jeśli kochali, kochają nadal. Miłość jest częstotliwością nie podlegającą modulacji lub zniszczeniu. To stan świadomości. W tym stanie świadomości "śmierć" ziemskiego ciała widziana jest jako otworzenie się portalu przez który dusza, użytkowniczka ciała które opuszcza wraca w wymiary nadrzędne (o ile wiodła dotąd życie zgodne z Uniwersalnymi Kosmicznymi Prawami) lub w światy astralne, gdzie może oczyszczać się z ludzkich tendencji i naleciałości jak egocentryzm, egoizm, wyznanie, rasa, narodowość itp.

Czyż miłość nie jest ważniejsza od śmierci?
- Miłość jako stan świadomości stanowi zenit na skali duchowej ewolucji. "Śmierć" to proces obserwowany na planie materii. Żeby kochać nie potrzebujemy narzędzia jakim jest ziemskie, śmiertelne ciało, z którym jego użytkownik nie powinien się utożsamiać i identyfikować. Kierowca nie identyfikuje się ze swoim samochodem. Jak go używa? Czy z miłością czy niedbale... To już inny temat.

Jak ta co została przy życiu ma nie cierpieć, nie tęsknić?
- Cierpienie pojawia się wtedy, gdy nie zgadzamy się rzeczywistością, gdy krzyczymy w kierunku Boga, który jest Życiem: "bądź wola moja - nie Twoja"Cierpimy, gdy tracimy cierpliwość do procesu naszego duchowego rozwoju, gdy chcemy żeby było inaczej, cierpimy z powodu syndromu DPD (Doradcy Pana Boga). Stan świadomości nazywany cierpieniem jest symptomem, zapaleniem się czerwonej diody w nas i w organizmie, w którym chwilowo żyjemy. Obniża się nasze naturalne drganie - zdrowie. Nerwy wydzielają toksyny. Chodzimy "jak struci"... Nie tylko w językach wywodzących się z łaciny cierpliwość to patientia - uosobienie cierpliwości. Kto pozwala sobie na utratę tej Boskiej cechy - ten staje się pacjentem. Ne można być w pełni zdrowym będąc niecierpliwym.

Czy na tamtym świecie jest kontynuacja tej miłości?
- To zależy od tego  c o  kochaliśmy - formę czy treść; ziemskie umierające ciało uroboralne, czy duszę biorąca udział w ziemskim warsztacie, duszę, która tak jak i my przywdziała na pewien czas ziemską genetyczną szatę.


Czy nadal mogą się tam kochać, czy po tamtej stronie miłość ziemska przestaje być obowiązująca? Nikt o tym nigdy nie mówi, co się dzieje, gdy spotkają się dwie zmarłe 
osoby, które się kochały na ziemi.
- Ponieważ jesteśmy jako duchy stworzeni przez Ducha Miłości, naszego Stwórcę i Ojca, stworzeni na jego obraz i podobieństwo, - w swej naturze jesteśmy żywą miłością i jako wolne istoty możemy zawsze pozwolić miłości promieniować poprzez nas. "Po drugiej stronie" pola iluzji, w tzw. zaświatach nie jesteśmy już osobami, lecz jesteśmy sobą, jesteśmy czystymi duchami albo wciąż jeszcze obciążonymi ziemskimi pojęciami i programami duszami. Jeśli kochaliśmy naszą ziemską partnerkę lub partnera, a więc bliźniego z którym jako para postanowiliśmy przejść przez proces poznawania samego siebie w stanie amnezji, kochaliśmy duszę, wówczas jeśli spotkamy tę istotę - teraz już bezcielesną (co nie oznacza nierealną) "po drugiej stronie" miłość będzie nas nadal łączyła. Jeśli jednak kochaliśmy tylko "obudowę" bliźniego i szczególnie pewne partie lub narządy jego/jej fizycznego ciała, przez co obciążyliśmy swoje zmysły, wówczas będziemy czuli, że  t e g o  nam właśnie brakuje, a to oznacza powrót na materię, gdzie lekcją do odrobienia będzie oczyścić nasze zmysły od tego, co przemijające i śmiertelne.

Czy nadal nie mogą bez siebie żyć...?
- Tu znowu napotykamy na kwestię forma czy treść? Liczy się dla nas obraz czy jego twórca? Uzależnienie się od obrazu to słabość, to obciążone zmysły - zmysł wzroku (kształty), słuchu (głos), dotyk... Być wolnym to obdarzyć wolnością drugiego. Każdy z nas jest kroplą tego samego Oceanu Życia, płomieniem tego samego Ognia Życia. Jak można żyć bez drugiego, skoro on i ja jesteśmy tym samym. Kocham jego/ją czy kocham się w nim/w niej? Miłość i przyjaźń są bezinteresowne; to życie w absolutnej wolności.

A jeśli tam to nie ma już znaczenia, to dlaczego ma znaczenie tutaj?
- Bo tutaj na początku warsztatu chcemy posiadać drugiego na własność. "I love you, you love me". Coś za coś. Twoje ciało będzie należeć do mnie, a moje do ciebie. Po wyjściu z ziemskich ciał rozpoznajemy, jak bardzo myliliśmy się. Kto jednak nie chce zgodzić się z tym rozpoznaniem, ten nie musi. Może nadal nie zgadzać się i cierpieć jako dusza, albo wrócić na materię i ponownie odrobić te lekcje, dzięki którym uwolni się od cierpienia spowodowanego obciążonymi zmysłami.

Czy miłość kobiety i mężczyzny to nie jest tylko jakaś gierka świadomości, nierzeczywiste przeżywanie czegoś co się kończy z chwilą śmierci?
- Każdy z nas jest kowalem własnego losu. Jeśli dla nas to "gierka" umysłu (mind game), to przyciągniemy do siebie podobną w swej wibracji, obciążona duszę. I vice versa... Obie ręce na kierownicy pędząc autostradą życia... Pytanie: dokąd tak pędzę i co mnie tak pędzi? Czy ludzkie popędy, czy tęsknota za domem, za utraconą świadomością kim naprawdę JA JESTEM...?

Czy miłość między dwojgiem na ziemi nie jest przypadkiem jakąś pułapką zła, gierką na umysłach/uczuciach ludzi?
- To my decydujemy czy wejść w pułapkę naszych słabości, czy zachować wolność i nie przywiązywać się do nikogo i do niczego. Nie należy tu jednak wyciągać pochopnie wniosku, że nie należy nikogo kochać. Nie przywiązujemy się do żadnej formy i żadnej formy nie przywiązujemy do siebie. To nie gra słów i przypadek, że mówimy o więzach małżeńskich. Tam gdzie dwie dusze łączy wolność, miłość, radość, szczęście, tam pojęcie więzów jest nieznane. Tak już dziś żyją na Ziemi ludzie przyszłości (lub ci, którzy przybyli z przyszłości).



Jeśli każdy ma duszę i po śmierci dusza wychodzi z ciała to dlaczego nie odzyskuje mądrości z innych wcieleń tylko błąka się jak nieświadoma, jako świadomość ziemska i musi uczyć się żyć po drugiej stronie?
- Dusza utożsamiająca się z człowiekiem w którym chwilowo żyje wyraża się często "moja dusza"... Człowiek nie ma duszy, to dusza ma ciało. To jest istotne w odzyskaniu świadomości  k i m / c z y m jesteśmy w rzeczywistości. Bo jesteśmy dziedzicami wszechświata, zaś władcy tego przemijającego świata nie chcą żebyśmy sobie o tym fakcie przypomnieli; chcą żebyśmy nie wyzwolili się z kręgu narodzin i umierania, żebyśmy nie uwolnili się od obciążeń cielesnych i wierzyli (a więc nie wiedzieli), że życie bez materii nie istnieje. Dlatego obciążone ludzkimi cechami dusze błąkają się i nie mogą wrócić do domu, do swoich kosmicznych rodzin, które na nie czekają. Mądrość to realizowanie w życiu - w ciele i bez ciała - w tym wymiarze jak i w innych tego, co już rozpoznaliśmy. Jeśli dla wygody tak nie czynimy, bo chcemy ustawić się teraz tutaj na Ziemi, to po wyjściu z ciała będziemy się błąkać, a duchom pracującym z nami będzie trudno komunikować się z nami. Wtedy potrzebna jest im anielska cierpliwość.


Czy dusza wychodząca z człowieka to co innego niż osoba, która żyła?
- Dusza jest użytkowniczką osoby. Osobowość osoby odzwierciedla stan świadomości duszy.

Czy tożsamość jaką zachowuje zmarły człowiek, to coś innego niż dusza?
- Zmarłego człowieka oddaje się świetemu ogniowi albo innemu elementowi jak woda lub ziemia... Dusza albo utożsamia się ze swoim Stwórcą (Ja i Ojciec jesteśmy jednym - uczył Chrystus) albo z czymś / kimś innym. Wolny wybór to przyczyna konsekwencji.
 

Czy to jest jedna ze świadomości duszy głównej? Jeśli tak to jak i kiedy następuje połączenie świadomości z duszą, a tej z duszą główną? I co
wtedy z miłością jaką żywiło się do kogoś na ziemi? Jest nie ważna?
- Dusza jest polem, mikrokosmosem składającym się na pole zjednoczone zwane makrokosmosem. Wszystko zawarte jest we wszystkim i wszystko jest jednym, czyli energią w różnych stanach skupienia. Świadomością każdej duszy (nawet obciążonej i zamroczonej) jest JA JESTEM ŻYCIEM. Ta świadomość jest Pulsem Życia, oddechem Życia. Życie oddycha poprzez duszę i dlatego człowiek musi oddychać. W starożytnych językach (hebrajski, sanskryt) oddech i duch (dusza) to jedno i to samo pojęcie. Świadomość nie łączy się i nie odłącza od swojej nosicielki, od duszy. Świadomość JEST. Na tym poziomie w tym wymiarze czas nie istnieje. Istnieje JA JESTEM MIŁOŚCIĄ W AKCJI. Ta miłość obejmuje cały wszechświat oczywiście łącznie z duszą, z którą braliśmy wspólnie udział w ziemskiej szkole. Stąd, z tego wymiaru wiele spraw, które miały dla nas wielkie znaczenie na Ziemi teraz podobne są wspomnieniom które mamy mając lat 50+ ze szkoły podstawowej.


Jeśli dusza ma jednocześnie wiele wcieleń do nabierania doświadczeń, to jeśli jedno z jej wcieleń stanie się złe, przejdzie na stronę mroku, to co się wtedy dzieje?
- To zależy od motywów duszy dlaczego decyduje się na in-karno-wanie się, czyli przyobleczenie się w mięso (carne - mięso, ciało). Jeśli chce żyjąc w ciele ludzkim w świecie materii, gdzie czas płynie szybciej przyspieszyć proces swojego rozwoju duchowego, jeśli tęskni za tym stanem świadomości, jakim obdarzył ją Stwórca gdy ją stworzył, wówczas nie ma możliwości obsunięcia się w mroki materializmu.
Jeśli jednak dusza kieruje się innymi motywami, chce wyżywać się w materii, chce władzy nad bliźnimi, chce zrobić karierę, posiadać ziemskie tytuły, być kimś i posiadać na własność coś, wówczas przyciąga do siebie siły ciemności, którym będzie służyć przez wiele wcieleń. Im więcej wcieleń - tym bardziej zamroczona i obciążona materią staje się dusza..., aż w końcu staje się nieprzydatna mocom ciemności i porzucona sama sobie.

A w ogóle jak to możliwe, żeby ktoś pod wpływem mroku, choć ma w sobie duszę czyli światło, przeszedł na stronę zła?
- Każda dusza ma prawo przeprowadzać sama na sobie różne eksperymenty polegające na zadawaniu sobie pewnych pytań i szukanie na nie odpowiedzi. Np. jak bym się czuł/a gdybym zaczął/zaczęła ignorować światło, czyli Prawa Życia które niosę w sobie i którymi jestem? Są takie pytania, których lepiej sobie nie zadawać. Tu biorą swój początek tzw. schorzenia psychiczne. My, którzy nie zadaliśmy sobie takich pytań uczymy się na koszt tych, którzy je sobie zadali lub doprowadzili innych do tego stanu, w jakim się obecnie znajdują. To znaki ostrzegawcze i drogowskazy. Należy im się szacunek za to, że odważyli się na tak ryzykowny krok.

Jeśli jest jakaś dusza główna to dlaczego na to pozwala, przecież to jest jej część i mogłaby w każdej chwili do tego nie dopuścić.
- Mówimy tu o Stwórcy, a więc o Duchu, który nie działa wedle ludzkich pojęć i samo ustanowionych praw, o istocie która sama jest Absolutnym Prawem. To co robią z tym prawem i ze sobą  ignorujące Prawo Życia dzieci Boże nie jest zgodne z Boską wolą, ale jest dopuszczone przez Wszechwiedzącego Ducha zgodnie z prawem wolnej woli obowiązującym poza wymiarami nadrzędnymi zwanymi niebem albo sferami niebiańskimi. Gdyby nasz Stwórca czegoś nam zabraniał, wówczas byłby dyktatorem a nie Duchem Wolności i Swobody. Nie zapominajmy, że Wszechwiedzący wie jak i kiedy się te lekcje skończą dla każdej zbuntowanej duszy, a to dlatego, że jest Wszechobecny. Życie jest wszechobecne.


Jeśli dusza jest energią boską i porozumiewanie się z nią prowadzi do światła, 
to dlaczego osoby przechodzące na stronę zła zamieniają się po tamtej stronie w demony?
- Ponieważ nie dbają o stałą komunikację ze Źródłem Światła. To proces zachodzący w buntującej się duszy. Ja chcę podzielonego Stworzenia; niech Stwórca i ci, którzy chcą Jemu służyć żyją w jednej części wszechświata, a ja stworzę sobie kosmos z moim porządkiem i moimi prawami. Taka próba nigdy się nie powiedzie, ponieważ wszechświat jest niepodzielnym organizmem.

To znaczy, że umysł człowieka, który decyduje o przejściu na stronę ciemności, jest ważniejszy niż jego dusza?
- Subiektywnie tak. Ja będę tak żyć jak mnie się podoba! Za wszelką cenę... Tym samym dusza włącza mechanizmy obronne; na Ziemi zwane symptomami choroby. "Choroba" jest tu widziana jako wróg #1 człowieka (człowieka, a nie duszy). Owa choroba jest w rzeczywistości zakłóceniem w nadrzędnym systemie swobodnego przepływu energii spowodowanym samowolą duszy lub człowieka. To zjawisko badane było w minionym stuleciu przez światowej sławy niemieckiego biofotonika, profesora dr Fritza-Alberta Poppa oraz austriackiego lekarza, twórcę medycyny holopatycznej, dr n. med. Christiana Steinera.

Jeśli po drugiej stronie nie istnieje czas to skąd dusza wie kiedy wrócić na ziemie po swoim wcieleniu?
- Po ludzku można powiedzieć, że czas płynie w zaświatach wolniej. Dusza żyje tam w swoich własnych obrazach, a te uczynki, które popełniła nie bacząc na krzywdę jaką wyrządza dręczą ją tam nieustannie. Ten stan powoduje, że dusza decyduje się inkarnować ponownie, albo żeby nadal nieść swoje obciążenia i obciążać się jeszcze bardziej, albo żeby odpokutować, czyli naprawić to, co można jeszcze naprawić, wybaczyć sobie popełnione świadomie i nieświadomie błędy, wybaczyć innym ich przewinienia i prosić o wybaczenie te dusze, które nie potrafią jej wybaczyć.

Paramahamsa Jogananda

Przecież musi podlegać czasowi żeby się nie duplikować w dwóch osobach jednocześnie lub nie urodzić się przed swoim ostatnim wcieleniem na przykład ale po nim zachowując chronologię wcieleń.
- Czas ziemski nie jest równy czasowi w innych wymiarach. Tam liczy się czas jako wartość, a nie jako upływające sekundy, minuty, godziny, lata... Są wyżej rozwinięte duchy, które posiadają kilka ciał na różnych planetach lub w różnych wymiarach. Takie duchy nazywane są po sanskrycku paramahamsa (wolny ptak). Ciało traktowane jest tu jako narzędzie, które można wprowadzić w stan maha samdhi spowalniając drganie jego komórek, opuścić je i przenieść się w inne ciało, które należy teraz doprowadzić do stanu używalności. Takiej jogi uczył Paramahamsa Jogananda. Tu nie istnieje "chronologia". Życie nie bazuje na logice, lecz na szlachetnych uczuciach.
Jeśli to żyjący człowiek, czyli jego świadomość decyduje o tym jak ma wyglądać jego życie i podejmuje decyzje wiążące go po śmierci (wybór dobra lub zła), to jak to się ma do duszy, która zaplanowała swoje wcielenie, a człowiek zboczył z planu i przeszedł na stronę ciemności?

- To dusza planuje i ożywia ciało od wewnątrz. To dusza podejmuje właściwe lub niewłaściwe decyzje. Człowiek sam od siebie nie może decydować o niczym. Dusza jest tworem żyjącym, człowiek zaś jest tworem ożywianym. Dusza i jej człowiek żyją, ponieważ Duch Życia pulsuje w duszy.

Czy jeśli nie istnieje czas w świecie duchowym, to dusza widzi jakie będzie całe życie danego wcielenia? To znaczy, że mamy jakiś wybór czy nie?
- Każda dusza planuje wraz z jej nauczycielami swój pobyt na Ziemi. Owi "aniołowie stróże" doradzają lub odradzają, ale dają wolną wolę jeśli chodzi o podjęcie decyzji. Prawo karmy zaczyna działać wówczas, gdy dusza nie słucha porad i "bierze na siebie" rezultaty swoich decyzji. Dopóki nie prosi o pomoc i decyduje o tym,  j a k  jej pomóc, tak długo niesie swoje obciążenia.
*  *  *  
Mam nadzieję, że dzięki naszej rozmowie wzbogacą się także Czytelnicy mojego blogu.
Roman

9 komentarzy:

  1. "Mój <3 DOM <3 nie tam gdzie śpię lecz tam gdzie moje SERCE"
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Popłakała się moja umęczona dusza -dziękuję






    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo poruszający tekst ...jest w nim coś co daje nadzieję na miłość i możliwość wybaczenia sobie świadomie i nieświadomie popełnionych błędów

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo poruszający tekst ...jest w nim coś co daje nadzieję na miłość i możliwość wybaczenia sobie świadomie i nieświadomie popełnionych błędów

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wspaniały , pouczający , wyjaśniający wiele aspektów mojego życia , a zapewne i innych zainteresowanych tym tematem .dziękuję serdecznie Panie Romanie.

    OdpowiedzUsuń