Roman

Roman

niedziela, 30 lipca 2017

O błędach w matriksie - V -

Niektóre z tych miejsc znajdują się wręcz nie daleko nas. Udajcie się, proszę, najpierw z nami, na zwiedzenie ruiny Schauenburg w Schwarzwaldzie.

Schauenburg leży nad Oberkirch w dolinie Renchtal. Gród został zbudowany około 1050 roku przez księcia Bertholda von Zähringen II. Była to twierdza warowna mająca chronić tej region przed wrogimi najeźdźcami. W XII-tym stuleciu gród ten przeszedł w posiadanie właścicieli Schaenburga. Podczas wojny trzydziestoletniej, warownia była w bardzo nie dobrym stanie. W drugiej połowie XVII-tego stulecia, mieszkał tu nota bene Johann Jakob Christoffel von Grimmelhausen, poeta, autor utworu pt. „Abenteuerlichen Simplicissimus Teutsch” ( Przygody Simplicissimusa).
Od XVIII-go wieku twierdza jest już ruiną i pozostaje niezamieszkana po dziś dzień. Gdy jest ładna pogoda, Schauenburg jest celem odwiedzin licznych turystów.

Także Martina i Paul K. udali się na przechadzkę z Oberkirch w kierunku twierdzy Schauenburg. Był już wczesny wieczór i na ścieżkach wiodących ku warowni nie było już dużo ludzi. W restauracji położonej nieco niżej, kelnerzy ustawiali już krzesła na stołach. Słońce znajdowało się nisko nad horyzontem, promieniując ciepłym, złotym światłem i oświetlając ruinę i okoliczne lasy.

Co się wówczas wydarzyło, to opowie nam Martina K. osobiście:

„Gdy zakończyliśmy naszą pierwszą rundę wokoło ruiny uzyskując pierwsze wrażenie jakie wywierają te ogromne mury, zatrzymaliśmy się na chwilę koło wysokiego, starego drzewa (patrz: ilustracje, fotografia nr. 4). Z tego miejsca rozciągał się wspaniały widok na panoramę Oberkirch i Renchtal.

Nagle poczułam w sobie straszny chłód oraz towarzyszące mu uczucie, że natychmiast powinnam oddalić się z tego miejsca. Postanowiliśmy opuścić ruinę wracając boczną ścieżką. Paul nie wiedział, dlaczego tak nagle się spieszę. Przechodząc wąskim korytarzem usłyszałam całkiem wyraźnie rozmawiających ludzi, chociaż oprócz nas nikogo już tu nie było. Ludzie ci rozmawiali używając specyficznego dialektu, którego nie mogłam w stu procentach zrozumieć. Jedno zdanie dotarło do mnie wyraźnie: „Luise, podaj mi taboret”. Tych dochodzących mnie głosów nie można było zlokalizować. To tak, jakby dochodziły z wszystkich stron na raz, a ja miałam takie uczucie, jakby moje postrzeganie zostało „poszerzone”. Dotyczyło to nie mojego wzroku, lecz słuchu. Dźwięki które do mnie dochodziły wydawały się być jakby przytłumione; jakieś fragmenty bardzo, bardzo dawno wypowiedzianych zdań.
Ponieważ oprócz nas wyraźnie nie było tam nikogo, uciekałam tak szybko, jak to było tylko możliwe, aż nie znalazłam się na parkingu koło naszego samochodu. Dopiero tu wyjaśniłam Paulowi co mi się przytrafiło.
To przeżycie było dla mnie złowieszcze, wręcz niesamowite. Te strzępy zdań brzmiały tak, jakby ci ludzie żyli tam - tu i teraz - i jakby między sobą rozmawiali”.

Odwrotnie do uprzednio przedstawionej historii, tu doszło do nałożenia się na siebie dwóch akustycznych realności, tak, jakby ludzie, niewidoczni dla spacerowiczów, rozmawiali między sobą w murach twierdzy. Tak jednak nie było, ponieważ twierdza nie jest dziś zamieszkiwana. Poza tym, nikt dziś już nie posługuje się takim średniowiecznym dialektem.

Później Martina i Paul dowiedzieli się  od kustosza, że w dawnych czasach rzeczywiście mieszkała w zamczysku pewna „Luiza”. Dziewczyna nie była posłuszna woli ojca, za co zamknięta została w ciemnym lochu; miejsce w pobliżu krętego korytarza, którym przechodzili Martina i Paul...

Czyż nie powinno się zmienić nazwy tej ruiny z Schauenburg (zamek z widokiem) na Schauderburg (zamek z dreszczykiem)?*
*(Autorom chodzi tu o grę słów: schauen to po niemiecku – wyglądać, patrzeć, Schauder – oznacza dreszcze. Przyp. tłum.).


Inny przykład wiedzie nas w tereny południowo wschodniej Polski. Tam, na Przedkarpaciu, kilka kilometrów na wschód od Rzeszowa znajduje się miasteczko Łańcut. Główną atrakcją tego miasta jest okazały zamek zbudowany w stylu baroku.

Zamek w Łańcucie zbudowany został w celach obronnych (w formie pentagramu) w XVII-tym stuleciu przez krakowskiego wojewodę, Stanisława Lubomirskiego. W późniejszych stuleciach był wielokrotnie przebudowywany.
W XIX-tym stuleciu zamek przeszedł na własność rodziny Potockich, innej polskiej rodziny szlacheckiej. Zniszczenia drugiej wojny światowej doń nie dotarły.
Dziś zamek w Łańcucie jest jednym z najważniejszych budowli historycznych Polski. Wewnątrz mieści się tam muzeum, a co roku, w maju, w wielkiej sali balowej  na zamku odbywa się międzynarodowy festiwal muzyki.

Grażyna od wczesnego dzieciństwa jest ciasno powiązana z zamkiem w Łańcucie, chociaż nigdy w tym mieście nie mieszkała. Odwiedzała natomiast ze swoimi rodzicami regularnie zamek, bywała co roku na festiwalach muzycznych i debiutowała w wielkiej sali balowej (patrz: ilustracje, fotografia nr. 8) na swoim pierwszym balu sylwestrowym. Ona zna ten zamek - można rzec – od wewnątrz i od zewnątrz.

Ponieważ o zamku, jak i w samym zamku w Łańcucie krąży wiele legend, Grażyna zawsze życzyła sobie spotkać w tych niekończących się korytarzach kogoś z przeszłości. Niestety na próżno. Duchy z Łańcuta są bardzo powściągliwe!

Lecz co nie było jej pisane, to przytrafiło się jednemu z naszych znajomych, dziennikarzowi Kazimierzowi Bzowskiemu z Warszawy, w 1972 roku.

Bzowski przybył do Łańcuta z małą grupą turystów, którzy nocowali w hotelu zamkowym. Późnym popołudniem, gdy grupa zwiedzała jeszcze komnaty zamkowe, odłączył się od nich wraz z kolegą i obaj udali się do biblioteki, która ich bardzo interesowała. Biblioteka bowiem, jest pokazywana turystom bardzo rzadko (patrz: ilustracje, fotografia nr. 9).

Cała biblioteka była jasno oświetlona światłem zachodzącego słońca i oprócz Kazimierza Bzowskiego i jego przyjaciela, nie było tam nikogo. Właśnie przed kilkoma godzinami gościła na zamku ekipa filmowa. Filmowano aktorów w strojach historycznych. Jednak teraz było tu już cicho i pusto.

Oto co opowiada Kazimierz Bzowski:
„Szliśmy powoli i zatopieni w naszych myślach oglądaliśmy grzbiety prastarych ksiąg w szklanych witrynach. W pewnej chwili obaj zauważyliśmy, że na jednej z wersalek spoczywa w niedbałej pozie atrakcyjna kobieta, w pięknej, koloru kości słoniowej sukni, bogato ozdobionej perłami i koronkami, szytej według kroju XVIII-go wieku. Suknia miała głęboki dekolt i można było bez przeszkód zobaczyć piękno tej kobiety. Jej oczy były zwrócone ku małej książeczce, oprawionej w białą skórę. Najwyraźniej czytała i nie widziała nas.

Atmosfera tej sceny była tak harmonijna, że obaj byliśmy pewni, iż patrzymy na jedną z aktorek, która prawdopodobnie między zajęciami postanowiła zrobić sobie tu przerwę. Przechodząc obok niej, rzuciłem okiem na książeczkę i rozpoznałem nawet jej tytuł, napisany płowiejącymi, złotymi literami - La Fonta...
Resztę tytułu przykrywała jej dłoń. Pomyślałem sobie, że ona przecież czyta La Fontaine'a w oryginale.

Postanowiłem się uwidocznić i z premedytacją przeszedłem obok niej tak blisko, że dotknąłem koniuszków jej butów. Następnie ukłoniłem się i powiedziałem po francusku: „Excuses nous, Madame”. Na chwilę podniosła oczy znad książki, przyciągnęła do siebie nogi pozwalając nam przejść, spojrzała na nas, uśmiechnęła się i szepnęła: „Merci”.

Opuściliśmy bibliotekę i gdy zeszliśmy na dół, zapytaliśmy panią w recepcji, jaki film tutaj kręcono, ponieważ w bibliotece spotkaliśmy jedną z odpoczywających tam aktorek. Kobieta z recepcji zbladła, spojrzała na nas jakbyśmy byli duchami i uciekła w popłochu.

Z powodu tej reakcji zaczęliśmy badać tę sprawę dokładniej i dowiedzieliśmy się, że owego dnia filmowano tylko mężczyzn...

Jestem przekonany, że wydarzenie to ma coś wspólnego z mocą tego miejsca i jestem pewien, że to nie było spotkanie z duchem. Co więcej, w chwili gdy nawiązaliśmy kontakt werbalny z tą kobietą, nie znajdowaliśmy się w naszym XX wieku, lecz najprawdopodobniej, w jakiś nieznany nam sposób znaleźliśmy się w jej epoce, w epoce, w której żyła. Myślę też, że nasze grzeczne i wolne od lęku zachowanie w trakcie tego spotkania spowodowało, iż nie zostaliśmy zaabsorbowani przez jej rzeczywistość, lecz bez przeszkód powróciliśmy do naszego dzisiejszego świata”.

To interesujące, że Kazimierz Bzowski jest tak bardzo przekonany, iż nie było to typowe „pojawienie się ducha”, jakie znamy z innych zamków. Ta kobieta była tam obecna materialnie i można było dotknąć jej butów. Nie można tu także mówić o nakładaniu się dwóch rzeczywistości, jedna na drugą, jak w przypadki owej małej dziewczynki nad rzeką – chyba że wygląd komnaty tak mało uległ zmianie w ciągu minionych 200 lat, że nałożenie się dwóch różnych realności było tam niezauważalne...

I faktycznie. Tak być mogło. W zamku w Łańcucie nie zrekonstruowano bynajmniej z pomocą zestawienia kilku barokowych mebli stylu umeblowania w celu przyciągnięcia większej liczby zwiedzających muzeum turystów, lecz w wielu częściach zamku – także w bibliotece – znajduje się oryginalne wyposażenie wnętrza. To właśnie czyni ten zamek jedyny w swoim rodzaju.

Właśnie dlatego tak ciężko jest zanalizować ten przypadek. Czy ta kobieta doznała „skoku w czasie” w epoki rokoko w XX-ty wiek, czy też Kazimierz Bzowski i jego przyjaciel przenieśli się na krótki okres czasu w osiemnaste stulecie? A może te dwie rzeczywistości spotkały się ze sobą na jeszcze innej płaszczyźnie?
Na podstawie danych zewnętrznych nie można tego przypadku jednoznacznie określić. Bzowski wierzy, iż został przeniesiony w przeszłość, nie posiadał jednak żadnych punktów odniesienia, dzięki którym mógłby tę hipotezę poprzeć. Wniosek ten wyciągnął po prostu na bazie subiektywnego odczucia.

środa, 26 lipca 2017

O BŁĘDACH W MATRIKSIE - IV-


   - Naukowe wyobrażenia o istnieniu równoległych światów znane są już od kilkudziesięciu lat.
Pierwszy taki koncept pochodzi od fizyków kwantowych - Hugha Everetta oraz Johna Wheelera. Tak jak i ich koledzy, obaj analizowali dziwny fakt, iż na podstawie teorii, przy zachodzących procesach kwantowych zawsze istnieje więcej alternatyw, niż eksperyment jest w stanie potwierdzić.
A jednak naukowiec, który taki eksperyment przeprowadza, zauważa tylko jedną z tych alternatyw.

Od lat 30-tych tłumaczono sobie ten zadziwiający efekt tym, że wybór wyniku, który faktycznie możemy obserwować zależy od „przypadku”. Było to wyjaśnienie zrodzone z potrzeby, a uczeni wcale nie byli z tego powodu szczęśliwsi. Albert Einstein gwałtownie protestował przeciwko temu swoim słynnym stwierdzeniem, że: Bóg nie gra w kości!

- Skoro Bóg faktycznie nie gra w kości, to kto dokonuje wyboru?
- Kto decyduje o tym, które z wielu możliwych wydarzeń rzeczywiście się ziści?

Gdy to pytanie coraz bardziej krystalizowało się jako pozostające bez odpowiedzi, wyciągnęli Everett i Wheeler śmiały wniosek, iż „nikt niczego nie wybiera”Ich hipoteza wielu światów tłumaczy, że w takiej chwili wszystkie możliwe wydarzenia de facto przebiegają w tym samym czasie.

Oczywiście to zaprzecza zapatrywaniu, że jesteśmy w stanie obserwować tylko jedno z tych wydarzeń. Dlatego Everett i Wheeler przyjęli, że Wszechświat
w takich momentach dzieli się na identyczne kopie; dokładnie na tyle kopii, ile istnieje alternatyw i w każdym takim powstałym wszechświecie aktualizuje się jedna z nich.

To, co wygląda na teoretyczny koncept mający wyjaśnić procesy fizykalne zachodzące w świecie atomów i cząstek elementarnych, ma naturalnie decydujące konsekwencje także dla naszego mikroskopijnego świata.
Nie powstają przecież kopie poszczególnych cząstek, lecz całego Wszechświata
i każdy z tych powstałych wszechświatów jest identyczny z resztą kopii.
W każdym z nich istnieje system słoneczny z planetą Ziemią oraz z ludźmi ją zamieszkującymi. Jedyna różnica polega na tym, że ten jeden jedyny mikroskopijny proces kwantowy, który wywołał podział Wszechświata, w każdej z kopii spowodował inny rezultat.

Od tej chwili wszystkie te kosmosy są od siebie oddzielone i każdy rozwija się niezależnie od innych, a skoro z każdą sekundą przebiegają nie tylko w naszym wszechświecie miliardy takich procesów kwantowych, nie potrafimy sobie wręcz wyobrazić liczby  tych wszystkich równoległych wszechświatów.

- Gdzie znajdują się te wszystkie paralelne wszechświaty?
Jasnym jest, że nie biorąc pod uwagę wyższych wymiarów, nie będziemy
w stanie posunąć się do przodu. Dopiero w ten sposób można sobie w ogóle wyobrazić równoległe względem siebie rzeczywistości.

Tak, jak możemy większą ilość dwuwymiarowych kartek papieru ułożyć
w kierunku trzeciego wymiaru (kładąc jedną na drugiej), tak samo możemy na podstawie nowoczesnych, naukowych modeli, wyobrazić sobie istniejącą
w wyższych wymiarach hiper-przestrzeń zawierającą wiele wszechświatów, takich jak nasz własny, pod warunkiem, że owa hiper-przestrzeń jest minimum pięciowymiarowa, ponieważ trzy wymiary potrzebujemy dla naszej przestrzeni oraz jeszcze czwartą przestrzeń dla naszego czasu.

Nie stanowi to jednak problemu, bowiem fizycy już dawno temu odkryli, że rozpoznania nowej teorii znanej pod nazwą super-string  (superstruny) nabierają sensu tylko wtedy, gdy hiperprzestrzeń jest minimum jedenastowymiarowa. Pisaliśmy już o tym w naszej innej książce pt. „Vernetzte Intelligenz” (Rozgałęziona inteligencja).

[Niemiecki fizyk, Burkhard Heim udowodnił matematycznie istnienie dwunastowymiarowego wszechświata. Na jego początkowo stworzonym sześciowymiarowym modelu wszechświata bazuje najnowsza gałąź medycyny holopatycznej, stworzonej przez przyjaciela Heima, doktora n.med. Christiana Steinera. Więcej informacji na temat fizyki Burkharda Heim można znaleźć (po polsku) w książce pt. PLAGI XXI WIEKU - Kryzys środowiskowy a zdrowie, którą miałem honor przetłumaczyć z języka niemieckiego*. Przyp. tłum. RN]. 

Wyższe wymiary hiperprzestrzeni położone są poza przestrzenią i czasem, tak jak my ludzie je pojmujemy, tak że „tam” w zasadzie nawet nasza własna przeszłość, teraźniejszość i przyszłość koegzystują ze sobą „równocześnie”, identycznie jak równolegle światy. Każdy z tych paralelnych światów stanowi czterowymiarową projekcję czasoprzestrzeni rzutowaną przez hiperprzestrzeń
i stworzoną przez własny matrix.

- Nasuwa się tu pytanie, dlaczego my właściwie postrzegamy tylko jeden z tych niezliczonych równoległych światów?
- Na tym polega efekt Matrixa i ma to swój sens, bowiem przeważnie mamy wystarczająco problemów w tym jednym świecie. Istnieje więc w naszym mózgu mechanizm regulujący i dbający o to, żebyśmy byli świadomi tylko jednej rzeczywistości.

Tym sposobem przenieśliśmy znowu znak zapytania w znaną nam, czterowymiarową czasoprzestrzeń Matrixa, a dokładniej w sferę naszego mózgu (gdzie wszechobecny Matrix również się znajduje). Może bowiem tak się stać, że z powodu jakichś lokalnych wydarzeń, z powodu pewnych określonych częstotliwości, np. anomalii siły ciążenia itp. właśnie ta zdolność mózgu do odfiltrowywania naszej rzeczywistości zostaje zakłócona.

W ten sposób mogą wpływać wrażenia z innych realności, tak jak to znamy
z telewizji, gdy dwie stacje nakładają częściowo dwa obrazy na siebie.

- Jeszcze dziwniej wygląda inny model wyjaśnień, opierający się na najnowszych rozpoznaniach kosmologii oraz na teorii strun, który nie tak dawno został opublikowany przez Paula Steihardta, Justina Khoury, Neila Turoka i innych.Według tej teorii, równoległe kosmosy są obiektami znajdującymi się
w jedenastowymiarowej hiperprzestrzeni (tak zwane brany), które mogą relatywnie zbliżać się ku sobie, tak, jak my możemy na naszych biurkach zawirować kartki papieru i pozwolić im na taniec, przy czym na te brany (werbalne zniekształcenie słowa membrany) oddziałuje pewien rodzaj jedenastowymiarowej super-grawitacji, która naturalnie nie jest tą grawitacją, którą my znamy z naszej czasoprzestrzeni, lecz dba o to, aby równoległe wszechświaty przyciągały się wzajemnie do siebie (co jest gigantycznym wyobrażeniem!).

- Co kilka bilionów lat dwa z nich zderzają się, tworząc w rezultacie potężnego wybuchu nowy wszechświat. W międzyczasie, super-grawitacja dba o to, aby istniało wzajemne oddziaływanie między równoległymi światami, co oczywiście oddziałuje w jakiejś formie także na nasz wymiar.

Z powodu swoich matriksów, z powodu procesu rzutowania przez te matriksy, poszczególne, równolegle do siebie światy nie są absolutnie od siebie odekranowane.

„Błędy w Matriksie” nie są więc niczym innym, jak tylko widocznymi u nas konsekwencjami owego wzajemnego oddziaływania zachodzącymi między kosmosami w hiperprzestrzeni.

Skoro błędy w Matriksie wyrażone są tak wspaniale w postaci anomalii sił przyrody jak np. siła ciążenia, które następnie ze swej strony podnoszą zdolność postrzegania naszego mózgu (dzięki czemu jesteśmy w stanie te błędy rozpoznawać), to muszą istnieć takie miejsca, w których te błędy występują
o wiele częściej  niż gdziekolwiek. No i faktycznie tak ma się rzecz, jak to na podstawie kilku przykładów wykażemy. 
(cdn)

*http://holopatia.blogspot.com/2016/03/plagi-xxi-wieku-kryzys-środowiskowy.html

poniedziałek, 24 lipca 2017

PSY PRZECIW ISLAMISTOM


Izraelczycy, którzy nie chcą zabijać nawet
w samoobronie, w obliczu rosnącego islamskiego terroru stworzyli cywilną jednostkę K9 chroniącą spokoju w Judei i Samarii. 

Israel's Best Friend - IBF) jest organizacją pozarządową (non profit)  zajmująca się szkoleniem psów i wspieraniem trenerów w celu zapewnienia ochrony żydowskiej i druzyjskiej społeczności w Judei i Samarii.

Islamscy terroryści uznają psy za zwierzęta nieczyste i panicznie boją się wyszkolonych psów i ich śliny.

Być może, gdyby w miniony weekend pies pilnował rodziny Salomonów w Halamish, gdzie zamordowano trzech członków rodziny obchodzących narodziny wnuka i siostrzeńca,nie doszłoby do takiej tragedii. (19-letni terrorysta zarżnął nożem 3 osoby).
Ostatnio islamiści polują na dzieci.
Pomyślmy o tym zanim prawo zabroni hodować
i trenować psy.
https://www.youtube.com/watch?v=JUJqDfft1U0

sobota, 22 lipca 2017

Ciąg dalszy o portalach - III -

- III - 
„Mam obecnie 56 lat, lecz jedno przeżycie, którego doznałam jako 14-letnia dziewczynka, wraca do mnie w myślach wciąż od nowa, przy czym odczuwam zawsze uczucie niebywałego wzruszenia.
Stało się to pewnego dnia, gdy mój ojciec i wuj zdecydowali, że odwiedzą miasto, w którym narodził się mój dziadek. Obaj znali to miasto z przeszłości, bo jako dzieci tam mieszkali.

Zabrali mnie i mojego młodszego brata ze sobą, bo oboje bardzo ich o to prosiliśmy. Byliśmy z bratem bardzo podnieceni, bowiem jeszcze nigdy nie odwiedziliśmy tego miasta.

W domu mojego dziadka mieszkała teraz kuzynka ze swoją rodziną. Miała już dzieci. Jej najstarsza córka miała 14 lat jak ja i bardzo cieszyłam się, że w końcu ją poznałam.

Mój ojciec i wujek zaproponowali spacer całej rodzinie, przy czym chcieli odświeżyć sobie w pamięci wspomnienia z dzieciństwa i opowiadać sobie nawzajem historie z tamtych lat.

W chwili, gdy wychodziliśmy z domu, z ogrodu, zaczęłam nagle widzieć podwójne obrazy. Widziałam naszą obecną, realną rzeczywistość, a zarazem inną, która nakładała się jakby na naszą. W tym samym czasie dotarły do mnie dźwięki z tej drugiej rzeczywistości.
Najpierw tylko szum drzewa, jednak w pobliżu żadnego drzewa nie było.

Wtedy głośno powiedziałam, że w tym miejscu stało kiedyś drzewo i że ja mogę słyszeć jego szum. Wszyscy zamilkli, a moja kuzynka powiedziała, że faktycznie przypomina sobie, iż w tym miejscu rosła dawniej grusza, którą ścięto, gdy była jeszcze dzieckiem. 



Ale reszta rodziny zaczęła sobie stroić żarty ze mnie i z moich śmiesznych halucynacji, więc już nic więcej nie powiedziałam, jednak z premedytacją szłam nieco powolniej niż cała grupa i pozostałam za nimi w tyle. I nadal mogłam postrzegać w tym samym czasie obie rzeczywistości.

W tej drugiej rzeczywistości zauważyłam nagle małą, chyba siedmioletnią dziewczynkę. Była bardzo ładnie ubrana. Zaczęłam za nią iść w tej innej realności.

Dziewczynka i chłopczyk, w tym samym wieku, oboje przechodzili przez piękną łąkę. Z domów, które stały w okolicy, dochodziły do mnie dźwięki łagodnej muzyki, a ja wiedziałam, że te dzieci wraz ze swoimi rodzicami przybyły tu na wesele.

Dzieci szły teraz w kierunku małej rzeczki. Byłam w stanie widzieć wyraźnie różnice krajobrazów –  tego obecnego i tego innego.

Dzieci doszły do rzeczki i starały się przedostać na drugi brzeg po pniu leżącego w wodzie drzewa. Słyszałam jak dzieci między sobą rozmawiały. Najpierw chłopiec przeszedł na drugą stronę rzeczki, a potem przechodziła ta dziewczynka. I nagle pośliznęła się i wpadła do wody. Jej sukieneczka zaplątała się w gałęziach leżącego w wodzie drzewa i tak znalazła się w pułapce. Dziewczynka nie mogła się uwolnić i pozostała w końcu z główka pod wodą.

Następnie zobaczyłam tę dziewczynkę unoszącą się w powietrzu nad owym krajobrazem. W tej samej chwili objęła mnie wielka pustka i cisza. Widziałam jak ten chłopiec biegnie do wsi, aby wezwać kogoś na pomoc. Zbiegło się wielu ludzi. Było jednak za późno.

Dziewczynka leżała w bezruchu na łące i jakaś kobieta siedziała obok jej małego ciałka płacząc z rozpaczy.

Jednak ta dziewczynka, która unosiła się w powietrzu nad łąką, dziwiła się:
- Kto to jest? Kim są ci ludzie?
A ja pomyślałam sobie, że to jest z pewnością jej matka.

Wiedziałam, że dziewczynka była bardzo zdeprymowana i postanowiła szybko opuścić ten teren. Spojrzała z góry raz jeszcze na wszystkich, a ja odniosłam wrażenie, że wszyscy ci ludzie byli jej całkowicie obcy. Potem zaczęła wznosić się coraz wyżej i wyżej, a ja pomyślałam sobie jak piękne jest niebo, w którym się unosi.

Rozejrzałam się wokoło.

Moja rodzina – z obecnej realności – spacerowała nieco dalej i nikt się mną
w międzyczasie nie zajmował.


Ta tajemnicza historia pięknie przedstawia, jak takie paralelne postrzeganie może objąć kilka rzeczywistości na raz. To nie jest po prostu tak, że ta kobieta, wówczas jako czternastoletnia dziewczyna spacerując wymarzyła sobie tę historię. Przez cały czas wiedziała bowiem gdzie się znajduje i postrzegała swoją realność. Zarazem jednak odbierała obrazy i dźwięki z tej sąsiedniej realności.

Jak widać w umyśle, w świadomości dziewczyny doszło do podziału uwagi, co pokazuje nam, do jakiej niesamowitej wydajności jest zdolny ludzki mózg, a jak mało w życiu codziennym z niego korzystamy.

- Czym była ta druga rzeczywistość?- Czy była to tylko bujna fantazja, czy też kobieta ta odebrała obrazy autentycznych wydarzeń z przeszłości?
- Gdyby chodziło tu tylko o bujną fantazję, to skąd mogła wiedzieć o rosnącej tam niegdyś gruszy, którą ścięto na długo przed jej narodzinami?

W trakcie doznawania tego niebywałego przeżycia, zauważyła też, że szczegóły krajobrazu z przeszłości nie odpowiadają tym z teraźniejszości. Kobieta opisuje to zadziwiające doświadczenie, w którym była w stanie postrzegać obie – nie pasujące do siebie – rzeczywistości tak, jakby patrzała na czterowymiarowy superhologram.

Najbardziej poruszającą sceną jest naturalnie ta, w której mała dziewczynka z przeszłości topi się w rzece i zostaje wyciągnięta z wody przez członków swojej rodziny.
- Czyżby opowiadająca swoje przeżycie z młodości kobieta przypomniała sobie spontanicznie swoją własną śmierć z poprzedniego wcielenia?
- A może była tylko świadkiem tragicznego wydarzenia, które w przeszłości przytrafiło się komuś innemu?

Na to pytanie nie znajdziemy oczywiście ostatecznej odpowiedzi.

- Na ile to wydarzenie z przeszłości odpowiada prawdzie?
- Tego też nie wiemy, ponieważ kobieta ta, wówczas jako młoda dziewczyna
z nikim o swoim doświadczeniu nie rozmawiała po tym, gdy członkowie jej rodziny wyśmiali ją, że widzi i słyszy nie istniejące drzewo.

W każdym razie, nikt z członków jej rodziny nie był w stanie również postrzegać owej sąsiedniej  rzeczywistości. To przeżycie dotyczyło tylko jej samej.

Interesujące są też różnie odbierane przez nią jako obserwatora emocje i myśli owej małej dziewczynki, której świadomość po utonięciu unosiła się nad fizycznym ciałem, jak to znane jest już nam z niezliczonych opisów śmierci klinicznej. Podczas gdy ta mała dziewczynka okazywała oznaki depresji
i zdezorientowania – nie wiedząc gdzie jest i kim są ludzie pochylający się nad jej ciałem, nasza obserwatorka dochodzi do logicznego wniosku („to jest z pewnością matka tego dziecka”) i odczuwa - widząc wznoszenie się świadomości martwego dziecka „do nieba” - pozytywne impulsy piękna i szczęścia.

- Jak wynika z powyższego, mogła nie tylko równocześnie widzieć i słyszeć obie rzeczywistości, lecz także jej zdolność odczuwania i myślenia  - a więc
w zasadzie jej świadomość – była podzielona. Proces, który dla naszego konwencjonalnego sposobu rozumowania jest raczej niewyobrażalny. 

- Tu nasuwa się pytanie, co spowodowało to przeżycie?
- Na ten temat możemy tylko snuć przypuszczenia, bowiem kobieta ta nie może sobie przypomnieć o jakimś konkretnym mechanizmie.

- Czy jej świadomość posiada rzadko spotykaną zdolność postrzegania innych rzeczywistości, czy też raczej było to miejsce, w którym się znalazła, które umożliwiło jej owo doświadczenie, a może nawet je wywołało (być może z geofizycznych przyczyn)?

Fakt, iż nikt oprócz niej nie postrzegał tej równoległej realności, świadczy raczej za tą pierwszą alternatywą, jednak kobieta ta nie twierdzi, że posiada zdolności pozazmysłowego postrzegania (oprócz tego jednego przypadku), ani też że doznawała później podobnych przeżyć.

W każdym razie było to przeżycie, które można wyjaśnić tylko istnieniem równoległych rzeczywistości – zaś to jest błędem w Matriksie.

[Z tego wynika, że tylko to, co stworzył Stwórca nie zawiera błędu, bo tylko Stwórca, nasz duchowy ojciec jest bezbłędnym, nieomylnym duchem. Każda inna istota oprócz Chrystusa "pierworodnego Syna" Boga-Stwórcy, aby posłużyć się tu ludzkimi pojęciami jest omylna. Stworzona przez zbuntowanego serafina. Satanę matryca rzekomej rzeczywistości - system zwany Matriksem - zawiera błędy. Przyp tłum.]


Innym interesującym fenomenem jest fakt, iż dziewczyna była w stanie odbierać obie realności nałożone na siebie, co świadczy o tym, że nie była to „dziura”w jednej z nich, przez którą przeszła ze swojej realności w tę równoległą.Miast tego jej świadomość spoglądała na obie rzeczywistości jakby z wyżej położonego punktu widzenia, a więc z miejsca znajdującego się poza Matriksem, tak jak Morfeusz i jego przyjaciele mogli na filmie obserwować na ekranach swoich komputerów ze swojego realnego świata, równocześnie przeróżne obrazy znajdujące się w Matriksie.

[
Tu warto skłonić się w stronę genialnego, niemieckiego fizyka, Burkharda Heima, twórcę 12-wymiarowego wszechświata z jego nadrzędnymi wymiarami. Więcej na ten temat można dowiedzieć się z książki pt. PLAGI XXI WIEKU - Kryzys środowiskowy a zdrowie, pióra doktora n.med. "ojca" medycyny holopatycznej, Christiana Steinera*].

- Oto nadszedł czas, abyśmy dotrzymali danego słowa, gdy zaoferowaliśmy wam niebieską i czerwoną kapsułkę. Powiedzieliśmy wtenczas, że istnieją już opracowane przez świat nauki modele wyjaśniające „błędy w Matriksie”, które naturalnie nie ograniczają się do tak prostych porównań, jak dwa leżące na stole, jeden na drugim arkusze papieru. Naukowe wyobrażenia o istnieniu równoległych światów znane są już od kilkudziesięciu lat.

(Fragment książki pt. Fehler in der Matrix, autorów G.Fosar i F.Bludorf)

środa, 19 lipca 2017

PORTALE DO INNYCH WYMIARÓW - II -

[...] 

Portale do innych wymiarów

   - Właściwie to był zwykły adwent i zwykła niedziela. Na dworze było potwornie zimno i wszędzie leżał śnieg. Para małżeńska, która pragnie pozostać anonimową, zaprosiła do siebie kilku krewnych na kawę. Całe towarzystwo
z radością zasiadło przy suto zastawionym ciastami stole. Drzwi na korytarz
o długości około ośmiu metrów były na oścież otwarte. W ścianie naprzeciwko nie było drzwi do innego pokoju. W korytarzu świeciło się nieco przytłumione światło.

Nagle z korytarza wyszedł człowiek. Mężczyzna w średnim wieku. Sportowa sylwetka. Był opalony i zbyt siwy jak na swój wiek. Na sobie miał tylko szorty
i T-Shirt; strój dziwnie nie pasujący do tej pory roku. W ręce trzymał małą miseczkę, z której idąc, coś wyjadał. Przeszedł kilka kroków przez korytarz, odwrócił się i zniknął w innym miejscu w ścianie.

Wszyscy obecni widzieli tego dziwnego gościa, lecz byli tak skonsternowani, że nie potrafili wymówić ani słowa.

Jeszcze zanim ktoś z obecnych zdołał się połapać o co chodzi, ów tajemniczy mężczyzna pojawił się ponownie w miejscu, w którym dopiero co zniknął, jednak już bez miseczki w dłoni. Tym razem  znowu przeszedł kilka kroków przez korytarz i zajrzał krótko do salonu, w którym siedzieli oniemiali goście. W tym momencie na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia. Krzyknął głośno, rzucił się w kierunku tego miejsca w ścianie, skąd wyszedł po raz pierwszy i zniknął.

Po opanowaniu strachu, cała rodzina dyskutowała to wydarzenie i wtedy właściciele mieszkania przyznali, że znają tego mężczyznę i że już widzieli go kilka razy w korytarzu, jednak jeszcze nigdy w obecności świadków. Można rzec, że już się do niego przyzwyczaili, ale jeszcze nigdy nikomu o tym nie opowiedzieli.  
Ten obcy mężczyzna aż do owej niedzieli chyba ich nigdy nie zauważał.

- Co wynika z tej historii? Co mamy o tym myśleć?
- Oczywiście - o ile jest ona prawdziwa - co jednak należy przyjąć w obliczu tak licznych świadków. Nawet dla człowieka otwartego na niebywale wydarzenia, interpretacja tego, co tu słyszeliśmy, nie jest łatwa.

- Czy ten obcy człowiek był intruzem, innymi słowy zwykłym włamywaczem?
- Takie tłumaczenie można od razu odrzucić, bowiem mężczyzna ten wszedł do mieszkania nie przez drzwi, a przez ścianę. (...a właściciele domu już go widywali – dop. tłum.).

A więc mógł to być duch?
- Nie ważne, czy wierzymy w istnienie duchów, czy nie, także i to wyjaśnienie wydaje się nieprawdopodobne. Postać ta nie sprawiała wrażenia „błąkającej się duszy”, która po śmierci swego ciała nie może znaleźć sobie spokoju, lecz sprawiała wrażenie raczej zwykłego człowieka, który zajęty był zwykłymi czynnościami w swoim domu. Zaś najmocniejszym argumentem jest to, że obie strony brały udział w tym samym zdarzeniu. Ta postać nie „straszyła” zebranych gości w tym mieszkaniu, lecz mężczyzna ten sam nastraszył się nie mniej niż oni, spostrzegając nagle siedzących w pokoju obcych ludzi przy kawie.

Krótko mówiąc: biorąc pod uwagę punkt widzenia człowieka w szortach, to on, jego miseczka itd. były dla niego realne, natomiast ludzie siedzący za stołem przy kawie stanowili dla niego zaskakujące paranormalne zjawisko.

Tym samym krystalizuje się następujące wyjaśnienie: człowiek ten przechodził korytarzem ze swoim jogurtem w dłoni dlatego, ponieważ on tam mieszka!

- Brzmi absurdalnie?
- Bardzo dobrze. To właśnie to, co paradoksalne, jest tym, co pozwala nam dostrzec błędy we wszechobecnym Matriksie.

Ten człowiek w korytarzu mieszkania należącego do tej rodziny, daruje nam faktycznie pierwsze poszlaki wskazujące na istnienie innej, większej rzeczywistości, której nasza rzeczywistość stanowi tylko projekcję wywołaną przez Matrix. Skoro ten człowiek istniał, to musiał się gdzieś znajdować, a to gdzieś – przynajmniej w normalnym przypadku – znajduje się poza naszą rzeczywistością, poza naszym Matrixem. W naszym Matriksie nie znajdowało się jego mieszkanie, lecz mieszkanie rodziny, która w niedzielne popołudnie zasiadła do stołu, aby wypić wspólnie z przyjaciółmi kawę.

- Wyobraźcie sobie naszą rzeczywistość jako arkusz papieru. Wszystko co do tego świata należy, znajduje się na tym kawałku papieru, który leży teraz na stole przed wami. Ten kawałek papieru reprezentuje stworzoną przez Matrix rzeczywistość.

A teraz bez problemu możecie sobie wyobrazić, że na ten leżący na stole arkusz papieru kładziecie jeszcze jeden, który symbolizuje inną, równoległą rzeczywistość, która została stworzona przez inny Matrix.

Wyobraźcie sobie teraz, że te dwa arkusze papieru leżą dokładnie jeden na drugim, a na tym leżącym pod spodem, zaznaczcie w myślach to miejsce,
w którym owa rodzina obchodzi adwent i pije kawę. Naturalnie to miejsce odpowiada na tym drugim arkuszu również pewnej pozycji. Tu mieszka ów człowiek z miseczką!

Jego świat jest absolutnie odgrodzony od naszego świata – przynajmniej w normalnych warunkach. Być może, miasto w którym mieszka nazywa się tak samo, jak to, w którym mieszka owa rodzina. jednak tak być nie musi. Być może mieszka on nawet w tym samym mieszkaniu w tym samym domu. Jednak w jego rzeczywistości może w tym miejscu stać całkiem inny dom – jego dom. W jego świecie nie musi wcale obowiązywać ta sama data, jaka obowiązuje tę rodzinę. Wyraźnie w jego świecie było lato, podczas gdy nasza rodzina obchodziła adwent.

- Oba światy są do siebie podobne pod tym względem, że w tym równoległym świecie też żyją ludzie, o takim samym wyglądzie jak my i którzy ubierają się podobnie jak my. Może wskazywać na to, że wyszli kiedyś z naszej wspólnej przeszłości i rozwinęli się sukcesywnie w swoim kierunku. Oba światy nie są świadome istnienia tego drugiego (równoległego) świata...
W normalnych warunkach oczywiście.

- Wyobraźcie sobie teraz, że jednym z arkuszy jest mała dziurka. Wszystko może się zdarzyć. Ta dziurka znajduje się dokładnie w tym miejscu, które owa rodzina nazywa swoim korytarzem. Człowiek w szortach też ma tam swój korytarz. Przechodzi niczego nie podejrzewając i je ze smakiem swój jogurt.

- Co się dzieje, gdy dochodzi do tego miejsca, w którym znajduje się ta mała dziurka?

- Właśnie: Znienacka wyląduje w mieszkaniu owej rodziny albo przynajmniej będzie mógł do nich zaglądnąć. Owa nie do pokonania bariera oddzielająca od siebie dwa światy stała się w tym miejscu  nieszczelna, przepuszczalna, a to tylko dlatego, że w jednym z dwóch „arkuszy” jest mała dziurka.
Ta mała dziurka jest błędem w Matriksie.

Ta dziurka nie musi istnieć zawsze. Być może otwiera się ona na krótką chwilę,
a następnie zamyka się już na zawsze. Być może otwiera się i zamyka od czasu do czasu, tak jak w tym przypadku. Właściciele tego mieszkania powiedzieli swoim krewnym, że widzieli tego dziwnego gościa już kilkakrotnie.

- Dlaczego jednak ów mężczyzna z miseczką w ręce nigdy niczego nie zauważył, aż do tego dnia, gdy zobaczył tych wszystkich ludzi i tak bardzo przeraził się?

- Ponieważ nasze światy nie są arkuszami papieru na stole, a miejsca w których stykają się ze sobą dwa światy nie są zwykłymi dziurkami. Takie otwory mogą czasem otwierać się tylko w jednym kierunku, a czasem w obu. A czasem nie są to w ogóle „dziury”, lecz półprzezroczyste okna, tak jak w poniżej zamieszczonym opisie następnego przeżycia, o którym doniosła jedna
z czytelniczek: [ciąg dalszy w następnym artykule]...

{Z książki pt. Fehler in der Matrix, autorów B. Fosar i F. Bludorf}

wtorek, 18 lipca 2017

GRA W "DOBREGO" I "ZŁEGO" POLICJANTA? -I-


- Nauka twierdzi, że każdy gatunek w obliczu realnego zagrożenia rozwija mechanizmy przetrwania, które do tej pory były mu nie znane. Każdy gatunek dąży do przetrwania. Mówimy tu o instynkcie samozachowawczym. Oznaczałoby to jednak w przypadku rodzaju ludzkiego chęć pozostania w znanym już wymiarze (3D), czyli stagnację na drodze duchowej ewolucji, a właściwie rewolucji, na drodze powrotu do naszej prawdziwej ojczyzny, do wymiaru świadomości zwanego "niebem". Można tu zacytować radę Chrystusa, który dał przykład, że można i należy pokonać ten zwierzęcy instynkt, jeśli chcemy odzyskać nasz naturalny stan świadomości na wzór i podobieństwo Stwórcy: "Bądźcie doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz w niebie". (Mat 5,48) a także: "... jak w niebie tak i na Ziemi" (Mat. 6:11).

- Osobiście pamiętam czasy, gdy na kongresach ufologicznych mówiło się
o braciach i siostrach z kosmosu, którzy przybyli na Ziemię pomóc nam podnieść się z kolan i przeistoczyć się na powrót w homo cosmicus - gatunek dążący do świadomego życia w jedności i harmonii z całym wszechświatem. Następnie z pewnych kręgów zaczęły docierać do nas wieści o tym, że to nie życzliwi planetariusze z kosmosu, członkowie naszych kosmicznych rodzin, a hitlerowcy dysponujący techniką przekazaną im przez wrogą ludzkości, demoniczną cywilizację (rzekomo z konstelacji Byka) dążącą do zniewolenia Ziemian (tak, jakby ludzkość od tysięcy lat była wolna). Oczywiście nie neguję tu i nie sugeruję, że niemieccy uczeni nie dysponowali zadziwiająco rozwiniętą technologią jak na tamte czasy. Jednak nie oznacza to, że wszystkie "niekonwencjonalne" obiekty latające (bez wizy) w atmosferze ziemskiej reprezentują wrogie ludzkości siły.
- Następnie pojawiły się pogłoski o uprowadzeniach (ang. abductions) ludzi przez wrogich kosmitów z którymi współpracują specjalnie przygotowane do tego jednostki wojskowe. Wszystkie pogłoski, które stłumiły z czasem wiadomości o życzliwie nastawionych do nas istotach z innych wymiarów świadomości niż ziemska, a jaśniej przyziemna, ograniczona, separatystyczna świadomość pochodziły i pochodzą ze Stanów Zjednoczonych.

- Najwybitniejszym reprezentantem istnienia pozytywnie nastawionych do nas inteligentnych istot jest Chrystus, który symbolizuje życzliwość i bezinteresowną miłość i miłosierdzie w stosunku do upadłych istot żywych. Manipulacje mające na celu wymazanie z naszej świadomości istnienie pozytywnych istot
w kosmosie, którego wciąż jeszcze nie znamy pochodzą z kręgów satanistycznych starających przysłużyć się istocie zwanej na Ziemi "antychrystem". Podprogowe wmawianie nam, że zjawisko zwane potocznie UFO = demony ma na celu zmuszenie nas do wyciągnięcia wniosku, że w kosmosie nie ma dobrych istot, a tylko wszechwładne, złe istoty dysponujące technologią,
z którą bydło naziemne nigdy nie będzie w stanie konkurować.
Konkluzja: opłaca się służyć silniejszemu. (Nota bene: to tłumaczyłoby uległość władców tego świata i królów Ziemi w obliczu morderczej islamizacji; ich strach
i zgięcie kolan przed silniejszym i nieobliczalnym wrogiem, który aktywował oddane mu sługi).

- Ingerencja takiej demonicznej siły dysponującej techniką przed którą zacofana ludzkość jest bezbronna wymusi na niej nowe mechanizmy samoobrony.
Tylko nieliczni, przebudzeni zdobędą się na kroczenie drogą samopoznania i wymienienia zwierzęcego instynktu samozachowawczego na otwarcie w sobie wymiarów świadomości nadrzędnych w stosunku do stadium 3D.

- Gdy po latach dociekań staramy się zebrać sprawozdania pochodzące od ludzi (szczególnie z terenu Stanów Zjednoczonych, ale nie tylko), osoby, które twierdzą, że nie jeden raz a wiele razy doświadczały kontaktów i to od wczesnego dzieciństwa z inteligentnymi istotami (być może) pozaziemskimi, to zmuszeni jesteśmy zadać sobie pytanie o co tym istotom chodzi, jaka jest ich agenda, jakimi motywami się kierują?
- Czy są to istoty bezinteresowne czy doglądają swojej hodowli kontrolowanej genetycznie? (Skąd pochodzi pojęcie duszpasterz?).

- Czy można ufać istotom uprowadzającym owieczki z owczarni?
- A co z istotami, które nie dopuszczają się uprowadzeń, a tylko inspirują swoją wiedzą pozostawiając nam prawo wolności wyboru - dla Stwórcy lub przeciw Jego uniwersalnym prawom.
- W jakim kierunku rozwija się nasza (czyżby?!) ziemska technologia? Jakie są jej efekty uboczne?

- O co chodzi w rzeczywistości gdy dowiadujemy się o rosnącej stale liczbie osób uprowadzonych przez nieznajome nam istoty być może pozaziemskie, którym towarzyszą ludzie, ziemski personel wojskowy?
Ludzie donoszący o tych doświadczeniach nie znają się osobiście, nie umówili się, że będą opowiadać o swoich przeżyciach; ludzie wywodzący się z różnych społeczności i grup etnicznych. Czyżby spisek psychicznie niestabilnych osobowości?

- Jeżeli zaś to prawda, to dlaczego ci ludzie są zastraszani przez wojsko i/lub służby specjalne? Dlaczego nie wolno im opowiadać o swoich przeżyciach?
Gdy zwalniano mnie z więzienia w NRD, mój adwokat, dr Wolfgang Vogel, szara eminencja działająca na tle STASI proponował, aby nie nagłaśniać na Zachodzie w jakich warunkach nas, więźniów politycznych przetrzymywano. Dawano nam do zrozumienia, że złe moce mają długie ręce..., że były już przypadki porwań przez agentów Stasi obywateli NRF do NRD.

- Znane są wypadki, że uprowadzona przez wojskowy personel wraz z istotami rzekomo pozaziemskiego pochodzenia osoba decyduje się na przeprowadzenie sesji hipnotycznej w celu zrozumienia  c o  wymazano jej z pamięci i kto jest za to odpowiedzialny. Kilka godzin przed jej przybyciem do domu psychologa pojawia się jakiś człowiek paradujący w mundurze amerykańskiej marynarki wojennej lub lotnictwa i zapewnia 
hipnotyzera, że wojsko nie zajmuje się uprowadzeniami obywateli przez UFO i że podczas jego długoletniej kariery zawodowej nigdy nie słyszał o takich akcjach oraz że osoba opowiadające takie banialuki musi przedstawić konkretne, niezbite dowody... Na pytanie psychologa, czy on może przedstawić jakieś dowody na nie przeprowadzanie takich akcji przez ludzi służących w armii, nieproszony gość odpowiada, że na tematy związane z "bezpieczeństwem narodowym" nie wolno mu udzielać cywilom żadnych informacji. Bezpieczeństwo narodowe - te dwa wyrazy używane są powszechnie na świecie jako knebel, narzędzie szantażu i alibi władz gdy mowa o insynuacjach dotyczących ludzi, którzy nagłaśniają swoje spotkania z błędami w uznanym za jedynie poprawny matrix. Ze względu na "bezpieczeństwo narodowe" osoby ujawniające swoje niekonwencjonalne przeżycia są inwigilowane, ich głuche telefony budzą je i ch rodziny w środku nocy i trzeszczą za dnia, nad dachami ich domów latają nieoznaczone, czarnego koloru helikoptery i prawie wszystkie cierpią z powodu szumów, trzasków, pisków lub zgrzytów w uszach. Popularna diagnoza: Tinnitus auris.
U żadnej z tych osób nie stwierdzono zapalenia ucha środkowego więc lekarz domowy lub laryngolog oddaje pacjenta w ręce psychiatry. Ludzie posiadający dowody na pogwałcenie ich ludzkich praw boją się takowe przedłożyć ze strachu przed prześladowaniami, a strach ten czyni z nich "grzeszników", bowiem nie cechuje świadomie żyjącego człowieka nie uginającego się przed jakimkolwiek naciskiem z zewnątrz. Nie jest bowiem Boską wolą, żeby istota Boska jaką jest dusza w ciele człowieka żyła w strachu.

- Ludzie mający kontakt z inteligentnymi istotami pozaziemskimi słyszą w głowie ich komunikaty. Treść komunikatu niesie w sobie uczucia. Jeśli ta treść jest bezinteresowna i dotyczy dobra ludzkości, jej duchowego rozwoju - osoba kontaktowana może być pewna, że intencje kosmitów są czyste. Może ale nie musi wychylać się i ogłosić wszem i wobec co jej kosmiczni przyjaciele przekazali. Ma jednak w tym momencie możliwość poznania samej siebie, na ile jest tchórzliwa, na ile zależy jej na ziemskiej reputacji i na słynnym "co ludzie powiedzą", "jak zareaguje na to rodzina"... Poznanie samego siebie jest niezwykle istotnym czynnikiem rozwojowym na drodze duchowej do prawdy, do prawdy o sobie samym. Z punktu widzenia pozytywnie nastawionych do upadłej ludzkości istot każdy ma prawo i obowiązek głosić z dachu swojego domu prawdę, jaką rozpoznał. 
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie (Mat. 5:13-16). Są to słowa Chrystusa przesłane światu przez Jezusa. Kto chce może tak żyć, kto nie chce nie musi, ale poznał siebie...

- Jeśli przekazy są "pod publikę" w stylu "wasz świat zniknie bez śladu, ale tylko (USA, Rosja, Polska, Izrael, Świadkowie Jehowy, kościół kat., mormoni* etc.) przetrwa i nadejdzie era pokoju na Ziemi i weźmiecie Ziemię w wasze posiadanie a ja zejdziemy na Ziemię i wy będziecie królami tej Ziemi i będziecie mi służyć a ja będę waszym Bogiem a wy moim ludem i polecicie w kosmos kolonizować w moim imieniu istoty zamieszkujące inne planety i wymiary i sami staniecie się bogami i będzie się liczyć w całym stworzeniu tylko wasza wola, która jest moją wolą, to możecie być pewni, że motywy istoty nadającej takie komunikaty nie są bezinteresowne. Taki przekaz ma celu skłócenie, zwaśnienie
i sprowokowanie ludzi do poważnych obciążeń psychicznych, które dusza obciążone wloką w sobie przez eony. 
*) niepotrzebne skreślić

- Jeśli taki przekaz jakaś upadła istota transmituje w kierunku żyjących w stanie głębokiej niewiedzy i religijnego zamroczenia społeczeństw, tylko najbrutalniejsi z brutalnych, zagubionych dusz w ludzkich ciałach będą czuły się godne aby stać się wybranym ludem. W ten sposób zwiedziono wyznawców Jehowy, katolików, protestantów, w ten sposób aktywowano dusze czujące się nie wolnymi, kosmicznymi, Boskimi istotami, lecz "Żydami", "komunistami", "Słowianami", nienawidzącymi wszystkich nie muzułmanów "islamistami", ateistami, nazistami, szowinistami, faszystami**)...
**) Tutaj nie ma co skreślić, bowiem istota lub istoty transmitujące wykorzystują aktywując takie pola w duszach wspomnienia w ich podświadomości i w ten sposób podporządkowują je swojej woli.
Demony transmitują, a użyteczni idioci nienawidzą podobnych sobie, zwiedzionych i sprowadzonych na manowce ludzi. Jeżeli zatem przekaz nie inspiruje do kosmicznej jedności, do miłości bliźniego (szczególnie tego, który ze strachu przed rzekomym "bogiem" oszalał i chce przypodobać się swojemu panu
i gotowy jest poświęcić dla niego swoje zdrowie i życie, jak również swoich najbliższych oraz urojonych wrogów, gotowy jest zabijać i popełnić samobójstwo), to każdy zwiedziony, nie czujący się świadomie dzieckiem kosmosu, dzieckiem Stwórcy, nosicielem życia wnosi do kultu nienawiści
i śmierci - swoje własnej i innych, których będzie zmuszony prędzej lub później w sferach astralnych prosić o wybaczenie i naprawić to, co naprawić będzie można. Prawo karmy działa precyzyjnie.

- Wielu ludzi doświadczało spotkań i komunikacji z nieznajomymi (nie lubię pojęcia "obcy" wprowadzonego od zakrystii przez amerykańskie służby wywiadowcze) już w latach wczesnego dzieciństwa. Ci ludzie od małego czuli się obco w tym materialnym, materialistycznym świecie. Wewnątrz czuli że "tutaj nie należą", że są - jak czytamy w Biblii - tylko przechodniami na tej Ziemi. Świątynie tego świata, synagogi, kościoły odpychały ich, a poprawność doprowadzała do szału. Czuli też w swoich sercach,że ich ziemskie rodziny nie są ich prawdziwymi rodzinami, zaś z drugiej strony często badacze często napotykali na przekazy nieznajomych kosmitów o treści: wasze dzieci nie są waszą własnością, są to duchy, które z miłości zeszły i wcieliły się w ten świat, nasi i wasi bracia i siostry, które oddaliśmy pod waszą opiekę. Tym ludziom od dzieciństwa towarzyszyli niewidoczni asystenci, pouczali ich w snach, przeprowadzali przez trudne sytuacje życiowe i szkolili poza cieleśnie.
Te szkolenia wpływały i nadal wpływają na nastawienie tych ludzi do życia.
Nie respektują autorytetów tego świata. Jedyną świętością dla nich jest życie
i tylko życiu w każdej jego formie chcą służyć oczywiście bez fanatyzmu. Czują że tylko w tym celu przyszli na ten świat. Struktury ziemskiej władzy są im
w najlepszym wypadku obojętne. Częścią agendy ich duchowych asystentów (dawniej nazywanych aniołami stróżami) jest pomaganie zainteresowanym ludziom w zmienieniu wprogramowanych w ich umysły rzekomo poprawnych światopoglądów. Oczywiście to samo można powiedzieć o istotach demonicznych "opiekujących się" swoimi wychowankami. Te programy są niebywale niepokojące i frustrujące dla ludzi, których dzieci uczone są w przedszkolach zgodnie z ziemskimi prawami nienaturalnych praktyk seksualnych itp....

- Jeżeli nieznajomi twierdzą, że to oni są stwórcami ludzkości to jest to prawdą li tylko na płaszczyźnie genetycznej. Ich i nasz Stwórca jest czystym duchem i w ich ciałach jak i w ludzkich żyją istoty duchowe zwane duszami; są to duchy w mniejszym lub większym stopniu obciążone, czego te skromniejsze nie ukrywają. Np. z kręgów Plejadian usłyszeliśmy przed laty: ... nam też daleko do doskonałości... (Semjase). Chrystusa niektóre istoty nazywają Panem Płomienia, zaś sam Chrystus nazywał Stwórcę czystego, duchowego wszechświata Aba - hebr. Ojcem: Ja i Ojciec jesteśmy jednym (Jan, 10:30). Różnica między naszym, ziemskim stanem świadomości a stanem świadomości istot z innych wymiarów jest bardzo istotna, o czym pisałem w mojej książce pt. UFO a ziemska świadomość". Jednej wziętej na pokład pozaziemskiego statku kosmicznego Amerykanek mocno zdziwieni nieznajomi zadali pytanie: Czy ty faktycznie wierzyłaś, że wszechświat powstał przez przypadek? Przez kosmicznych turystów świat na Ziemi widziany jest jako ZOO, a jego mieszkańcy są obserwowani tak jak my obserwujemy w ogrodzie zoologicznym różne formy życia zwane przez nas zwierzętami. Jeszcze inni nieznajomi z kosmosu przypominają, że ten świat został założony jako miejsce zsyłki, jako więzienie dla tych istot, które wykroczyły przeciwko uniwersalnym Boskim prawom: Zaprawdę powiadam ci, nie wyjdziesz stamtąd, aż oddasz ostatni grosz (Mt 5:26), a więc dopóki nie wybaczysz sobie popełnionych świadomie i z premedytacją wykroczeń przeciw sumieniu, nie poprosisz o wybaczenie tych, których skrzywdziłeś, nie naprawisz tego, co można naprawić i zdecydujesz się nie postępować wbrew prawom Stwórcy, który jest świętym życiem,  zaś istoty pochodzące z czysto duchowych, eterycznych światów twierdzą, że Chrystus zamienił to kosmiczne więzienie w Wyższą Szkołę Życia, w której każda upadła dusza może na drodze samopoznania odzyskać utracony stan Boskości. Jeżeli nieznajomi dają nam do zrozumienia, że stanowimy ich własność (... nie szukajcie Chrystusa poza kościołem rzymsko-katolickim albo to my stworzyliśmy was w naszych laboratoriach), to pewnością nie są to istoty bezinteresowne (servis to self; The Ra Material). Jeśli twierdzą, że my i wy jesteśmy braćmi i siostrami, dziećmi wszechmogącego Stwórcy i nie oczekują zaakceptowania tego stwierdzenia przez ludzi, to z pewnością mamy do czynienia z członkami naszych kosmicznych rodzin lub ich posłańcami.

- Istoty które uprowadzają Ziemian na pokłady swoich statków kosmicznych często twierdzą, że "prowadzą badania w celu odwrócenia niszczących procesów". Są to te istoty, które zrozumiały, że popełniły w przeszłości błąd ignorując prawa duchowego rozwoju innych istot żywych i teraz przybyły tu, aby zatrzymać te procesy, które niegdyś samowolnie wdrożyły. Inne istoty starające się nadal utrzymać władzę nad ziemską kolonią aktywują programy genetyczne mające na celu opóźnienie rozwoju duchowego dusz w ludzkich ciałach. Niektóre grupy interesów psychotronicznie aktywują geny "żydowskie", inne geny "słowiańskie", a jeszcze inna grupa aktywuje geny "islamskie". Ordo ab cho - porządek z chaosu to łacińska maksyma manipulowania zdegenerowanymi masami pozwalająca na samowolne ustanawianie tzw. "nowego porządku świata" (jak to wyjaśniają iluminaci: my gramy - ludzie tańczą). Nie zgadzają się z takim nastawieniem do nas ludzi życzliwie nastawieni nieznajomi, którzy informują, uświadamiają i zostawiają Ziemianom wolność wyboru:
- Nie wystarczy wam wasza prawdziwa, uniwersalna, kosmiczna tożsamość?
- Chcecie bawić się separację?
- Chcecie zawężać horyzont waszej świadomości i utożsamiać się z waszymi ziemskimi, śmiertelnymi ciałami?
- Wyrzekacie się waszego Boskiego pochodzenia i chcecie przeżywać siebie jako katolików, ateistów, żydów, Albańczyków, Ukraińców, Etiopczyków, nie wystarczy wam żywe światło - korzystajcie zatem nadal z prawa wolnej woli, waszej ziemskiej suwerenności aż do zakończenia procesu rozwiązania wszystkich materialnych form. Potem zaległe lekcje odrobicie na planie astralnym, gdzie proces nauki i rozwoju przebiega o wiele dłużej. Wasz wybór.

- Wielu osobom wziętym na pokład statków kosmicznych proponowano zjednoczyć się i szukać podobnie myślących ludzi. Poinformowano ich, że nie znajdą Chrystusa w ziemskich instytucjach zwących się kościołami. Nadszedł czas żniw. W każdym narodzie działają dla dobra ludzkości przeszkoleni przez nas ludzie. Gdy uczniowie Chrystusa pytali Jezusa, jak poznamy ich, On odpowiadał: Poznacie ich po ich owocach (Mat. 7:16). Z całą pewnością nie są to ludzie skłócający ludzi na Ziemi, nienawidzący swoich bliźnich, szczególnie tych, zainfekowanych wirusem duchowego ogłupienia.
- Ziemscy przywódcy, religijni i polityczni służą złu - słyszą ludzie wzięci na pokład lub w trakcie nawiązanej komunikacji telepatycznej. - Zjednoczcie się, jeśli chcecie wrócić do domu, do waszej niebiańskiej ojczyzny. Ziemia nie jest waszą ojczyzną.
http://holopatia.blogspot.com/2015/09/wirus-ogupienia-tak-to-nie-jest.html

- Zdarzenia globalne których jesteśmy obecnie z dnia na dzień świadkami świadczą o powadze czasu który dobiega końca. Nieznajomi a tak dobrze znani twierdzą, że Pracentralne Słońce kosmosu pulsuje z wzmożona siłą aktywując tym samym proces przebudzenia dusz. Nadchodzą drastyczne zmiany kulturalne i stanu świadomości. Armagedon nie będzie taki, jak to sobie Ziemianie wyobrażają - twierdzą przybysze z kosmosu. - Zgnilizna i zło zostaną zmyte
z tej planety. Gdzie będą żyć dusze ubrane obecnie w ziemskie szaty gdy planeta Ziemia będzie oczyszczana? Wciąż na materii czy już ponad i poza nią? Czy jesteście przygotowani?
- Życzliwie nastawione do nas inteligentne istoty proponują drogę samopoznania, na której uczeń świadomie uszlachetnia się tęskniąc za powrotem do kosmicznej ojczyzny. Poznaj siebie, a ujrzysz Boga - brzmi wskazówka. - Nie ufacie nam? W porządku. Ufacie własnemu gatunkowi? Ufacie waszym rządom, kościołom?

- Pisząc o różnych pozaziemskich agendach nieznajomych ras kosmicznych i ich agendach, nie można nie wspomnieć tematu implantów szczególnie w odniesieniu do tych istot, którym towarzyszą ziemscy wojskowi. Do czego służą te implanty? Mają one służyć m.in. do kreowania wirtualnych rzeczywistości, aktywowania w duszach pamięci z przeszłości (jesteśmy "narodem wybranym", jesteśmy Germanami, jesteśmy Słowianami, jesteśmy sługami Allaha) i poróżnienia ludzi manipulowanymi uczuciami i emocjami. Istoty demoniczne implantują, istoty nam życzliwe często implanty usuwają. Człowiek obserwuje jak np. członek jego rodziny lub przyjaciel "zmienia się w ciągu nocy nie do poznania". Wirtualne rzeczywistości służą negatywnym, egocentrycznym istotom do obciążania dusz w ludzkich ciałach w celu spowolnienia ewolucyjnego procesu i skierowania duszy na boczne tory, gdzie będzie służyć jako przywódca wielu; to ekscelencje, eminencje, nieomylni i mężowie stanu narzucający milionom ludzi swoją wolę i egzekwujący swoje prawa kolidujące drastycznie z uniwersalnymi, Boskimi prawami. (Jak poinformował mnie pewien sędzia w Oklahomie: Down here in Oklahoma we have our law).

- Ludzie którzy nie pamiętają w życiu codziennym o tym, jak istotna jest uważność doznają na jawie i we śnie (co w ich przypadku jest dwoma fazami tego samego transu hipnotycznego) doświadczeń w wirtualnej rzeczywistości. Istoty które wprowadziły w ich organizmy implanty badają ich reakcje, co ułatwia sterowanie nimi w życiu, które uznają za swoje własne. Wydaje im się, że decydują o swoim losie mogąc wybrać kolor majtek dokonując zakupów w sklepie. Miliardy ludzi nawet nie słyszała o czymś takim jak wirtualna rzeczywistość. Widzieć, słyszeć, dotknąć = dla nich być świadomym.

Koniec części I-szej artykułu. Cdn.

niedziela, 16 lipca 2017

FRAGMENT KSIĄŻKI NIEPOSPOLITEJ

Autorami tej książki jest para wybitnych uczonych z Berlina, których darzę wielkim szacunkiem - pani Grażyna Fosar i Franz BludorfTytuł książki:
Fehler in der Matrix - Leben Sie nur oder wissen
BŁĄD W MATRIKSIE - Egzystujesz tylko, czy już wiesz?

Zapomnijcie o wszystkim, w cokolwiek dotąd wierzyliście...


- Czujesz się w tej chwili pewny siebie, jak Alicja w Krainie Czarów, gdy stanęła przed króliczą jamą - powiedział Morfeusz do Neo, gdy już usiedli przed kominkiem.
-   Tak. Mniej więcej. Tak.
-   Mogę to wyczytać w twoich oczach. Wyglądasz jak człowiek, który przyjmuje to, co widzi, licząc na to, że zaraz się zbudzi. To śmieszne, ale faktycznie jest to bliskie prawdy. Czy wierzysz w przeznaczenie, Neo?
-   Nie.
-   Dlaczego nie?
-  Nie podoba mi się to, że nie kontroluję własnego życia.
-  Wiem dokładnie co masz na myśli... Jesteś tutaj, ponieważ coś wiesz, coś, czego nie potrafisz wyjaśnić. A jednak czujesz to. Czujesz to przez całe twoje życie. Czujesz, że coś z tym światem jest nie tak... Coś tu nie gra... To właśnie uczucie przywiodło cię do mnie. Czy wiesz o czym mówię?
-   O Matriksie? O Matrycy?
-   Czy chcesz wiedzieć, czym dokładnie jest Matrix?

Neo skinął głową.

-  Matrix jest wszechobecny. Otacza nas. Znajduje się wszędzie, nawet w tym pokoju. Widzisz go, gdy wyglądasz przez okno, albo gdy włączasz telewizor. Wyczuwasz go idąc do pracy, albo w kościele, albo gdy płacisz podatki. To świat iluzji, świat złudzeń, który odciąga cię od prawdy.
-  ... od jakiej prawdy?
-  Od tej prawdy, która udowadnia ci, że jesteś niewolnikiem, Neo. Tak jak wszyscy narodziłeś się w niewoli i żyjesz w więzieniu, którego ani nie możesz dotknąć, ani powąchać. To jest więzienie twojego umysłu. Niestety trudno jest wyjaśnić komuś, czym jest Matrix.
Każdy musi sam doznać czym Matrix w rzeczywistości jest.

Morfeusz wyciąga z pudełka dwie kapsułki – jedną niebieskiego i drugą czerwonego koloru i proponuje Neo, aby ten wybrał jedną z nich.

-   To jest twoja ostatnia szansa. Potem już nie ma odwrotu. Jeśli połkniesz tę niebieską kapsułkę – to koniec. Zbudzisz się w swoim świecie wierząc w to, w co chcesz wierzyć. Jeśli połkniesz czerwoną kapsułkę, pozostaniesz w Krainie Czarów, a ja poprowadzę cię poprzez najgłębiej położone otchłanie króliczej jamy.

Neo waha się przez moment, po czym sięga po czerwoną kapsułkę.

-   Pamiętaj – rzecze Morfeusz – wszystko co ci proponuję, to - PRAWDĘ. Nic więcej.

Neo wkłada w usta czerwoną kapsułkę i połyka ją.
Morfeusz wstaje z miejsca i powiada: - Chodź ze mną.

W mocnym i mrocznym obrazie fikcji naukowej pt. „MATRIX”, młody ekspert komputerowy, Thomas Anderson (haker używający pseudonimu Neo), zostaje skonfrontowany przez tajemniczego rebelianta, Morfeusza, z szokującą prawdą. Świat, w którym żył do tej pory – nie jest rzeczywisty. To tylko świat iluzoryczny, złudzenie stworzone przez wszechobecny „Matrix”, przez Wszechobecną Matrycę. Tylko niewielu ludzi rozpoznało tę prawdę i mogło wycofać się z tego iluzorycznego świata.

Nie chcemy twierdzić, że także nasza rzeczywistość stanowi świat, „uzależniony od drutów” jakiejś maszyny, lecz jeśli mowa o samym przesłaniu tego filmu – że z tym naszym światem, w którym żyjemy na co dzień coś jest nie tak, jak być powinno – to co do tego nie mamy żadnych wątpliwości.

Prawdopodobnie na pierwszy rzut oka zgodzisz się nawet z tym stwierdzeniem. Koniec końców istnieje w tym świecie cała masa nierozwiązanych problemów
i jak widać, nikt nie potrafi zaproponować odpowiednich rozwiązań.

To jednak nie jest to, co my tu mamy na myśli. Dopiero zaczynamy wprowadzać was w „króliczą jamę”.

O co nam chodzi?
Nasz świat, taki, jakim go znamy, jest nie realny, nie rzeczywisty. To świat iluzoryczny, stworzony przez Matrix.
- Czy ta myśl wydaje się wam absurdalna?
- Nie ma sprawy! Niebieska kapsułka „leży na stole” do waszej dyspozycji. Nikt nie będzie robił wam wyrzutów, jeśli ją wybierzecie i nadal będziecie tak żyć, jak do tej pory.

Pytanie, k t o  stworzył ten Matrix (tę Matrycę) naszej rzeczywistości i jak to jest możliwe? - te kwestie  chcemy chwilowo odsunąć na drugi plan, bowiem przede wszystkim chcemy wam umożliwić przeżycie Matrixa, doznanie go – rozpoznanie, że Matrix istnieje naprawdę.

Pojęcie „matrix” od czasu ukazania się na ekranach filmu o tym tytule, stało się bardzo modnym pojęciem, chociaż właściwie rzadko kto wie tak naprawdę, co ono oznacza.



Matematycy rozumieją pod tym pojęciem jakiś schemat matematyczny,
z pomocą którego opisany jest proces transformacji, proces rzutowania.

- Brzmi skomplikowanie?
- Dobrze. Zadbajmy w takim razie o przejrzystość. Gdy chcecie przeczytać tekst pisany zbyt drobnym drukiem, posługujecie się wówczas lupą, poprzez którą staracie się otrzymać powiększony obraz tekstu.

Taki proces można matematycznie opisać i na przykład z pomocą programu komputerowego można go sztucznie odtworzyć – właśnie z pomocą programu zwanego Matrixem.Weźcie też, proszę, pod uwagę, iż tak długo, jak długo patrzycie przez lupę, tak długo nie widzicie rzeczywistego tekstu, a tylko jego wizerunek. Ta „kopia” wygląda nie tylko na większą niż jest w rzeczywistości, lecz z chwilą, gdy zbliżacie wasze oczy do brzegu lupy, obraz staje się niewyraźny.
Spostrzegamy, że Matrix zawiera błędy. Nie dlatego, że producent niedbale wyprodukował tę lupę. To wręcz nieuniknione, że w trakcie procesu rzutowania, zawsze dojdzie do wykrzywień  i zafałszowania projektowanego obrazu. A więc, każda „odbitka”, każdy klon rzeczywistości niesie w sobie błędy, a dlatego nie jest realny w tej samej mierze co oryginał. Ten niezwykle ważny fakt powinniśmy zdeponować w naszej podświadomości, albowiem szczegół ten pozwoli nam zdemaskować Matrix, który tworzy naszą - tak zwaną - „rzeczywistość”.

W przypadku lupy, nie ma z tym problemu. Wiemy w końcu, że przez nią patrzymy oraz że tekst, który czytamy, w rzeczywistości jest o wiele mniejszy. Wiemy także, że to, co nas interesuje – treść tekstu – nie zostaje zafałszowana w trakcie procesu rzutowania.

Skąd wiemy jednak o tym wszystkim? Ponieważ jesteśmy w stanie tę kartkę papieru, na której wydrukowano drobnym drukiem ów tekst zobaczyć także bez lupy.

W przypadku rzeczywistości przeżywanej przez nas na co dzień, sprawa nie jest już taka prosta. Nie znamy „Morfeusza”, który by wyprowadził nas z Matrixu
i wprowadził w rzeczywistość, skąd moglibyśmy z większym dystansem spoglądać na to wszystko, co dotąd uznawaliśmy za „realne”...
... i może tak jest nawet lepiej?... 
Nie mamy więc wyboru. Jeśli chcemy rozpoznać Matrix, musimy tego dokonać od wewnątrz, czyli od strony rzekomej rzeczywistości, a to nie czyni naszego zadania łatwiejszym. Jednak w swej istocie bardziej interesującym!
Jasnym jest, że między tak prostym Matrixem (jak rzutowanie z pomocą lupy), a wszechobecnym Matrixem tworzącym naszą rzeczywistość istnieją ogromne różnice, a to nie tylko z tego powodu, że „ten” Matrix jest o wiele bardziej złożony, a z tej samej przyczyny musi być bardziej skomplikowany
Matrix lupy jest i pozostaje statyczny. Nie ważne jak często będziemy patrzeć przez tę samą lupę na tę samą kartkę papieru, zawsze będziemy mogli rozpoznawać to samo. Natomiast Matrix naszej rzeczywistości jest dynamiczny. Nasz świat, świat który przeżywamy nie jest statyczny, lecz nieustannie się zmienia.

Także i to jest lakonicznym stwierdzeniem, które jest jasne dla każdego z nas. To naturalne, że nasz świat zmienia się dzień w dzień, na przykład z powodu sposobu myślenia i postępowania jego mieszkańców. Stacje na całym świecie nadające wiadomości, żyją z tego faktu.

Kimkolwiek są „twórcy” tej Matrycy – są inteligentni i przedsięwzięli wszelkie środki ostrożności, aby utrzymać nas w przekonaniu, że świat który nam wyczarowali jest światem realnym, rzeczywistym.

Ale uwaga: Te zmiany, które są nam wszystkim znane (nawet jeśli nie zawsze przyjmujemy je z radością), odznaczają się ważną cechą, a mianowicie, przebiegają niezmiennie. Zmiany te są wyrazem pewnej logiki (jedno wydarzenie powoduje następne – dzisiaj nastąpiło po wczoraj), która  odpowiada naszemu sposobowi myślenia, co w gruncie rzeczy tworzy normalny przebieg wydarzeń w Matriksie.

Jednak nie zawsze tak się dzieje. Nawet wszechobecny Matrix niesie w sobie błędy. Aby sobie to uzmysłowić, musimy raz jeszcze przypomnieć sobie treść tego filmu.

Neo jest z Morfeuszem. Trinity oraz kilku innych towarzyszy podróżują w Matriksie. W drodze powrotnej do ich własnego świata, wchodzą na klatkę schodową i przechodzą obok otwartych na oścież drzwi. Neo zauważa przebiegającego czarnego kota. W sekundę później wydarzenie to powtarza się. Neo jest zdziwiony i woła: Dèjà-vu!

Wszyscy stają jak wryci.
-  Co powiedziałeś? - zapytała Trinity.
-   Nic. Przeżyłem tylko małe dèjà-vu.
-   Co widziałeś?
-   Przebiegł tu czarny kot, a zaraz potem jeszcze jeden -  taki sam.
-   Taki sam? Czy to był ten sam kot?
-   Możliwe. Ale nie jestem pewien. O co chodzi?
-   Zjawiska zwane 'dèjà-vu' to błędy występujące w Matriksie. To dzieje się wtedy, gdy  o n i  coś zmieniają.

A więc: „błędy w matriksie” pozwalają nam rozpoznać czym jest Matrix, mimo to, iż się w nim  znajdujemy. Czy to „oni” powodują te błędy (kimkolwiek „oni” są), czy też błędy te powstają po prostu dlatego, że Matrix nie jest doskonały (lub nie może być doskonały) – to już inna kwestia. Z czasem zobaczymy, że prawdopodobnie istnieją obie możliwości.

My opiszemy wam wydarzenia, które nie dają się wyjaśnić z pomocą naszego konwencjonalnego, tradycyjnego modelu myślenia, w którym wszystko pięknie i gładko przebiega po kolei. Zjawisko  dèjà-vu, takie jak na filmie, należy do najmniej szkodliwych i niewinnych przykładów. Wydarzenia, o których się dowiecie w trakcie czytania tej książki są o wiele dziwniejsze.

Pokazują nam one, że faktycznie coś jest nie tak z naszym światem, jaki znamy.  Dokładniej: To nie świat w którym „coś nie gra”, lecz tylko wygodny obraz, który my wszyscy sobie wymalowaliśmy i uwierzyliśmy w jego realność.

Nasza dzisiejsza nauka posiada w zanadrzu na wypadek tych dziwacznych wydarzeń modele wyjaśniające. Cena tych wyjaśnień jest jednak wysoka; trzeba zaakceptować istnienie wszechobejmującej rzeczywistości, która znajduje się poza naszą codzienną "rzeczywistością". To, co przez całe życie uznawaliśmy za realne, okazuje się tylko projekcją owej wszechobejmującej Realności, projekcją stworzoną jedynie w tym celu, aby mogła ona zostać przez nas postrzegana.

I tak nadeszła dla was chwila, w której należy podjąć decyzję.

Być może myślisz jak (Lu)Cypher, przeciwnik Morfeusza z filmu pt. Matrix, który w jednej ze scen powiada: Niewiedza jest błogością.

W gruncie rzeczy nie można niczego zarzucić tej postawie. W takim wypadku zażyjcie po prostu niebieska kapsułkę, to znaczy odłóżcie tę książkę na bok i żyjcie dalej tak, jak dotąd żyliście.

Jeśli jednak coś w sobie teraz czujecie, coś co jest czymś więcej niż tylko ciekawością...,
- jeśli odczuwacie potrzebę zaglądnięcia za kulisy, albowiem nasze uwagi czegoś w was dotknęły, czegoś, co także i wy przez całe życie odczuwaliście w sobie...
- jeśli nie tylko egzystujecie, lecz także chcecie wiedzieć...
- to i my oferujemy wam czerwoną kapsułkę i zapraszamy do dalszego czytania niniejszej książki.

Nie chcemy się tu wywyższać i słowami Morfeusza zapewniać, że oferujemy wam „prawdę”, lecz to, o czym teraz będziecie czytali, zmieni w decydujący sposób obraz tego, co dotąd uznawaliście za „realne”.
Te informacje pozwolą wam na rozpoznanie nowych związków i powiązań.

Aby raz jeszcze zacytować Morfeusza: „Możemy wam tylko wskazać drzwi. Przejść przez drzwi musicie już sami”.

I jeszcze słówko, zanim zaczniemy: 
Niniejsza książka zajmuje się niepospolitą tematyką.
[...]

... jesteście ciekawi, o co jeszcze w tym miejscu zapytałby Einstein?


Ale uwaga! Profesor Einstein lubił wtrącać swoje pytania w najmniej oczekiwanych momentach, ponieważ chciał zawsze wszystko dokładnie wiedzieć...

Ja również:
Cytat: Nie znamy „Morfeusza”, który by wyprowadził nas z Matrixu i wprowadził w rzeczywistość, skąd moglibyśmy z większym dystansem spoglądać na to wszystko, co dotąd uznawaliśmy za „realne”...
... i może tak jest nawet lepiej?...

RN:
- Może...? Nie, nie jest lepiej. To zgniły kompromis. Zamieńmy imię Morfeusz na Chrystus, który uczył wyjścia z matrixa umysłu, uczył aby każdy kto jest zainteresowany szedł "wąską ścieżką", czyli poznając siebie, swoje uzależnienia, swoje słabości, swoje ludzkie tendencje wymienił je na wartości zawarte w tzw. Kazaniu na Górze (Mat. 5)*
Wchodźcie przez ciasną bramę! Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują! (Mat. 7:13-14).

Nie znamy „Morfeusza”?
- Ależ znamy. Przed 2000 ziemskich lat pojawił się na Ziemi wielki duch uczący przez ciało zwane Jezusem. Uczył jak wyjść z ograniczeń Matrixa. Dając przykład swoim życiem wskazał na realną możliwość wyzwolenia się z iluzorycznego, holograficznego świata i powrotu do rzeczywistości, do "nieba", do stanu świadomości w którym na swoje podobieństwo stworzył nas Niebiański Stwórca, duch zwany Ojcem Wszechrzeczy. Tylko stąd, będąc tym czym faktycznie jesteśmy - wolnymi duchami - możemy z większym dystansem spoglądać na to wszystko, co dotąd uznawaliśmy za „realne” w i na materii.
*) Każdemu kto chce dowiedzieć się czegoś więcej na temat wartości treści nauk zawartych w tzw. "Kazaniu na Górze", a w rzeczywistości w objawieniu Chrystusa przez medium Jezusa, temu polecam książkę, którą miałem zaszczyt przetłumaczyć z języka niemieckiego na język polski pt. "Medycyna według Kazania na Górze".