Roman

Roman

sobota, 18 kwietnia 2020

KORONA-WORUS STWORZYŁ TAKŻE W IZRAELU NIEWYOBRAŻALNE SYTUACJE

Korona-wirus stworzył wtakże w Izraelu
jeszcze kilka miesięcy temu niewyobrażalnesytuacje 

izraelska policja przeprowadza "paschalne patrole" w trakcie świąt, aby zapobiec w dzielnicach zamieszkanych przez  ultra religijnych obywateli tradycyjnym spotkaniom
z rodzinami, bowiem w tych kręgach zlecenia rządowe są ignorowane.
- Tu miarodajna jest li tylko i wyłącznie wola Boga, który jest jedynym Panem życia i śmierci.
- "Bóg daje i Bóg zabiera" i taka jest Boska Wola.
Tu nie liczy się wirus a tylko Jego błogosławiąca nas wola.
- Jeśli Bóg nie dopuści, to żaden zmutowany wirus nie pomoże, a jeśli Bóg zechce zabrać człowieka do siebie - to zabierze kiedy zechce, w każdej chwili i żaden lekarz nie pomoże, a co dopiero policja...
- Szma Israel!  - Słuchaj Izraelu!
Czy teraz uwierzysz w maseczki i rękawiczki?!
Czy zapomniałeś Bogu Wiekuistym? - pytają religijni żydzi.
- Taka jest mentalność  tych ludzi i nikt nie potrafił tego zmienić, ani Aleksander Wielki, ani Grecy, ani Rzymianie, ani
Hitler, ani Stalin, ani Hamas..., ani virus.
- Tak to wygląda gdy człowiek myli i zamienia zaufanie do życia ze ślepą wiarą.

W 1964 roku znalazłem się z PRLu w nowo założonym osiedlu nieopodal miasta Aszkelon gdzie rządził przed tysiącami lat król Herod Wielki. Mój ojciec nie był  królem; był pierwszym lekarzem w tym osiedlu, pierwszym białoskórym.
- W azbestowym baraku o nazwie kredą wypisaną nad drzwiami, których nigdy nie zamykano Kasa chorych ojciec miał "gabinet". Sobota jest w Izraelu dniem wolnym od pracy.
- Pewnej soboty zapukał do uchylonych drzwi naszego mieszkania religijny człowiek rodem z Maroka, który po arabsku starał się mojemu ojcu coś powiedzieć a widząc, że ojciec nie rozumie, złapał go za rękę i zaczął ciągnąć go za sobą. Ponieważ w ciągu minionych dwóch miesięcy nauczyłem się nieco hebrajskiego w polskojęzycznym kibucu, zrozumiałem, że żona tego człowieka potrzebuje lekarza. Poszedłem z Ojcem, który niósł w prawej ręce jak zwykle swoją torbę lekarską.
- Gdy okazało się, że kobieta lada chwila będzie rodzić, ojciec oświadczył, że kobietę należy natychmiast zawieźć do szpitala w Aszkelonie...  a l e  w osiedlu nie było ambulansu ani taksówek a nikt z rodziny Marokańczyka nawet jeśli byłby szczęśliwym posiadaczem samochodu w one dni, to w dzień święty, w w szabat, czyli w sobotę nie odważyłby się włączyć motoru. Na nic zdały się perswazje ojca zakończone stwierdzeniem, że z czasem już zapomniał jak kobita wyglada".
- Mąż pacjentki poinformował mnie częściowo po arabsku
i częściowo po hebrajsku, że idzie do bożnicy modlić się
o błogosławieństwo dla mojego ojca, a on ma pomóc jego zonie z boska pomocą. Facet wyszedł, jakaś stara Marokanka przyjęła rolę asystentki i... ojciec przyjął poród.
Widocznie w ostatniej chwili, rzuciwszy okiem na kobitę przypomniał sobie jak należy postępować w takiej sytuacji.
- Na scenie pojawił się mąż i ojciec. Szczęśliwy, że narodził się syn podziękował mojemu ojcu i zapewnił go, że Wiekuisty wysłuchał jak widać jego prośbę o wsparcie dla lekarza.
Bóg jest wielki - wskazywał palcem w sufit.
Milcząc wracaliśmy do domu, a ja tęskniłem za katowickimi prywatkami...
Dziś nie istnieje już ani ówczesny Izrael, ani PRL, bo życie składa się z obrazów w które wchodzimy, przez które zmuszeni jesteśmy przejść tak, jak obecnie przechodzimy przez scenario z  t y m  wirusem i jedni przejdą zostawiając za sobą bioskafander , a inni przejdą w skafandrze i jeszcze kilka ziemskich lat będa go używać i jedni z nich wyciągną odpowiednie wnioski z tej lekcji, a inni popadną
w neurastenię, ale to także obraz (chorobowy) przez który przejdą (radziłbym jako terapeuta - z wdzięcznością).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz