Roman

Roman

piątek, 19 kwietnia 2019

ŚLADY PRZYSZŁOŚCI - Metoda przypadku (2)


- Ponieważ generatory przypadku pracują nieustannie, dlatego wychwytują także nieprzewidziane wydarzenia, pod warunkiem że wywołają one emocjonalne reakcje
u wystarczająco wielu ludzi. Na przykład zakłócenia przypadku zostały zanotowane tego dnia, gdy księżna Diana zginęła w wypadku drogowym w Paryżu.
- Także i tu zakłócenie przypadku wyprzedziło nieco faktyczne wydarzenie, jednakże
w mniejszym stopniu niż to, co stało się 11 września. 
- Z pomocą Transakcjonalnej Interpretacji Fizyki Kwantowej staje się to zrozumiałe. Napływająca z przyszłości (adwanced) fala kwantowa wnika podróżując tak daleko
w przeszłość, aż znajdzie rezonującego z nią partnera. Naturalnie nikt nie mógł przewidzieć śmierci księżnej, to jednak samo wydarzenie – wypadek samochodowy – jest niestety
w naszej rzeczywistości zjawiskiem powszednim, a tym samym dla większości z nas czymś wyobrażalnym. 
- Takie wydarzenie znajdzie sobie z pewnością prędzej rezonującego z nim partnera, niż
w przypadku ataku terrorystycznego z dnia 11 września, co oczywiście dla każdego z nas było czymś niewyobrażalnym. Gdy tylko taki rezonujący partner zostaje znaleziony, wymazuje jednak w swojej przeszłości ową transakcjonalną falę z przyszłości, tak żeby nie mogła nadal penetrować przeszłości.
- W obliczu potworności zajść w dniu 11 września, w gruncie rzeczy zadziwiającym jest, że fala kwantowa po upływie czterech godzin już znajdowała się w rezonansie i nie musiała bardziej wnikać w przeszłość, aby spleść się z teraźniejszością i tym samym ustabilizować Matrix.
Faktycznie o poranku 11 września 2001, gdy generatory w Princetown pokazały odchylenia, jeszcze rezonansu nie było. Ten moment powstał dopiero wtedy, gdy wydarzenia już tak dalece się potoczyły, że stały się widoczne jako wykres. Punkt rezonansu znajdował się
o kilka miesięcy wstecz. 
To, że tak właśnie być musiało, rozpoznajemy, gdy tylko zadajemy sobie następne pytanie, a mianowicie: Czy właściwie tragedia WTC – niezależnie od pomiarów w Princetown – dawała znać o sobie także w życiu ludzi w postaci drobnych impulsów, tak jak to było z nami w przypadku kolizji samolotów nad Bodensee?
Tak. Rzeczywiście tak było i to czyni tę historię jeszcze okropniejszą, jeszcze straszliwszą niż i tak już jest.

„Truth Well Told” - dobrze opowiedziana prawda. - Harald Prantner z Hamburga jest z całą pewnością jednym z niewielu ludzi żyjących w Niemczech, którzy mają na swoich wizytówkach takie oto motto: „Dobrze opowiedziana prawda”. Dla niego te słowa oznaczają jednak o wiele więcej, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić.
- Harald Prantner jest odnoszącym sukcesy szefem hamburskiej agentury reklamowej McCann-Erickson
- 11-go września 2001 Harald budzi się nad ranem i czuje się chory jak nigdy dotąd
w swoim życiu. Ból głowy, podwyższona temperatura ciała, bóle brzucha. telefonuje do swojej firmy i melduje, że jest chory.
- Ponieważ nie może już zasnąć, stara się odwrócić swoją świadomość i włącza telewizor ... Nagle program zostaje przerwany. Na ekranie ukazuje się telewizyjny reporter, a w tle pokazywane są obrazy „na żywo”, obrazy, których nikt z nas już nie zapomni: Samolot wbijający się w gmach wieżowca World Trade Center.
- Każdy z nas był na widok tych zdjęć do głębi wstrząśnięty, lecz Harald Prantner siedzi
w tym momencie wyprostowany na łóżku. Jego pierwsza myśl: „Co to za szajs tutaj pokazują”!
Co się z nim działo przez następny kwadrans? Tego nie pamięta.
- A potem ten moment, gdy ten drugi samolot wbija się w drugą z bliźniaczych wież, tym razem przed kamerami opinii publicznej. Harald Prantner zaczyna drżeć na całym ciele, naciąga sobie koc na głowę, jak pies który nie chce nic już widzieć, ani słyszeć. A przy tym myśli: „Proszę, proszę, nie teraz. Nie nasz film. Tylko nie to”.
- Powód tego dziwnego zachowywania się? 
- Harald zna tę scenę ze wszystkimi szczegółami.
- Wiosną 2001 Harald pracował w terenie dla swojej firmy nad poważnym zleceniem. Monachijska firma „Telegate”, znana dzięki Veronie Feldbusch („11880 – tu ci pomogą”), chciała z pomocą reklamy wypracować sobie nowy wizerunek. „Telegate” poszerzyła się
i planowano oprócz informacji telefonicznych, zaproponować informacje dotyczące ruchu powietrznego, programów kinowych oraz innych usług telefonicznych. Do tego celu potrzebowano spota, filmiku reklamowego, mającego spowodować „prawdziwy efekt uderzeniowy”
 - jak to określił dr Klaus Harish, rzecznik zarządu „Telegate”,
Harald Prantner  uzyskał dla swojej firmy dopłatę. Jego pomysł? Przepuścić przez drapacz chmur lecący samolot ...
- Produkcja filmiku trwała cztery miesiące i połknęła miliony marek. W końcu osiągnięto „efekt uderzeniowy” w stylu Hollywood. Na początku spota widzi się siedzących na ulicy przed kawiarnią ludzi. Kawiarnia znajduje się w wieżowcu. 
- Nagle zaczynają wibrować stoły jak gdyby zaczęło się trzęsienie ziemi. Na niebie ryczą dysze ogromnego samolotu. Kawiarniani goście przerażeni zadzierają do góry głowy. - Kamery na wieżowiec. Z wszystkich perspektyw widać jak samolot wbija się w drapacz chmur i wybucha. Wszędzie widać biegających i krzyczących ludzi, rozpaczliwie starających się ratować swoje życie. W końcu widać wylatujący z drugiej strony wieżowca samolot i na ekranie pojawia się wielki plakat reklamowy z napisem „11880”.
- Harald Prantner tak tłumaczy swoje dzieło: „Najpierw stare musi zostać zburzone, żeby mogło powstać nowe”.
9-go i 10-go września 2001 filmik ukazał się na ekranach telewizyjnych po raz pierwszy. 
- 11-go września Harald Prantner i firma „Telegate” zderzyła się z rzeczywistością.
- Pracownicy firmy „Telegate” mają początkowo problemy ze zrozumieniem makabrycznej realności scen przekazywanych z Nowego Jorku na ekrany telewizorów.
- Anja Meyer , recenzentka prasowa pracująca dla firmy, biegnie do swojego szefa i woła: „To niesłychane. To niesłychane. Włącz telewizor. Ktoś w Nowym Jorku imituje nasz spot”.
- Dopiero po kilku minutach zaczyna pojmować. To nie jest reklama. To rzeczywistość.
Ten filmik już nigdy nie był w telewizji pokazywany.
„- Ta rzecz pozostawiła we mnie prawdziwe rany. Przez długi czas nie dawałem sobie z tym rady. Nie mogłem pojąć. Rozchorowałem się” - opowiadał potem Harald Prantner, gdy był
w stanie zdystansować się nieco od tych wydarzeń.
- Gdy opracowywał w sobie swoje doświadczenia, różne myśli przychodziły mu do głowy. „Wiecie co mnie naprawdę wysłało na orbitę? Wiadomość, że ci terroryści przybyli
z Hamburga. Oni tu byli. Oni sobie tego nie wymyślili w Kabulu, albo w Meksyku, albo gdzieś indziej. Tylko w Hamburgu. W mieście, w którym ja sobie wymyśliłem scenariusz do naszego filmiku”.
- Harald Prantner zadawał sobie raz po raz pytanie: „Jak to mogło się stać”?!
- Czy istnieją jakieś nieznane mu, niepojęte energie – negatywne energie, które jemu przekazały ten sam pomysł, który podsunęły terrorystom?
- Dlaczego właśnie 11-go września tak się rozchorował z rana, jeszcze zanim dowiedział się, co już wkrótce rozegra się w Nowym Jorku?
- Na temat poziomu artystycznego filmiku Prantnera można oczywiście mieć mieszane uczucia, nawet gdyby 11-go września taki atak terrorystyczny nie zaistniał.
- Współwinnym za wydarzenia w Nowym Jorku oczywiście Harald nie jest.
On po prostu odebrał silny impuls z przyszłości.Warunki:  kreatywność, bujna wyobraźnia.
- Filozofie, specjalnie w sferze ezoterycznej zawsze uczyły, że wszystko połączone jest ze wszystkim. W gruncie rzeczy to prawda, a fizyka kwantowa już dawno to udowodniła, jeśli chodzi o mikrokosmos. (Także w medycynie holopatycznej, opierającej się o fizykę Burkharda Heima każda domena zawiera jako subdomeny pozostałe i tak wszystko zawarte jest we wszystkim... RN).
- Wszystko co kiedyś było razem, pozostaje na zawsze ze sobą powiązane, nie ważne jak daleko oddalamy się jeden od drugiego.
Ponieważ przynajmniej w momencie „wielkiego wybuchu”, gdy powstawał Wszechświat, wszyscy byliśmy w tym samym punkcie zanim powstała materia i została wyrzucona we wszystkich kierunkach w powstający kosmos, istnieją takie związki między wszystkim, co istnieje we Wszechświecie, aż po dzień dzisiejszy. "Ja" i "ty", "my" i "oni" - to twory zawężonego, ograniczonego, separującego się ludzkiego umysłu.
- Kosmiczny Internet to nasze naturalne środowisko.
- Z ostatnich dwóch rozdziałów książki pt. Fehler in der Matrix mogliśmy dowiedzieć się,
w jak subtelny sposób takie powiązania są wykorzystywane, aby wydarzenie miało szansę zrealizować się. Takie wydarzenie musi najpierw wielokrotnie wyciągnąć swoje czujki
i zakorzenić się w swojej własnej przeszłości i nie odnosi się to tylko do wielkich, wstrząsających światem wydarzeń, albo nawet katastrof. Pozytywne wydarzenia manifestują się oczywiście w ten sam sposób.
- Fizyka kwantowa nie ocenia, a Kosmosowi nie zależy na tym, co my nazywamy „dobrym”, albo „złym”.
Rozpoznajemy tu podstawową zasadę ścisłego powiązania między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, splecionych w jedną wielką sieć. To tylko nasz rażący, zbyt ludzki sposób bycia nie pozwala nam postrzegać tych subtelnych impulsów, tak że już tylko łopatą trzeba nam pewne rzeczy kłaść do głowy.Te rozpoznania pomogą nam teraz lepiej zrozumieć strukturę, budowę oraz sposób funkcjonowania Matrixa, także z punktu widzenia naszej roli. 
- Weźmy pod uwagę taką np. sytuację, która powstała ostatnio między Polakami a Żydami - spot pod roboczym tytułem" Żydowskie roszczenia". Sprytny czarny mag manipulując zgrabnie ludzkimi emocjami stworzy spot, w którym statystami i aktorami będą bezmyślni "żydzi" i "polacy". Producent tego happeningu nie planuje wynagrodzeń dla mimowolnych aktorów
- Raz jeszcze: 
"Ja" i "ty", "my" i "oni" - to twory zawężonego, ograniczonego, separującego się ludzkiego umysłu.
- Kosmiczny Internet to nasze naturalne środowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz