Roman

Roman

piątek, 31 lipca 2015

BÓG Z PIERSIAMI

Gdy Pan (co nie oznacza, że był to eteryczny, czysty Duch, Stwórca czystego Stworzenia, t.zw. wszechświata składającego się z siedmiu wymiarów zwanych przez ludzi niebem) ukazał się Abramowi, żeby obwieścić mu, że będzie miał  syna (Rodz. 17: 3 i16), Abram (zwany później Abrahamem - hebr. ojcem narodów) padł na twarz - tak się przeraził. Wielu nieprzygotowanych na spotkanie z UFO lub z helikopterem zaskoczonych ludzi nawet dziś reaguje strachem na ten widok. Po prostu tak reagują. Pan zmienił również imię żonie Abrahama z Saraj na Sara (hebr. księżna). Stąd królewskie rody wywodzą swoje szlachetne pochodzenie. To my jesteśmy potomkami Ojca Narodów i Wielkiej Księżnej sumeryjskiej "z łaski Bożej". Po skończonej rozmowie Pan opuszcza Abrahama w górę. (Rodz. 17:22).

Mojżeszowi Pan zabronił spojrzeć w jego oblicze, albo żeby chronić go przed promieniowaniem jego pojazdu i dlatego nakazał mu ukryć się w szczelinie skalnej i zakrył mu oczy, innymi słowy pozbawił go na chwilę siły wzroku, albo nie było to oblicze ludzkie, co mogło wywołać nawet u wtajemniczonego w arkana starożytnego Egiptu Mojżesza szok). Mojżesz mógł widzieć Pana tylko od tyłu (Wyj. 33: 22 i 23). Także aniołowie, czyli posłańcy (gr. angelos - posłaniec) dysponowali tą samą technologią. Gdy wyuzdani mieszkańcy Sodomy (stąd pojęcie sodomia - pederastia) zamierzali ich zgwałcić (Rodz. 19:5), istoty te pozbawiły ich siły wzroku. Gdy nietolerancyjny rabbi Szaul, którego dziś należy poprawnie nazywać świętym Pawłem jechał do Damaszku, Pan z nieba oślepił go i Paweł od razu zmienił zdanie i przestał prześladować pierwotnych, prawdziwych chrześcijan (Dz. 9:1-6).

Istnieją uczeni, którzy twierdzą, że bogiem Abrahama i Sary, najzamożniejszej pary w Sumerze, a co za tym idzie plemion semickich (nie ważne, czy obecnie są talmudystami i islamistami i zwalczają się miedzy sobą) nie był Jahwe/Jehowa (hebr. JESTEM), lecz pewna bogini, a więc istota żyjąca w ciele częściowo- lub całkowicie materialnym, zwąca siebie Matką Bogów albo Matką BoskąJESTEM jest czystym duchem, zaś istota żyjąca w formie fizycznej jest duszą. Ta istota była czczona przez patriarchów od pradawnych czasów. Wygląda na to, że tłumacze kopii tekstów zwanych dziś "biblijnymi" pozwalali sobie modulować tekst w taki sposób, że łączyli bóstwa (elohim), którym służyli redukując je w jedno bóstwo - biblijnego Jehowę (monoteizm). Mamy więc Boga-Stwórcę życia eterycznego i zmaterializowanego. Jeden stwórca, jeden genetyk..., a może pani prof. dr genetyki? Skoro matka to musiała mieć piersi... Z Biblii dowiadujemy się o istocie nazywanej El Szadaj (hebr. bóg z piersiami żeńskimi; szad - pierś, l.mn.: szadajim - piersi istoty żeńskiej. Szed [identyczna pisownia] hebr. szatan (przez małe sdiabeł), l.mn.: szedim - diabły. Matka Boska miała wiele imion - vel i alias. Sumerzy nazywali ją Ninnhurag, Mama, Nana. Była boginą lunarną, w późniejszym czasie zwaną Allah. [Alila na imię ma dziewczyna ta - śpiewał wspaniały Czesław Niemen]. 




Dr psych. Harriet C. Lutzky z nowego Yorku autorka książki pt. Shadday as a Goddess Epithet (Shadday jako epitet bogini) doszła do wniosku, że istota żeńska El Shadday była semicką boginią zwaną Aszera (hebr. bogata) a także Aszima (hebr. winna). Winna? Winna czego? Buntu przeciw Boskim Prawom? Przywódczyni zbuntowanych aniołów zwanych potem demonami? Winna, bo nie chciała służyć życiu a nim zawładnąć? W mitolologiach nazywano ja Sat-ana, a w późniejszym czasie Lucyferą. Dr Lutzky wykazała, że tłumacze przeistoczyli imię El Shaddai w Jahwe i że takie tłumaczenie oparte jest na tradycji kapłańskiej. (Ach ci kapłani! Powinni zająć się krawiectwem, skoro tak bardzo lubią szyć na miarę; Biblia haute couture). Tradycja jest wspaniałym narzedziem wpędzania całych społeczeństw w stagnację duchową. Uczeni szacują, że tradycja kapłańska ustanowiona została około roku 900 pne. Współczesne źródła podają, że Pan wysłał Abrahama do Egiptu w 2091 roku pne. El Shadai została nazywana panem, Jehową, bogiem ponieważ... kapłani tak zdecydowali. Zawsze decydowali co ludowi wolo, a co nie. W ten sposób chcieli przypodobać się istocie której służyli. Takie postepowanie nazywa się awoda zara, czyli praca wykonywana dla obcych. Obcymi oprócz Boga Stwórcy, ktory jest w nas i działa poprzez nas była El Szaddai i jej poplecznicy. Z tekstu Księgi Wyjścia (6:3) wynika, że istota z piersiami, El Szaddai nie wyjawiła swojego imienia patriarchom i nie przedstawiła się też jako Jahwe. Jezus rozprawiając z kapłanami i faryzeuszami (obłudnikami) mówi prosto z mostu: Waszym ojcem jest El Szaddai, diabeł, który w prawdzie nie wytrwał, bo w nim prawdy nie ma. Gdy wypowiada kłamstwo, mówi od siebie, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa (Jan, 8:44). Matactwa i fałszowanie starożytnych przekazów przez kapłanów bogoni z piersiami doprowadziły do tego, że El Szaddai, Jahwe, Pan Wszechmocny, Wszechmogący, Najwyższy stopieni zostali w jedno. To samo dotyczy takich pojęć jak lud Izraela, Hebrajczycy, Semici, Żydzi, am niwchar - hebr. naród wybrany..., ale o tym innym razem. Tacy uczeni jak wspomniana wyżej dr Harriet C. Lutzky, F.M. Cross, William F. Albright, Lloyd R. Bailey, David Biale, Jean Ouelette i E.L. Abel doszli do wniosku, że Wszechmogący lub Wszecmocny nie jest dosłownym tłumaczeniem imienia El Szaddai, czyli bóg z kobiecymi piersiami, bogini lunarna. Z Księżyca od chwili wprowadzenia go na orbitę Ziemi i nastawieniu pulsatorów psychotronicznych ku niej manipulowano świadomością ludzkości. W języku akadyjskimsłowo  szadaw oznacza uwypuklenia, a także góry. El Szaddai zawsze lądowała na górach i sama też żyjąc w ciele miała piersi. Dlatego nazywano ją także panią gór. Nie łatwo jest tłumaczyć starożytne teksty na współczesne języki bez obszernej wiedzy i nie pracując pod dyktando zlecającego tłumaczenie kapłana. Także w języku ugaryckim szad oznacza damską pierś. U Amorytów Bel Szade to imię bogini z piersiami. Sumeryjsko-akkadyjski hymn z 740 roku pne. opisuje boginię Nana jako hermafrodytę: "Mam ciężkie piersi w Dodoni, mam brodę w Babilonie, a wciąż jestem Nanna".  Dodoni to Dodona w Grecji Dodona była wyrocznią Matki Bogów. Herodot opowiadał historię o dwóch "czarnych gołebiach", z których jeden przybył z Egiptu do Grecji, by stać się "wyrocznią Dadony". (The Histories, Book II, Paragraph 54-57). Kult Nanny znany był w północno-zachodnich Indiach, u Hetytów, w Ganie jako "Nana-Buluku" oraz po dziś dzień w Nigerii, na terenach zamieszkałych przez lud Yoruba.Istnieje masa dowodów na to, że Matka Boska lub Bigini Matka była czczony na całym świecie w czasach starożytnych. Nanna miała "ciężkie piersi" - atrybut płodności. "Błogosławieństwo płodności" znane było już 33 000 lat pne przed nastaniem czasów biblijnych.

Wenus z Hohle Fels  
 Figurka nagiej kobiety, datowana na 35-40 tysięcy lat, znaleziona w wrześniu 2008
w jaskini Hohle Fels koło Scheklingen

Trzy figurki przedstawiającą europejską Wenus z epoki lodowcowej, ok. 25 000 temu.
 Od lewej do prawej: CzeskaWenus z wypalonej gliny znaleziona w Dolní Věstonice,
Austriacka Wenus z kredy, znaleziona w Willendorfie
i francuska Wenus z kości słoniowej z Lespugue.

Syberyjska Nana -  25 000 pne

Jeszcze jedna francuska Nana  z Laussel - 20 000 pne

Zawsze ciężkie piersi. Ta Nana z Sumarra podtrzymuje swoje już 7 000 lat
Po upływie tysiąca lat nadal je podtrzymuje

Syryjska Nana sprzed 5 000 pne

Grecka Wenus, nadal podtrzymuje, 4 000 lat pne

Judea (bez komentarza) - 1000 pne

Turecka Matka Boska z lwami - 6000 lat pne

Afgańska Matka Bogów siedząca na lwie, VI w. n.e. Czczona po dzień dzisiejszy jako Bibi Nana
Już nie podtrzymuje piersi

Od chwili gdy pierwsza figurka Mamy Nanny została znaleziona, uczeni twierdzili, że była od poczatku boginią afrykańską. Także słynny dr Ante Diop zauważył, że Wenus z Willendorfu nosi tradycyjną afrykańską fryzurę. Natomiast Wenus z Brassempouy we Francji nosiła afrykańskie warkoczyki. Czyżby czarnoskóra istota żeńska odgrywała rolę Boga przed starożytnymi ludami Ziemi?
W Wikipedii mozna znaleźć wzmiankę o amoryckim mieście nad brzegiem rzeki Eufrat, w północnej Syrii w epoce bronzu i bóstwie, które stąd panowało i nadawało: Bądźcie płodni i mnóżcie się. W ten prosty sposób zamienia się ludzi w biologiczną broń. Oto wyznawcy pewnego specyficznego bóstwa chcąc mu się przypodobać ze strachu i zaskarbić sobie jego łaskawość wnikają na inny kontynent gdzie zgodnie z nakazem z góry rozmnażają się penetrując i przejmując kontrolę nad tybylcami ich krajami. Cicha długofalowa inwazja. To, co było - to dzieje się obecnie. (Rodz.35:11). Imię El Szaddai zastąpiono imieniem Bóg!
Rozradzajcie się i rozmnażajcie, a będziecie królować i panować nad innymi narodami; innymi słowy zostaniecie nadal w tej holograficznej iluzji i trwać będziecie w hipnotycznym śnie dostarczając mi energii, której nie czerpię z mojego wnętrza, lecz z zewnątrz - z was i ofiar, które składacie mi w ofierze. Obiecanki cacanki... Mama Satana z ciężkimi piersiami niszczy swoje narzędzia, gdy są już nie przydatne do dalszej realizacji jej planu.
Teraz już łatwiej zrozumieć skąd się wzięła prośba w modlitwie Ojcze Nasz: ... i nie wódź nas na pokuszenie... Nasz duchowy Ojciec i Stwórca który jest miłością z pewnością nie kusi swoich dzieci do popełnienia "grzechu". El Shaddai z pewnością tak, jako że ma inne plany...

czwartek, 30 lipca 2015

CZARNOSKÓRA SZLACHTA W EUROPIE?

O istnieniu białoskórej "czarnej szlachty" rządzącej światem wraz z papieżem wielu ludzi już dziś jest poinformowanych.
O istnieniu czarnoskórych i kolorowych ludzi w Europie, którzy uznawali się i byli uznawani za szlachetnie urodzonych wie niewielu, ponieważ białoskórzy opanowali świat i tego typu niewygodne informacje starali się i nadal starają tuszować, a nawet im zaprzeczać.

Czarnoskóry Holender, Egmond Codfried, badacz i autor książki pt. "Belle van Zuylen's forgotten grandmother" (Zapomniana babcia Belle van Zuylen) twierdzi, że w Europie żyła czarnoskóra szlachta, ale ich obrazy i dane historyczne o nich były starannie tuszowane przez białoskórych. 

Maria Jacoba van Goor

Czarna szlachta w Afryce..., no to jest jeszcze do przyjęcia, ale na kontynencie europejskim?
To psułoby image białej rasy.  Chodzi przecież o supremację. Wypowiedzi czarnoskórego Niderlandczyka są uznane za kontrowersyjne i oczywiście nie są akceptowane przez europejskich historyków, którzy nazywają go przedstawicielem czarnej supremacji. Czarnoskóry badacz natomiast oskarża o tuszowanie prawdy przedstawicieli białej supremacji. Twierdzi, że systematycznie przebadał setki obrazów znanych i mniej znanych europejskich szlachciców i szlachcianek oraz że
często napotykał na podobizny ludzi, którzy choć wyglądają na białoskórych, wyraźnie mają afrykańskie rysy twarzy i wyglądają na kolorowych.

Codfried tak pisze o swojej książce: Badanie źródeł historycznych i literatury rozpocząłem przypadkowo, gdy natknąłem się na portret Marii Jacoby van Goor. Powoli zdobyłem wgląd w problemy i metody  identyfikacji tych kolorowych Europejczyków. Ten portret zainspirował badacza do zainteresowania się życiem, pracą oraz źródłem fortuny Madamme Isabelle de Charrière alias Belle van Zuylen (1740 - 1805). Dzięki jej kolorowej babci, dołącza ona do rangi takich pisarzy jak Puszkin, Dumas, Elizabeth Barrett i jej mąż, Robert Browning. Także niemiecki  kompozytor, Ludwig van Beethoven i królowa Sophia Charlotte of Mecklemburg-Strelitz mieli czarnoskórych przodków. To właśnie tego typu rewelacyjne odkrycia irytują białoskórych historyków nazywających czarnoskórego Codfrieda - trolemPonadto okazuje się - dodaje badacz - że Belle była bliską przyjaciółką Pierre'a Alexandre'a du Peyrou (1729-1794), brązowoskórego i zamożnego właściciela plantacji Surinam w Szwajcarii. [Surinam to była kolonia holenderska w Ameryce Południowej zwana Gujaną Holenderską]. Ten człowiek był bliskim przyjacielem, sponsorem i wydawcą bodajże lidera filozofii Oświecenia - Jean'a Jaques'a Rousseau. Takimi stwierdzeniami Codfried rozwściecza białych.

Królowa Charlotte Sophie von Mecklenburg-Strelitz, (1744-1818), żona Jerzego III
W swoim czasie była opisywana jako "królowa o twarzy Mulatki", albo "brązowoskóra królowa".
Jej nos jest szeroki, jej zarys jej ust z lekka negroidalny. Obraz został wybielony.

Tu królowa i jej potomstwo już wybielone


Maurits Huygens (namalowany przez Rembrandta w 1632 roku);
starszy brat Constantijna Huygensa, jednego z najbardziej znanych poetów w Złotej Ery.

 "Portret młodej kobiety" francuskiego malarza Liotarda (1702-1789).
 który też był kolorowy - jak twierdzi Codfried.

Jean-Étienne Liotard



"Maur" namalowany przez Juriaena van Streecka (1619-1673)

Szlachcic czy służący?

Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak wiele obrazów przedstawiających 

Maurów istnieje w Europie. Dlaczego właśnie Maurowie? Skąd to upodobanie do

Maurów?

Nazwy, herby, oznaczenia geograficzne; wszystkie odnoszą się do Maurów - jak

twierdzi Codfried.


Kim byli Maurowie? Był to lud zamieszkujący Mauretanię (dziś  Maroko i 

Algierię). W średniowieczu przez blisko osiemset lat zamieszkiwali Półwysep 

Iberyjski, środkową Francję, a nawet Sycylię i Maltę.

W skarbcu pałacu na wodzie w Moritzburg nieopodal Drezna można podziwiać
zrobiony ze złota i srebra puchar o kształcie głowy Maura.
Ten puchar należał i przechodził z rąk do rąk wysokiej rangi rodów szlacheckich.
- Dlaczego głowa właśnie Maura? - pyta Codfried. - Wygląda na to, że Maurów darzono dużym szacunkiem.

Portret Afrykańczyka namalował niderlandzki artysta, Jan Jansch Mostaert (1473-1555)
Portret czarnoskórego mężczyzny ubranego wedle mody europejskiej z tamtego okresu, przedstawionego jak szlachcica burgundzkiego, może z rodu Habsburgów. U boku miecz. Jego postawa świadczy o stanie jego samoświadomości; jego odzież i atrybuty wskazują na to, że był to człowiek żyjący w ramach norm kulturowych europejskiego renesansu.

- Ale... dlaczego temat pigmentacji ma mieć aż takie znaczenie?
Co z tego wynika, że czarnoskórzy lub brązowoskórzy ludzie byli częścią europejskiej szlachty?
Codfried chce pokazać, że Europa nigdy nie była absolutnie "biała", jak nas uczono w szkołach i na uniwersytetach.  Czarnoskórzy ludzie żyli w Europie, a nawet znajdowali swoje miejsce w europejskiej arystokracji. Studiując portrety żyjących w Europie kolorowych ludzi XVI i XVII wieku, zastanawiam się, co oni o nas teraz myślą. 

En face
... i z profilu  -  Aleksander Puszkin  -  ostre, afrykańskie rysy

Egmond Codfried: Ciekawa sprawa z Puszkinem. gdy patrze na jego posąg, widzę ostre, afrykańskie rysy. Na portretach nie są już tak wyraźnie uwidocznione. Ci ludzie żenili się z innymi kolorowymi ludźmi, żeby nie zatracić pigmentacji. Aleksander Puszkin jest mieszanką składająca się z obecnego, afrykańskiego materiału genetycznego i z DNA starożytnych, czarnych Europejczyków.

Zauważyłem, że ludzie którzy wiedzieli o swoich afrykańskich lub azjatyckich korzeniach, którzy wywodzili się od zniewolonych Afrykanów byli na portretach pokazywani takimi, jak wyglądali w rzeczywistości. Jednak rodzimi, kolorowi Europejczycy już nie. To tak, jak z dowodami kryminalistycznych badań, które są niewygodne - są albo ukrywane albo niszczone, aby nikt nie mógł dotrzeć do skrywanej prawdy. [...] Gdy zbliżał się czas Rewolucji Francuskiej czarnoskóra i kolorowa elita kazała kopiować i wybielać swoje portrety nie chcąc afiszować się ze swoją pigmentacją. Ich pierwotne portrety zaginęły; są przechowywane w skarbcach rodziny lub zostały zniszczone.

Na naszej planecie wszystko jest możliwe. Kiedyś czarna rasa zniewalała białych, później biali zniewalali czarnych. Prawo karmy jest prawem wzięcia na siebie konsekwencji za podjęte decyzje.

* * *  

Dr Cheikh Anta Diop

Inny czarnoskóry historyk, antropolog, fizyk i polityk rodem z Senegalu, który studiował początki ludzkiej rasy i pre-kolonialnej kultury afrykańskiej jest szanowanym na tyle, że  jego imieniem nazwano uniwersytet w Dakarze. Doktor Diop urodził się w arystokratycznej rodzinie w francuskim Senegalu. Od 1946 roku studiowa w Paryżu. W 1953 roku zaprzyjaźnił się z Frédérikiem Joliot-Curie, zięciem Marii Curie-Skłodowskiej, a w 1957 roku założył Laboratorium Chemii Jądrowej w College de France. W tym czasie przetłumaczył też fragmenty teorii względności Einsteina na wolofski - jego ojczysty język.

Dr Ante Diop od 1954 roku podbudowywał i zbierał dowody na poparcie swojej tezy, że starożytny Egipt był zaludniony przez czarnoskórych i zebrał ich tyle, że napisał książkę pt. Nations nègres et culture (Negro Narody i Kultury). Twierdził, że język i kultura starożytnego Egiptu dotarła aż do Afryki Zachodniej. Na gwałtowną reakcję białoskórych uczonych nie trzeba było długo czekaćZostał uznany jednym z najbardziej kontrowersyjnych historyków swego czasu.


W 1960 roku Diop wrócił do Senegalu, gdzie założył trzy partie opozycyjne, które połączyłwszy się w jedną, stały się poważnym zagrożenie dla reżimu ówczesnego prezydenta Léopolda Senghora. Diop, który rozpowszechniał zebrane przez siebie dane historyczne został aresztowany i wtrącony do więzienia, gdzie starano się go zabić. Wkrótce potem jego partia został zdelegalizowana, a Senghor z pomocą Francji skonsolidował władzę w swoje ręce. Gdy prezydent znalazł się pod znaczną presją polityczną (Diop był już znany na całym świecie), próbował przekupić go, oferując mu i jego zwolennikom odpowiednie stanowiska rządowe. Prostolinijny Diop odmówił. 

W 1974 roku wydał książkę, pt. The African Origin of Civilization: Myth or Reality (Afrykańskie Pochodzenie Cywilizacji: mit czy rzeczywistość?)


Diop dowodzi, że istnieje wystarczająca ilość archeologicznych i antropologicznych dowodów potwierdzających tezę, że faraonowie byli członkami rasy negroidalnej.Ta praca podzieliła uczonych na dwa obozy. Białoskórzy uczeni z Zachodu nie akceptują i odrzucają wszelkie dane na ten temat. Prace doktora Diopa wymusiły postawienie istotnych pytań dotyczących kulturowej stronniczości pojawiającej się w badaniach naukowych. Utożsamianie się nie z nieśmiertelną duszą, czyli z sobą samym, a z kolorem skóry zawsze prowadziło do separacji, a nie do kosmicznej jedności. Tu nauka akademicka znowu pokazuje swoje prawdziwe oblicze. 

Civilization Or Barbarism: An Authentic Anthropology
By Cheikh Anta Diop
Ilustracja 11: Kształt statuetki oryniackiej Wenus porównany z celebrowaną "hotentocką Wenus" (po prawej),
żyjącą we Francji w okresie między dwoma wojnami światowymi. [Boule i Vallois, Les hommes fossiles, p.325].

J a k celebrowali białoskórzy chrześcijanie (?)  hotentocką Wenus, można przeczytać tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Saartjie_Baartman

- W tym miejscu zostawiam ten temat zastanawiając się nad obrazem Czarnej Madonny, która przecież nie mogła być i nie może być czarnoskóra mimo iż była Semitką. Nieprawdaż?

To wręcz oczywiste, że obraz Matki Boskiej Częstochowskiej nie przedstawia osób o ciemnej karnacji. Ale... Czy istnieją dowody na to, że Miriam, biologiczna matka Jeszuy (Jezus) była białoskóra?

Jezus był wysokim blondynem, o czym można dowiedzieć się z listu Piłata do cesarza Tyberiusza (rok 32), który znajduje się w bibliotece Watykanu, zakładając, że nie został sfabrykowany zanim go znaleziono, w celu udowodnienia, że biała rasa ma prawo do supremacji. 

Obraz Czarnej Madonny został namalowany temperą, która nie ciemnieje. Wszelkie być

może... z ust gorliwców starających się za wszelką cenę wytłumaczyć i udowodnić, że 

mamy tu do czynienia z białoskórą Matką Boską z Bliskiego Wschodu, świadczy o braku

zrozumienia nauki Chrystusa, którego nauka [mam tu na myśli t.zw. "kazanie na górze"] 

jeśli okazałoby się że był dajmy na to liliowoskóry jest źródłem życia.

Czy naprawdę byłoby to takie straszne, gdyby okazało się, że święta rodzina była kolorowa 

a biały osiołek, na którym Zbawiciel upadłej ludzkości ma przybyć zgodnie z przepowiednią 

to biała rasa?



środa, 15 lipca 2015

DLACZEGO WYBRALI POLSKĘ?

Na zjawisko zwane wojną można patrzeć jak na każde inne zjawisko przez pryzmat świadomości.
Dla jednego może to być obłęd, w który popadają ci, którzy dobrowolnie i bezmyślnie biorą w nim udział, dla drugiego może to być pewnego rodzaju warsztat, w którym biorą udział ci, którzy świadomie lub nieświadomie chcą poznać siebie (niesione w sobie programy) w ekstremalnych sytuacjach... Jeden chce pozować na bohatera w swoim mniemaniu i mniemaniu innych, podobnie myślących jak on, chce przejść do historii, marzy o tym, żeby postawiono mu pomnik, inny do końca ziemskiego żywota będzie cierpiał z powodu urazów których doznał. Jego psychiatra oceni to jako neurastenię... Są też tacy, którzy zdecydowali się służyć mocom ciemności i dla nich wojna stanowi misterium. Im więcej ofiar - tym większą ofiarę składają swemu bóstwu, a w zamian, chwilowo, mają na materii to, czego sobie tak bardzo życzą - władzę nad innymi, niezdrowa satysfakcję z faktu, że dzieje się ich wola, a nie wola Stwórcy, który jest Światłem, a nie ciemnością, która pomimo wszelkich wysiłków Światła pokonać nie zdoła. 

Dlaczego sataniści wybrali Polskę, a w niej pewne miejsca,
na których postanowili złożyć w ofierze swoich bliźnich?

Na to pytanie słyszymy przeważnie w odpowiedzi, że ​​Polska była okupowanym krajem i że w centrum środkowej Europy i że niemieckim nazistom wygodnie było ze względów logistycznych transportować miliony ludzi jak bydło na rzeź. Oczywiście nie można temu zaprzeczyć. Rzymskokatolicka Polska nadawała się na obóz masowej zagłady, na zamienienie jej w ołtarz, na którym szaleni sataniści planowali urządzić swoje misteria. Okupowana Polska nie była obiektem stałego zainteresowania obywateli Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Portugalii i reszty cywilizowanego świata. Polska strategicznie stanowiła także centrum jezuickiej władzy w Europie, wspieranej przez katolicką Bawarię. Ale istnieją jeszcze inne, ukryte powody, dla których zgodnie z logiką satanistów wybrano Polskę na obóz zagłady. Na przykład nienawiść żywiona przez polskich katolików do twardogłowych satanistów w kurii papieskiej i jezuitów, jak również osobista żądza zemsty rodu Ledóchowskich za zhańbienie ich patriarchy.

Mieczysław Halka Ledóchowski (1822 - 1902)

Hrabia Mieczysław Halka Ledóchowski (1822 - 1902), kardynał, metropolita poznańsko-gnieźnieński sprawował urząd prymasa Polski od 1866 przez 20 lat. Polski kościół katolicki był kościołem na wskroś prowincjonalnym. W 1867 roku, kardynał Ledóchowski objawił ludowi swoją wolę: wszystkie ceremonie religijne prowadzone mają być w języku łacińskim, a nie w języku polskim, pieśni w języku polskim śpiewać zakazał i nic nie powinno być publikowane bez jego wiedzy.
Te dekrety doprowadziły polski kler do wściekłości, ponieważ polscy katolicy - tak jak Irlandczycy przed wiekami - chcieli umieścić chrześcijańskie misteria w kontekście lokalnej społeczności. Polscy duchowni zbuntowali się przeciw Ledóchowskiemu i zwrócili się w tej sprawie o pomoc do luterańskich władz Prus, do księcia Bismarcka i cesarza Wilhelma I, w rezultacie czego kardynała umieszczono w więzieniu, upokorzono, skonfiskowano jego mienie (jakżeby inaczej), a jego rodzina popadła w niełaskę. Gdy w końcu zezwolono mu na opuszczenie Polski i wyjazd do Rzymu, ego hrabiego ex-prymasa było wdeptane w błoto.

Czarna eminencja Włodzimierz Halka-Ledóchowskiego (1866 - 1942)

Dla hrabiego Włodzimierza Halka-Ledóchowskiego (1866 - 1942), najpotężniejszego w historii kościoła kat. czarnego papieża od czasów Franciszka Borgii, generała zakonu jezuitów, Polska była przeklętym miejscem. Żaden wysoki rangą satanista w kurii nie nienawidził Polski bardziej niż Ledóchowski. Jest to cecha ludzi pamiętliwych i okrutnych. W czasach kadencji swojego wuja-prymasa, hrabia Włodzimierz wtajemniczony został w świątyniach Cybele (Sibylli) poświęconych w Warszawie, w Łazienkach Królewskich, na tyłach Belwederu, w pałacu (omen nomen) Czartoryskich w Puławach.

Świątynia Sybilli w Warszawie

Świątynia Sybilli w Puławach

Te świątynie-kaplice miały ogromne znaczenie dla starych szatańskich, katolickich rodów. Dlaczego?! Ponieważ oprócz Watykanu, najstarszej i najważniejszej świątyni Kybele/Sybilii i Tivoli w Lacjum pod Rzymem, funkcjonowały w Europie tylko jeszcze dwie świątynie - te na terenie Polski. Warszawa była zbyt publicznym miejscem, aby niepostrzeżenie dokonywać satanistycznych obrzędów i ofiarować w ogniu dusze przeklętych, ale  pałac Czartoryskich w Puławach i wspaniale zaprojektowane świątynia Kybele z XIX wieku nadawała się do tego celu doskonale.
Gdy oddziały SS rozpoczęły czystkę, pierwszą dzielnicą objętą ta akcją była okolicach Puław. Kolejnym krokiem było  magazynowanie ludzi przeznaczonych na złożenie ich  ofierze.

Satanistyczny pentagram papieża Piusa XII o czarnego papieża Ledóchowskiego


Stare, satanistyczne rody, które dominujące w Watykanie, ludzie wtajemniczeni, zdawali sobie sprawę z faktu że wszystko, a także wyklęte dusze są nieznającą spoczynku energią. Manipulowanie i wykorzystywanie tej negatywnej energii było zawsze jednym z głównych narzędzi czarnych magów.
Jak wiemy z historii, geometria i formy mocy również odgrywają znaczącą rolę w planowaniu i rytuałach poważnych satanistów (nie mówimy tu o masturbujących się pod krzyżem czarnymi świecami zakonnicach). Za najskuteczniejszą formę pomagającą ludzkiemu umysłowi na panowanie nad negatywnymi formami energiami uznaje się w tych kręgach pentagram.

Aby utworzyć pentagram o najwyższej negatywnej mocy, Pius XII i Ledóchowski, generał zakonu jezuitów, zwany spowiednikiem papieża, obmyślili, że muszą stworzyć pięć obozów zagłady, w których złożą ofiarę z ludzi - po jednym obozie w każdym rogu gwiazdy.

Jednak system pięciu obozów zagłady wzbudziłby podejrzenia ze względu na swój charakter wśród wtajemniczonych w czarne sztuki satanistów innej maści. Z tej przyczyny celowo ukryto dokładne lokalizacje geograficzne obozów zagłady, umieszczając je w pozornie przypadkowo wybranych miejscach na mapie t.zw. obozów pracy. Ale w centrum tego pentagramu, w sercu złożonego systemu internowania, obozów tortur, zagłady i składania ofiary z ludzi,  Pius XII i Ledóchowski stworzyli kanał, przez który wysłali w ramach składanej ofiary osiemnaście milionów dusz skazanych i przeklętych przez szatańskich przywódców kościoła rzymsko-katolickiego. 

Każdy może rozłożyć mapę Polski i:
1/ Znaleźć na niej Puławy; świątynia Kybele znajduje się na południowy zachód od miasta
2/ Teraz prosto w kierunku Ostrowa Mazowieckiego na południowy wschód, w górnym rogu pentagramu - Treblinka - obóz zagłady; tu składano ofiary z ludzi.
3/ A teraz w linii prostej ku dołowi, mijasz Puławy i dalej aż do Lwowa. Tu obóz zagłady Janowska; tu składano ofiary z ludzi. To nie był obóz pracy.
4/ Teraz na zachód, za Kraków nad Bielsko. Tu obóz zagłady Auschwitz; tu składano ofiary z ludzi. Tu była siedziba satanistów z IG Farben Auschwitz. 
5/ A teraz na północ aż do miasta Łodzi. Tu był obóz zagłady przeznaczony dla dzieci ..
6/ ... i znowu w kierunku wschodu aż do Włodawy - Sobibor - obóz zagłady. Tu składano ofiary z ludzi. 
Czyżby zbieg okoliczności?
Nie. To jest pentagram zła stworzony przez zło dla zła. To jest pentagram śmierci stworzony w celu skoncentrowania w jednym miejscu skondensowanej, negatywnej energii. Dodatkowo uruchomiono co najmniej trzy inne obozy zagłady, gdzie składano ofiary z ludzi wzdłuż "świętych linii" - np. Bełżec, Tomaszów Mazowiecki i Majdanek.

Tu nasuwa się następne pytanie, a mianowicie DLACZEGO? Jakimi motywami kierują się aż w takim stopniu opętani złem ludzie?
Odpowiedzi należy szukać w systemie trwającym już od wieków, w systemie narzuconym ludzkości w celu dzierżenia władzy, w celu utrzymywaniu ludzkości w ciemności. Mocom ciemności zależy na ciemnocie, zależy im na tym, żeby ludzkość nie zmieniała się, a jeśli ten proces jest nieunikniony, to żeby wyhamowywać go na ile to tylko możliwe wszelkimi środkami. Są to ludzie udający pobożnych, "wilki w owczych skórach" jak nazywał ich Jezus, zakłamani kapłani, faryzeusze, którym zależy na tym, żeby nasz świat utrzymywać w nędzy. Ci ludzie spiskowali i dziś spiskują, żeby świat podporządkować woli człowieka zwącego siebie nieomylnym ojcem świętym. To oni nie chcą żebyśmy rozwijali się duchowo. Ludzkość jest ukradzioną przez nich energią. To oni chcą znowu rozpętać t.zw. przez nich III-cia wojnę światową i pozbyć się tym razem kilku miliardów ludzi umierających w strachu i cierpieniu, aby znowu generować negatywną energię dla swoich astralnych zwierzchników. To oni planują jak zniszczyć naszą przyszłość!
W tamtych latach papież Piusa XII i  czarny papież, generał jezuitów, Ledóchowski sprawowali najwyższą władzę świecką wspomagani przez ojca Poskriebyszewa, doradcę Stalina i ojca Heinricha Himmlera. Obaj konwertyci. 

Jezuita Heinrich Himmler



Jezuita, Generał z Łubianki (NKWD) - A.N. Poskriebyszew z córkami


Żądza władzy absolutnej jest schorzeniem psychicznym.
Chęć i dążenie po trupach do kontrolowania całego świata, a jutro innych światów jest jednym z symptomów tej choroby. Tych, którzy nie chcą zgiąć kolana przed papieskim stolcem zgodnie z planami podjętymi na Soborze Trydenckim i z czwartą przysięgą jezuitów - 18 000 000 heretyków
i liberałów złożono w ofierze, a jednak kościół murszeje coraz bardziej. Tak niech się stanie.


sobota, 11 lipca 2015

Wymiary - płaszczyzny drgań - "wiele jest mieszkań"

- Właściwie to był zwykły adwent i zwykła niedziela. Na dworze było potwornie zimno i wszędzie leżał śnieg. Para małżeńska, która pragnie pozostać anonimową, zaprosiła do siebie kilku krewnych na kawę. Całe towarzystwo z radością zasiadło przy suto zastawionym ciastami stole. Drzwi na korytarz długości około ośmiu metrów były na oścież otwarte. W ścianie naprzeciwko nie było drzwi do innego pokoju. W korytarzu świeciło się światło.

Nagle z korytarza wyszedł człowiek. Mężczyzna w średnim wieku. Sportowa sylwetka. Był opalony i zbyt siwy jak na swój wiek. Na sobie miał tylko szorty i T-Shirt, co dziwnie nie pasowało do tej pory roku. W ręce trzymał małą miseczkę, z której idąc coś wyjadał. Przeszedł kilka kroków przez korytarz, odwrócił się i zniknął w innym miejscu w ścianie.

Wszyscy obecni widzieli tego dziwnego gościa, lecz byli tak skonsternowani, że nie potrafili wymówić ani słowa.

Jeszcze zanim ktoś z obecnych zdołał się połapać o co chodzi, ów tajemniczy mężczyzna pojawił się ponownie w miejscu, w którym dopiero co zniknął, jednak już bez miseczki w dłoni. Tym razem  znowu przeszedł kilka kroków przez korytarz i zajrzał krótko do salonu, w którym siedzieli oniemiali goście. W tym momencie na jego twarzy pojawił się wyraz przerażenia. Krzyknął głośno i rzucił się w kierunku tego miejsca w ścianie, skąd wyszedł po raz pierwszy i zniknął.

Po opanowaniu strachu, cała rodzina dyskutowała to wydarzenie i wtedy właściciele mieszkania przyznali, że znają tego mężczyznę i że już widzieli go kilka razy w korytarzu, jednak jeszcze nigdy w obecności świadków. Można rzec, że już się do niego przyzwyczaili, ale jeszcze nigdy nikomu o tym nie opowiedzieli.

Ten obcy mężczyzna aż do owej niedzieli chyba ich nigdy nie zauważał.

- Co wynika z tej historii? Co mamy o tym myśleć?
Oczywiście - o ile jest ona prawdziwa..., - co jednak należy przyjąć w obliczu tak licznych świadków. Nawet dla człowieka otwartego na niebywale wydarzenia, interpretacja tego, co tu słyszeliśmy, nie jest łatwa.

- Czy ten obcy człowiek był intruzem, innymi słowy zwykłym włamywaczem?
Takie tłumaczenie można od razu odrzucić, bowiem mężczyzna ten wszedł do mieszkania nie przez drzwi, a przez ścianę. (...a właściciele domu już go widywali – dop. tłum.RN).

- A więc mógł to być duch?
Nie ważne, czy wierzymy w istnienie duchów, czy nie, także i to wyjaśnienie wydaje się nieprawdopodobne. Postać ta nie sprawiała wrażenia „błąkającej się duszy”, która po śmierci swego fizycznego ciała nie może znaleźć sobie spokoju, lecz sprawiała wrażenie raczej zwykłego człowieka, który zajęty był zwykłymi czynnościami w swoim domu. Zaś najmocniejszym argumentem jest to, że obie strony brały udział w tym samym zdarzeniu. Ta postać nie „straszyła” zebranych w tym mieszkaniu gości, lecz mężczyzna ten sam nastraszył się nie mniej niż oni, spostrzegając nagle siedzących w pokoju obcych ludzi przy kawie.

Krótko mówiąc: biorąc pod uwagę punkt widzenia człowieka w szortach, to on, jego miseczka itd. były dla niego realne, natomiast ludzie siedzący za stołem przy kawie stanowili dla niego zaskakujące zjawisko.

Tym samym krystalizuje się następujące wyjaśnienie: człowiek ten przechodził korytarzem ze swoim jogurtem w dłoni dlatego, ponieważ on tam mieszka!

Brzmi absurdalnie? Bardzo dobrze. To właśnie to, co paradoksalne, jest tym, co pozwala nam dostrzec błędy w Matriksie, we wszechobecnej Matrycy.

Ten człowiek w korytarzu mieszkania należącego do tej rodziny, daruje nam faktycznie pierwsze poszlaki wskazujące na istnienie innej, większej rzeczywistości, której nasza rzeczywistość stanowi tylko projekcję wywołaną przez Matrix. Skoro ten człowiek istniał, to musiał się gdzieś znajdować, a to gdzieś – przynajmniej w normalnym przypadku – znajduje się poza naszą rzeczywistością, poza naszym Matrixem. W naszym Matriksie nie znajdowało się jego mieszkanie, lecz mieszkanie rodziny, która w niedzielne popołudnie zasiadła do stołu, aby wypić wspólnie z przyjaciółmi kawę.

Wyobraźcie sobie naszą rzeczywistość jako arkusz papieru. Wszystko co do tego świata należy, znajduje się na tym kawałku papieru, który leży teraz na stole przed wami. Ten kawałek papieru reprezentuje stworzoną przez Matrix rzeczywistość.

A teraz bez problemu możecie sobie wyobrazić, że na ten leżący na stole arkusz papieru kładziecie jeszcze jeden, który symbolizuje inną, równoległą rzeczywistość, która została stworzona przez inny Matrix.

Wyobraźcie sobie teraz, że te dwa arkusze papieru leżą dokładnie jeden na drugim, a na tym leżącym pod spodem, zaznaczcie w myślach to miejsce, w którym owa rodzina obchodzi adwent i pije kawę. Naturalnie to miejsce odpowiada na tym drugim arkuszu również pewnej pozycji. Tu mieszka ów człowiek z miseczką!

Jego świat jest absolutnie odgrodzony od naszego świata – przynajmniej w normalnych warunkach. Być może, miasto w którym mieszka nazywa się tak samo, jak to, w którym mieszka owa rodzina. jednak tak być nie musi. Być może mieszka on nawet w tym samym mieszkaniu w tym samym domu. Jednak w jego rzeczywistości może w tym miejscu stać całkiem inny dom – jego dom. W jego świecie nie musi wcale obowiązywać ta sama data, jaka obowiązuje tę rodzinę. Wyraźnie w jego świecie było lato, podczas gdy nasza rodzina obchodziła adwent.

Oba światy są do siebie podobne pod tym względem, że w tym równoległym świecie też żyją ludzie, o takim samym wyglądzie jak my i którzy ubierają się podobnie jak my. Może być tak, że wyszli kiedyś z naszej wspólnej przeszłości i rozwinęli się sukcesywnie w swoim kierunku. Oba światy nie są świadome istnienia drugiego (równoległego) świata. W normalnych warunkach oczywiście...

- Wyobraźcie sobie teraz, że jednym z arkuszy jest mała dziurka. Wszystko może się zdarzyć. Ta dziurka znajduje się dokładnie w tym miejscu, które owa rodzina nazywa swoim korytarzem. Człowiek w szortach też ma tam swój korytarz. Przechodzi niczego nie podejrzewając i je ze smakiem swój jogurt.
- Co się dzieje, gdy dochodzi do tego miejsca, w którym znajduje się ta mała dziurka?

Otóż to: Znienacka pojawi się w mieszkaniu owej rodziny albo przynajmniej będzie mógł do nich zaglądnąć. Owa nie do pokonania bariera oddzielająca od siebie dwa światy stała się w tym miejscu  nieszczelna, przepuszczalna, a to tylko dlatego, że w jednym z dwóch „arkuszy” jest mała dziurka.
Ta mała dziurka jest błędem w Matriksie.

Ta dziurka nie musi istnieć zawsze. Być może otwiera się ona na krótką chwilę, a następnie zamyka się już na zawsze. Być może otwiera się i zamyka od czasu do czasu, tak jak w tym przypadku. Właściciele tego mieszkania powiedzieli swoim krewnym, że widzieli tego dziwnego gościa już kilkakrotnie.

- Dlaczego jednak ów mężczyzna z miseczką w ręce nigdy niczego nie zauważył, aż do tego dnia, gdy zobaczył tych wszystkich ludzi i tak bardzo przeraził się?

Ponieważ nasze światy nie są arkuszami papieru na stole, a miejsca w których stykają się ze sobą dwa światy nie są zwykłymi dziurkami. Takie otwory mogą czasem otwierać się tylko w jednym kierunku, a czasem w obu. A czasem nie są to w ogóle „dziury”, lecz półprzezroczyste okna...
[Fragment książki, którą przetłumaczyłem dla polskiego wydawcy].
...Aby zacytować tu słowa Jezusa: [...] wiele jest mieszkań w domu naszego Ojca...