ZREPROGRAMOWANY
Roman
Nacht
21 stycznia 1986.
Anton zbudził się i
stwierdził zadowoleniem, że obok niego
leży Helga. Szesnastoletnia Helga. Spojrzał na nią z miłością. Była piękna. Leżała
- tak jak zasnęła po stosunku - naga z lekko rozsuniętymi nogami i sterczącymi
dumnie do góry piersiami. W pierwszym odruchu chciał znowu wziąć ją w ramiona i
zjednoczyć się z nią ponownie, lecz opanował swój popęd i poszedł do łazienki
wziąć prysznic i ogolić się.
- Nareszcie nadszedł
ten dzień – myślał goląc się pod włos. Chciał się jej podobać. – To
najważniejszy dzień w moim i w jej życiu... w naszym życiu. Za kilka godzin
będziemy już po drugiej stronie tego przeklętego muru.
Anton dotrzymał danego
jej słowa. Obiecał, że tym razem zabierze ją ze sobą, na drugą stronę muru, na
Zachód. Ile razy odwiedzał mieszkającą w Berlinie Wschodnim chorowitą ciotkę,
tyle razy Helga płakała, gdy wracał na drugą stronę.- Tobie jest dobrze – mówiła z zazdrością w głosie. – Możesz sobie podróżować w obie strony, a ja ...co? Zostanę tu uwięziona na całe życie.
Anton skończył skrupulatne golenie i wszedł pod prysznic.
- Uda się, uda się – powtarzał sobie w myślach. – Nie może się nie udać. Jeszcze tylko kilka godzin...
- Ich liebe Dich, Anton
– szeptała mu Helga do ucha.- Kocham cię i chcę być z tobą, tylko z
tobą, na całe życie..., a potem kochali się namiętnie a on ocierał łzy z jej cudnych niebieskich
oczu i przysięgał jej, że ją zabierze na drugą stronę i leżąc objęci nadal w
miłosym uścisku, szczęśliwi snuli plany na przyszłość. Anton weźmie sobie kilka
dni wolnego z pracy i przyjedzie samochodem. Prześpią się u jego ciotki i z
rana, wcześnie rano, gdy większość ludzi jeszcze śpi, Helga błyskawicznie
wskoczy do bagażnika mercedesa Antona i... to nie potrwa o poranku długo...
- Ty otworzysz bagażnik
i wyciągniesz mnie po drugiej stronie! Mensch Anton! Po drugiej stronie! Na
Zachodzie! Anton!
Leżeli blisko siebie i
wręcz onanizowali się tą wizją.
- Dziś nadszedł ten
dzień! – mruczał do siebie Anton ubierając się.
***
Siedzący za kierownicą
samochodu Anton zapalił znowu papierosa i ściszył radio. Postanowił sobie, że
będzie spokojny i nie ulegnie napięciu, ale niestety... Jego nerwy nie
wytrzymywały. Palił jednego papierosa za drugim, pocił się na plecach, miał mokre dłonie i jedyne
czego sobie życzył, to znaleźć się już po drugiej stronie tego przeklętego
muru.
- Jeszcze jedno auto
przed nami i jesteśmy w domu – wizualizował.– Zjemy śniadanie,
Champagnerfrühstück, tak, śniadanie z szampanem i z kawiorem i z wędzonymi
ostrygami. Takich delikatesów Helga jeszcze w ustach nie miała. A potem
będziemy się kochali. Ona tak bardzo lubi się ze mną kochać. Jego napięcie
nerwowe zmieszało się z podnieceniem wywołanym tą myślą. - Ach, Helga! Ona jest taka piękna...
- Reisepass,
Kraftfahrzeugschein – zwrócił się do
niego mundurowy. Schylił się i zaglądnął przez otwartą szybę do wnętrza
samochodu. Jego spojrzenie niczego nie wyrażało.
- Czerwona świnia –
pomyślał Anton podając mu paszport i dowód rejestracyjny pojazdu. - Ein rotes
Schwein!
Mundurowy zajrzał do
paszporu i pstryknął palcami:
- Kofferraum, bagażnik,
proszę otworzyć bagażnik...
- Jest pusty – Anton
starał się wypowiedzieć te słowa z przekonaniem i spokojnie – nic nie wiozę, odwiedziłem tylko ciotkę...
- Bagażnik –
beznamiętnie odezwał się znowu mundurowy otwierając drzwi samochodu i udając
się w stronę bagażnika.
Anton poczuł jak pot
ścieka mu po plecach. Stanął obok mundurowego i cicho, błagalnym głosem prawie
wyszeptał:
- Proszę, niech pan
pozwoli mi odjechać. Bitte, bitte...
- Otworzyć –
niewzruszony jak robot wydał rozkaz mundurowy.
Anton otworzył
bagażnik. Spojrzał na przerażoną twarz Helgi i pomógł jej stanąć na nogi.
- Ja, ja – kiwnął głową
mundurowy. Dla niego była to rutyna. Już kilka takich scen miał za sobą. –
Kommen Sie mit! Proszę ze mną!
- Ja nie chciałam
uciec. Ja nie... To on mnie namówił – płacząc Helga wskazywała palcem Antona.
- Helga, Helga –
powtarzał w szoku Anton.
- Du Idiot! To przez
ciebie! To on mnie namówił... ja nie chciałam... – powtarzała zalewając się
łzami.
Anton nie wiedział, że poprzedniego dnia Helga zwierzyła się swojej kuzynce ze swojego planu. Pocałowały się na do widzenia ze łzami w oczach.
***
Anton Dussel ...na mocy §...blablabla ... 3 lata
pozbawienia wolności.
Helga Lügner... na mocy
§...blablabla ... ze względu na współpracę z organami śledczymi...
2 lata pozbawienia wolności.
***
Anton postanowił
zaprotestować: - To tak dalej być nie
może! Za to, że ktoś nie chce mieszkać w tym więzieniu - bo państwem tego tworu
nie można nazwać – za to idzie się do więzienia?! Na całe lata!? A potem jest się sprzedanym
na Zachód jak niewolnik na jarmarku w
Afryce! Nie będę jeść! Nie będę jeść na znak protestu. Zobaczą, że są jeszcze
faceci z jajami.
O drugiej w nocy w drzwiach jego celi stanęło dwóch strażników.
- Aufstehen! Kommen sie mit! – rzucił w stronę zaspanego i osłabionego Antona jeden z wartowników. – Wstać!
Gdy wyszedł z celi, po
raz pierwszy od kilku miesięcy, kazali mu stanąć chujem do ściany. Nie zgodził się. Chwycili go za ramiona i walnęli
twarzą o ścianę.
- Nein! – ryknął. –
Nie!
Ten wyższego wzrostu
chwycił Antona za włosy i cisnął jego głowę o ścianę.
- Jak mówimy do ściany, to masz stanąć do ściany.
Verstanden?!- Nie ma mowy! – wrzasnął z bólu Anton. Poczuł w sobie przypływ nadludzkiej siły.
Ten niższego wzrostu przycisnął
przycisk kontaktu i wzdłuż korytarza zaświecił czerwone żarówki, co
oznaczało, że korytarzem prowadzony jest więzień.
Anton został
zaprowadzony do pokoju, w którym siedział za biurkiem oficer STASI ze zmęczonym
wyrazem twarzy. Spokojnie wyjaśnil Antonowi, że jego upór zostanie złamany, że
nie takich jak on tutaj złamali. Anton musi w końcu zrozumieć, że nie potrafi
trzeźwo myśleć, że na Zachodzie wyprali mu mózg, że tylko w NRD może dojść do siebie,
że tylko tutaj ludzie mogą żyć szczęśliwie, bo mogą wspólnie budować swój kraj
bez wyzysku człowieka przez człowieka... A tacy jak on, potomkowie faszystów przychodzą tu, aby z premedytacją zburzyć socjalistyczny porządek...
- Pocałuj mnie w dupę – przerwał mu rozdrażniony Anton. - Niech robią ze ną co chcą. Będę głodował, aż
mnie stąd odeślą na Zachód – pomyślał.
Oficer STASI bez słowa
nadusił palcem przycisk pod blatem biurka i w tej samej chwili otworzyły się
drzwi pokoju, a w nich wartownik.
- Odprowadzić! Ścisła dieta! – rzucił beznamiętnie w stronę
mundurowego, a do Antona:
- To dla twojego dobra.
Zadbamy o ciebie. Wnet zmienisz zdanie.
Antonowi puściły nerwy.
Tłumiony strach, zawód jaki sprawiła mu dziewczyna, którą szczerze pokochał i
chciał uszczęśliwiać do końca życia, gniew skierowany na nią, za jej podłość, na siebie za bezmyślność,
której nie potrafił sobie jeszcze wybaczyć, agresja w stosunku do przemocy i
jawnej niesprawiedliwości, głód...; wszystkie te emocje przeistoczyły się w
erupcję energii.
- Pozabijam was wy.... Ick mach’ Euch alle kaputt! - wyrwał sie
ryk z jego ściśniętego gardła. Rzucił się w kierunku siedzącego za biurkiem
agenta STASI. W jego mózgu widział jak okłada pięściami tę martwą, beznamiętna
twarz – twarz ZŁA. - Pozabijam was!
Niestety. Długi,
przykryty zielonym materiałem stół
pomiędzy nim a biurkiem uniemożliwił mu zrealizowanie tego zamiaru. Dwaj
strażnicy rzucili się na niego i powalili na podłogę. Anton rycząc
jak zwierzę wyrywał się, szalał, kopał i gryzł gdzie popadło przygniatających
go do podłogi strażników. Jeden z nich uderzył go z całej siły łokciem w nos. I
jeszcze raz. I jeszcze raz. Ten drugi starał się rozbić mu jądra. Ktoś chwycił
go za uszy i walnął z całej siły jego głową o podłogę. Jęknął raz jeszcze
szarpiąc się bezradnie i zemdlał oszołomiony z bólu.
***
Gdy znowu otworzył oczy
leżał nagi, przypięty szerokimi pasami do stołu. Chciał się poruszyć, ale
nie udało mu się. Jego unieruchomiona głowa przylegała ciasno do blatu stołu owinięta skórzanym
pasem. Ramiona, klatka piersiowa, biodra, kolana i stopy były unieruchomione
pasami. Pomimo iż starał się przezwyciężając ból naprężyć wszystkie mięśnie, nie był w stanie tego dokonać. Jego zbolałe ciało odmawiało
posłuszeństwa. Ból jąder, obolała twarz, klejące się oczy i smak krwi w ustach...
Chyba złamali mi nos... Mózg Antona porządkował informacje. Teraz do jego uszu doszedł głos... To radio ...radio? Po chwili zrozumiał,
że słucha przemówienia. To jeden z tych „czerwonych” coś bredzi... Chyba złamali mi nos...
Znów wyprężył się na
ile mógł, ale ciało pozostało nieruchome.
- Halo! Halo! Dajcie mi wody! – zawołał, ale nikt nie zareagował.
Przez chwilę słuchał nie starając się zrozumieć dochodzącego do jego uszu głosu z głośnika i ...zasnął.
***
Przez sen poczuł
uderzenie dłonią w policzek. Znowu.
- Wach’ auf! – dotarło do niego. – Zbudź się! Wach’ auf, Mensch! Ktoś znowu spoliczkował go. Otworzył oczy i
zobaczył nad sobą dwie twarze. To nie były twarze dobrych ludzi. Jeden z nich
ubany był w biały kitel. Mózg Antona pracował na zwolnionych obrotach.
- Bądź grzeczny – odezwał się ten w kitlu – będziesz grzeczny!? Leż tu spokojnie i nigdzie nie idź. Słuchaj sobie
radia i nie ruszaj się z miejsca. Odtąd będziesz żyć normalnym życiem. MY
ciebie wychowamy.
Anton odruchowo starał
się poruszyć ciałem, usiłował wyswobodzić się z przygniatających go do stołu
pasów, lecz oprócz bólu twarzy i jąder nic się nie zmieniło.
- Bądź grzeczny to ktoś ci umyje twój ryj – odezwał się znowu ten w
białym kitlu. – Założymy ci cewnik i
będziesz lał od tej pory tylko wtedy, jak dostaniesz coś do picia. Będziesz
grzecznie jeść i srać. Verstanden? W twoją
zachodnią dupę włożymy ci rurę, żebyś nie musiał wstawać do sracza.
Anton przypomniał sobie
w tej chwili, że od kilku dni nic nie jadł, że w ramach protestu przeciw
uwięzieniu go ogłosił strajk głodowy. Coś
mi wstrzyknęli. Zebrał myśli i z wysiłkiem wydusił ze zbołałych ust:
-
Musicie mnie zabić, nie będe jeść. Językiem poczuł
ruszające się w jego ustach zęby. Przypomiał sobie jak jeden ze strażników
walił go łokciem po twarzy. - Schweine!
Roten Schweine! Czerwone świnie! – jęknął raczej niż wymówił te wyrazy.
W tym czasie ten w kitlu wcisnął mu brutalnie cewnik w otwór członka. Anton odruchowo naprężył się i krzyknął z bólu.
W tym czasie ten w kitlu wcisnął mu brutalnie cewnik w otwór członka. Anton odruchowo naprężył się i krzyknął z bólu.
- Tut es weh? Bolało? – spytał z udawaną troską w głosie lekarz.
Widać było, że lubi swoją pracę. Nienawidził siebie za swoje tchórzostwo. Nigdy
nie odważyłby się na próbę ucieczki z tego przeklętego kraju. A ci z Zachodu żyją sobie wygodnie... Nienawidził
ich za to, że odważają się pomagać ludziom w ucieczce na drugą stronę tego przeklętego muru. Odważają się, a jemu brak odwagi więc współpracuje ze
STASI. I wszyscy, każdy tylko o tym wie, nienawidzi go z tej przyczyny. Za to dostał mieszkanko w Berlinie... - Na, guck'mal... Patrz! Zeszczałeś się bezwiednie. Już nie tacy jak ty
tutaj byli. Różnych pajentów miałem. i wszyscy, jak jeden szczają na siebie... Na ja... Od tej chwili
już ci się to nie przytrafi. Alles läuft
nach sozialistischen gang. Wszystko przebiega zgodnie z socjalistycznym
trybem.
***
Mijały dni i noce. W
celi, w której trzymano Antona okno było zaśrubowane, a z zewnątrz zakryte
metalową blendą. Zresztą i tak go nie widział, bo znajdowało się wysoko pod
sufitem na ścianie za jego głową. Nad stołem na którym leżał zawsze świeciła
się żarówka rażąc go w oczy, co zmuszało go trzymac je prawie zawsze
przymkniete. Z głośnika niestannie dochodziły do niego słowa przemówienia. Z czasem
nauczyl się przebywać tylko sam ze sobą i w sobie. Zasypiał, budził się,
zasypiał... i szukał w sobie sensu przemówienia, które znał już na pamięć wbrew
własnej woli. Gdy w końcu złamał się z głodu, bo i tak był zmuszony do życia kroplówką,
zaczął poznawać siebie. To była ekstremalna sytuacja. Bardzo intensywne
przeszkolenie. Niestety Anton nie był świadom tego, że może całą tę sytuację
potraktować właśnie jako szansę; nie wiedział, że może sobie zadać jedno
tylko, zasadnicze pytanie: CZEGO JA SIĘ
TERAZ TUTAJ UCZĘ?
***
Pewnego dnia (a może
pewnej nocy) do celi weszło dwóch strażników oraz pan doktor w białym kitlu. Ten ostatni,
z papierosem w ustach, bez słowa usunął z jego członka cewnik i wyszedł na
korytarz. Strażnicy pomogli mu usiąść na stole, który - jakby nie było – stał się pomostem
pomiędzy teraźniejszością a przyszłością. Antona. Strażnicy zabrali go ze sobą
do łazienki i w plastikowym kubku nieco większym od naparstka otrzymał płyn o
zapachu lizolu, który oni nazwali „szamponem”.
- Masz dwie minuty – powiedział jeden z
nich.
Anton zawlókł swoje zdrętwiałe ciało pod prysznic, wylał sobie zawartość kubka na głowę i stał pod
zimnym strumieniem spod zepsutego prysznica aż zakręcili mu dopływ wody. Na
mokre ciało nałożył spraną, o kilka numerów za dużą, flanelową koszulę, takie same spodnie
i bluzę. Dali mu brązowe pantofle i kazali mu zachowywać się cicho. Hausordnung. Regulamin zakładu. Przytrzymując spadające z niego spodnie sunął wzdłuż mrocznego, o
brudnozielonych ścianach korytarza, na których
świeciły się czerwonym światłem żarówki. O nic nie pytał.
Strażnik który szedł po
jego lewej stronie zatrzymał się i rutynowo rzucił komendę: Chujem do ściany!
Anton posłusznie stanął
twarzą do ściany i oparł się o nią czołem. Ten, który szedł za jego plecami
długim kluczem otworzył celę. Gdy wszedł do środka, zatrzasnął za nim drzwi.
***
Po kilku dniach przez
klapę w drzwiach celi strażnik wsunął mu gazetę. Neues Deutschland sprzed trzech tygodni... Kilka artykułów było wyciętych nożycami. Wygłodzony mózg Antona chłonął bezkrytycznie każdą nową
informację. Czytanie sprawiało mu przyjemność. Nie myślał. Czytał i...
Po pewnym czasie zaczął
rozumieć o co im chodzi. W gruncie rzeczy mieli swoje racje. W Niemczech wcale
nie było dobrze w czasach przed dojściem do władzy Hitlera, a w Trzeciej Rzeszy
jeszcze gorzej. Po wojnie jego rodzice zaczynali od zera.- W gruncie rzeczy mają rację. Na Zachodzie człowiek nigdy nie wie kiedy mogą zwolnić go z pracy. Ciągle jakiś strajk... – myślał czytając. – Za wszystko trzeba zapłacić, na wszystko trzeba mieć pieniądze. Ile nadgodzin się naharował, żeby odłożyć na pierwsze „miodowe” miesiące z Helgą na Majorce.
- A to kurwa! – pomyślał o niej z niesmakiem. – Udawała wielką miłość... A tu, oni odgrodzili się murem od tego
wszystkiego... Nie ma bezdomnych, bezrobotnych. Nie są bogaci, ale niczego im
nie brakuje. Każdy pracuje i ...żyje. Rząd faktycznie troszczy się o swoich
obywateli. I co z tego, że nie pozwala im się uciekać na Zachód? A co już tam mamy
na tym Zachodzie?
***
Pewnego dnia otworzyły
się drzwi celi i pozwolono mu wyjść na zewnątrz budynku. Przez 15 minut
przebywał na świeżym powietrzu w celi bez dachu nad głową. Nad głową
spacerowali po murze odgradzającym jego celę od następnej uzbrojeni strażnicy. - No i co z tego? Za to świeci słońce - nie zniechęcał się.
***
- ...und? Wie fühlen Sie sich in unseren
Anstalt? – spytał go śledczy. – Jak się pan czuje w naszym
zakładzie?
Dwa tygodnie temu Anton
zgłosił prośbę o rozmowę ze śledczym. Powziął świadomie decyzję. Teraz wypowie słowa,
które zadecydują o jego dalszych losach. Wszystko dobrze przemyślał.
- Zrozumiałem. Dzięki tej małej kurewce... No cóż... jak to się mówi? In
allem Bösen steckt ein guter Kern... "nie ma złego, co by na dobre nie
wyszło". Ja naprawdę zrozumiałem. Chcę zostać
tutaj, w NRD, chcę z wami budować kraj, w którym zacznę nowy rozdzial w moim
życiu. Chcę złożyć prośbę... Nie chcę wracać na Zachód.
***
10 stycznia 1989 - Anton siedział w swojej celi i czytał gazetę: Mur będzie nadal istniał za 50 a nawet za 100 lat – przepowiadał Erich
Honecker, pierwszy sekretarz Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności (SED) i przywódca NRD.
10 czerwca 1989 - Anton nie
posiadał się z radości. Jego prośba została rozpatrzona pozytywnie. Może zostać
w NRD! Ma zapewnione prawo do pracy i stałego pobytu.
8 listopada 1989 - wyszedł na
wolność. Odetchnął pełną piersią. Zaczynam
nowe życie – powtarzał sobie wciąż od nowa. – Teraz wszystko będzie już inaczej.
9 listopada 1989 - padł mur
berliński...
Pan Roman Cudowny Człowiek, Chylę Czoło, Oraz Życzę Wszystkiego Dobrego ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNiesamowita historia.
OdpowiedzUsuń